Powiat ostrowski na weekend – kilka miejsc trzeba odwiedzić!

Wpis jest częścią serii Powiat na Weekend gdzie sprawdzamy jakie atrakcje ma do zaoferowania każdy powiat w wojewóztwa wielkopolskiego.

Tym razem wybraliśmy się do powiatu ostrowskiego. Piąte miasto województwa pod względem ilości mieszkańców (ok. 70 tysięcy) rzadko figuruje na liście miejsc odwiedzanych przez mieszkańców Poznania. Szybkich dróg dojazdowych brak więc czas przejazdu autem jest porównywalny z takim Wrocławiem – i tak masy jadą co parę miesięcy do Wrocławia, a powiedzmy szczere – aż tak szybko miasta się nie zmieniają.

Wycieczka do Ostrowa zajęła nam 1,5 dnia. Technicznie może w jeden dzień byśmy to zrobili, ale zajęłoby to szczelnie cały dzień, a po drugie inaczej pamięta się miasta w których spędziło się nocleg, wyszło do pubu czy zjadło śniadanie na rynku w porównaniu do „jednodniówek”. Zwłaszcza, że trafiła się nam świetna pogoda i ostrowianie pokazali, że nie siedzą w domu tylko korzystają z uroków tego miasteczka. Zaczynamy podróż po przydługim wstępie!

Odolanów – Brama 600-lecie czyli jak wyróżnić KAŻDEGO obywatela!

Jedna z ważniejszych gmin powiatu, której historia zaczęła się już w średniowieczu. Od kilku dekad zawdzięcza rozwój złożom gazu ziemnego, ale nie to było celem naszej wizyty w tym małym miasteczku. Nawigację ustawilismy na Park Natury (UWAGA: Park 600 lecie to skwer położony w innym miejscu!). Przed parkiem jest ładny parking na kilkanaście aut i w sobotnie, majowe przedpołudnie byliśmy tam prawie sami.

Park Natury Odolanów

To co zauważyłem podczas poszukiwania atrakcji to wpis, że Brama 600-lecia prowadząca do Parku Natury zawiera imię i nazwisko KAŻDEGO obywatela gminy w roku powstania czyli 2003! Brzmiało to na tyle niedorzecznie, że postanowiłem, że muszę to sprawdzić! I rzeczywiście – na tablicach przy bramie jest wypisany każdy mieszkaniec okolic. To jakby nie patrzeć świetny pomysł na próbę stworzenia poczucia lokalnej społeczności. Co warte zauważenia – nie było żadnych zniszczeń, żaden sąsiad nie dopisał nic drugiemu!

Warto również przejść się samym parkiem, który mógłby być wzorem dla innych. Zawierający w sobie tyle atrakcji, że gdyby nie wielkość to spokojnie mógłby konkurować z poznańską Cytadelą! Fontanny, altany, ścieżki i edukacja to w zasadzie już banalne punkty. Ale czy Cytadela ma Obserwatorium Astronomiczne? Park Natury tak chociaż nie było nam dane wejść do środka niestety (podobno w niektóre dni jest dostępne w bezchmune wieczory).

Obserwatorium astronomiczne Odolanów

Niezwykłą atrakcją parku jest również (oficjalnie nieczynny) fragment parku dla rowerów. Jakieś dwie dekady temu (a przynajmniej mam takie wrażenie) ekstremalne skoki na rowerach górskich były hobby niejednego. Budowanie najazdów w miejskich lasach bez pozwolenia, większych i mniejszych „hopek”, a później testowanie swoich konstrukcji przelatując rowerem kilkanaście metrów dalej – tak niektórzy spędzali weekendy. Teraz zrobiło się bardziej bezpiecznie. W górach single tracki są raczej bezpieczne, a w miastach buduje się „pumptracki” używane najczęściej przez kilkulatków na hulajnogach. Jak widać po tym parku – kiedyś ludzie potrafili się bawić konkretniej.

Bike park Odolanów

Park maleńkiego miasteczka, a zajął cztery akapity!

Dąb Jan – prawie 9 metrów w obwodzie!Dąb Jan Sośnie

Kolejnym punktem tego wyjazdu był poczciwy Janek. Liczy sobie jakieś 400 lat i rozrósł się na tyle, że w obwodzie ma 867cm! Dojazd do niego jednak nie jest najłatwiejszy, nawigacja nie ma dróg leśnych prowadzących do niego, ale jak nie obchodzi Was zbytnio czystość auta to nawet możecie dojechać. Prowadzi do niego również niebieski szlak pieszy, którego, a auto możecie pozostawić w Możdżanowie.

Moim zdaniem jednak nie do końca jest to unikalna atrakcja i można ją odpuścić na takiej trasie. Spore dęby bez problemu możemy zobaczyć w Rogalinie, a tutaj rzeczywiście trzeba specjalnie jechać i wracać kawałek tę samą drogą.

 

Korkowy pałac myśliwski Moja Wola

Robiący swego czasu furorę na Instagramie budynek jest położony obok miejscowości Moja Wola –> GoogleMaps. Wprawdzie prowadzi do niego asfaltowa droga na której znajduje się zakaz, ale niewielu turystów przejmuje się tym znakiem i podjeżdża prawie pod sam pałac (jest z prawej strony drogi miejsce do pozostawienia auta). Ci bardziej przepisowi mogą bez problemu pozostawić auto przy przystanku autobusowym osady (TUTAJ) i udać się na kilkuminutowy spacer przy okazji mogąc spojrzeć na kamienną kaskadę wodną strugi Młyńska Woda podczas przechdozenia przez most.

To jeden z ostatnich pałacyków w Europie, którego elewacja wyłożona jest korą portugalskiego dębu korkowego. Zbudowany dla niemieckiego księcia Wilhelma po wojnie przeszedł w polskie władanie publiczne mieszcząc np. technikum leśne, a od kilku lat jest własnością prywatną. Teoretycznie opuszczony, praktycznie jednak widać pewne dodatki z drewna znacznie młodszej daty. Polecam więc wypad właśnie teraz, kiedy okolica obiektu nie jest ogrodzona i można zobaczyć to miejsce z każdej ze stron. Bo trudno powiedzieć co przyszłość przyniesie, ale wraz ze wzrostem popularności tego miejsca, aktualny właściciel może ograniczyć do niego dostęp. Oczywiście budynek jest zamknięty, nie ma możliwości wejścia do środka.

Korkowy pałac myśliwski Moja Wola

Gwiazda powiatu – Pałac Myśliwski Radziwwiłów!

Teraz kierujemy się do niezwykle turystycznego miejsca. Nie mam pojęcia ile razy widziałem to miejsce w przewodnikach nie tylko po samym powiecie ostrowskim, ale również Wielkopolsce jak i programach typu „Polska z góry”. Byłem wręcz przekonany, że wizyta skończy się syndromem paryskim, ale po kolei.

Dotarcie nie sprawia najmniejszego problemu. Tuż przed pałacem jest darmowy parking na kilkanaście aut, a gdyby ktoś był bardzo leniwy to może zaparkować na terenie obiektu – aktualnie działa tutaj hotel – chociaż to już może być płatne. Warto jednak wiedzieć, że tutaj wszystko jest kompaktowe więc daleko chodzić nie będziemy.

Zdecydowanie świetną opcją jest bardzo czytelne oznakowanie wszelkich dostępnych opcji spacerów. Od ścieżki edukacyjnej, po możliwość spaceru po pałacowym parku w którym możemy również przycupnąć i skorzystać z lodów z altany. W czasie kiedy byliśmy, nie dane było nam jednak wejść do środka – nie chcieliśmy się wpraszać z uwagi na trwające przyjęcie komunijne. Chwila spędzona jednak na ławce pozwoliła spojrzeć spokojnie na budynek i stwierdzić, że… było warto tutaj przyjechać! Pomimo swojej popularności nie zastaliśmy oblężenia, a na żywo wydaje się jeszcze ładniejszy niż w przewodnikach.

Korzystając z ogrodu udaliśmy się ściężką w kierunku Jeziora Szperek. Pałac z jeziorem dzieli niestety ruchliwa droga więc klimat na chwilę zanika i zapewne w sezonie po przejściu na druga stronę jezdni wraca. Tyle w sezonie, bo w maju dostęp do plaży i ogólnie ścieżki nad jeziorem był zamknięty… Nic tu po nas, wracamy do auta przez pałacowy park, by raz jeszcze zawiesić oko na charakterystycznym żółtym pałacu – chociaż powiedzmy szczerze, nie jest taki żółty jak na popularnych filmach i zdjęciach jednak prezentuje się nawet lepiej moim zdaniem w nieco ciemniejszej barwie.

Pałac Myśliwski Radziwwiłów w Antoninie

Trochę nadrobionej drogi – Mikstat i widok na Pradolinę Baryczy

Pradolina to szerokie obniżenie terenu o prostym dnie z czasów cofania się lądolodu – tyle z teorii. Mała osada o niezwykle ciekawej nazwie – Mikstat – wpadła na pomysł, by wykorzystać swoje miejsce i wiele lat temu zawnioskowała o dotację na platformę widokową na tą krajobrazową atrakcję. Wiecie jaki jest problem?

Znajdziecie dziesiątki stron o tym jak projekt zakończono sukcesem, wielkie otwarcie, ale… nikt nie podaje dokładnie gdzie to jest! Absurd dzisiejszych mediów… Informacje o tym, że jest to w Kotłowie po dojeździe na miejsce pozwalają stwierdzić, że na pewno jest to gdzieś w okolicy wyniesionego kościoła na wzgórzu, ale jednak nie!

Mijamy kościół i kierujemy się na Strzyżew. Niestety StreetView nie ma aktualnych map tego obszaru więc dokładnego punktu nie wstawię, ale tagi EXIF zdjęcia mówią, że nie trzeba było daleko jechać i po lewej stronie zobaczymy w pewnym momencie mały parking, małą wiatę wraz z… podestem, który pozwoli nam spojrzeć na pradolinę zza stojącego obok budynku. Nazwanie tego platformą widokową to znaczne wyolbrzymienie, bo dwie osoby na podeście robią tłok…
Mikstat Pradolina Baryczy

Jeśli mnie pamięć nie myli powinno to być gdzieś w okolicach TEGO miejsca, ale może być nieco bliżej, lub nieco dalej Kotłowa.

Ten punkt logistycznie powoduje nadrobienie trasy więc moim zdaniem można pominąć. Zwłaszcza, że w kolejnym miejscu możemy spędzić sporo czasu…

Park Przygód Górecznik – świetne jeśli trafisz na mniejszą ilość ludzi

Wiecie doskonale, że nie przepadam za zwiedzaniem z masami ludzi. Im mniej ludzi, tym lepiej mi się skupić na samej atrakcji. Do Parku Przygód Górecznik podchodziłem ze sporą dozą sceptycyzmu, ale majowa sobota okazała się być dobrym wyborem choć dosłownie przyjazd parę godzin później mógłby być udręką… Czyli jak zwykle – po kolei. Dojazd jest banalny, parking jest spory i darmowy. Na miejscu jest spory budynek karczmy wraz z ogródkami, ale naszym celem jest park przygód (Strefa Rozrywki jest osobno) gdzie miejsce firmuje się „zagrodami ze zwierzętami oraz ścieżkami edukacyjnymi”.

Obiekt jest nastawiony bez wątpienia na masową turystykę. Cena biletu dla osoby dorosłej to 10PLN, ale dla dziecka już 30PLN. Dlatego najlepiej przyjechać będąc bezdzietnym szczerze mówiąc 😀 Czy jednak warto jechać dla takiego spaceru, by zobaczyć kilka zwierzaków? Moim zdaniem jeśli jesteśmy w okolicy to warto. Ścieżka jest idealnej długości i jeśli nie ma zbyt wielu ludzi to spacer będzie przyjemnością, a w zasadzie zwierzaków mają chyba nawet więcej niż w Szreniawie. Poza tym miejsce ma karczmę gdzie zdecydowaliśmy się zjeść obiad. I jak to w miejscu masowym – eksplozji smaków nie było, ale można było się wystarczająco posilić.

Park Przygód Górecznik

Widać, że obiekt inwestuje w dalsze atrakcje i pomosty, a Strefa Rozrywki może zaoferować rozrywkę dla rodzin na cały dzień. Jeśli traficie na dobry dzień gdzie nie będzie multum ludzi to zapewne wyjdziecie zadowoleni. A dlaczego wspomniałem, że udało nam się dosłownie o parę godzin zaliczyć to miejsce? Jak dojechaliśmy to część parkingu była zamknięta ze względu na zlot motocyklowy, stała tam grupka maszyn. Ale kiedy czekaliśmy na obiad to zaczęły zjeżdżać kolejne. Nie kilka, nie kilkadziesiąt. Kilkaset metrów jeśli nie pare kilometrów maszyn, które szczelnie zapełniły parking, ale na pewno sprawiłyby, że obiad, by nam się zdecydowanie wydłużył.

Także – ryzyko po Waszej stronie, ale generalnie oferta spaceru edukacyjnego wzdłuż zagród ze zwierzami jest w porządku. 🙂

Wielkopolskie Questy – Sieroszewice

Questy to całkiem przyjemna forma rozrywki gdzie możemy poznać ciekawą historię miejsc w przystępny i darmowy sposób. Dlatego też staram się sprawdzać również propozycje, które są po drodze i tak też było z historia „U pana wojewody w ogródku„.

Rzeczywiście parking jest przed szkołą, zostawimy tam bezpiecznie auto i zaczęliśmy grę. Problem polega na tym, że czasem w tych małych miejscowościach/osadach, te questy są tworzone na siłę. To może jest zabawa dla osób z najbliższej okolicy, ale dla osób z dalszych zakątków gra i ciekawostki nie mają swojej unikatowości. Kolejna historia o paru powstańcach, kolejne znalezienie daty na budowie przeciętnego cywilnego domu, gra dla samej gry.

Także – nie polecam. Wieś nie ma nic specjalnego do zaoferowania moim zdaniem.

Nowe Skalmierzyce – dawna granica Państwa

Nie pierwszy raz spotykamy pomysł upamiętnienia dawnej granicy, prawda? Czasem to zwykła zapora, czasem jakaś tablica informacyjna, ale generalnie większego wrażenia to nie robi. Ot, przypomnienie, że była tam granica. Tymczasem Nowe Skalmierzyce zrobiły skwer i zbudowały jakąś opowieść. A ludzie uwielbiają opowieści.

Już ponad 200 lat temu ustawiono właśnie w tym miejscu granicę prusk-rosyjską. Na początku funkcjonowała tu jedynie Komora Celna (stąd np. zapiski o dokładnych ilościach towarów czy zwierząt, które przekraczały granicę), ale z czasem rozwinęło się całe miasto w końcu towary przekraczały granicę nie tylko w sposób oficjalny.

Na pamiątkę tego utworzono tutaj specjalny skwer, którego zaledwie fragmentem jest widoczny słup graniczy oraz dwie budki wraz z wartownikami. Swoją drogą nie macie wrażenia, że standardowe drewniane postacie w takich budkach, (które są zazwyczaj) prezentują się dość absurdalnie przy zdjęciach poniżej? Moim zdaniem takie zdjęcia w mundurach dają zdecydowanie lepszy klimat.

Nowe Skalmierzyce Granica

Pewną dodatkową atrakcję jest również dworzec kolejowy – graniczna historia wsparła miasto w tej kwestii i pozostawiło go z dość rozległym dworcem z czerwonej cegły. Tym razem musiałem pominąć chociaż nieco żałuję. Pewnie jednak kiedyś znajdę się w okolicy to podskoczę.

Ostrów Wielkopolski – sobotni wieczór i poznanie miasta

Tytułowe miasto wraz z Kaliszem są w dość szczególnym położeniu – praktycznie są w środku trójkąta pomiędzy Poznaniem, Wrocławiem, a Łodzią co sprawia, że z jednej strony mają dostęp do wszystkich – z drugiej strony pytanie czy warto. Ostrów ma tym gorzej, bo częściej się mówi o większym Kaliszu. Czy zatem w sobotni wieczór Ostrów świeci pustkami, bo wszyscy pojechali do Kalisza? Sprawdziliśmy to.

Nocleg

Nocleg najlepiej zabukować sobie przez Booking.com jak najbliżej rynku. Wybralismy Italiano Nero choć może to być nienajlepsza opcja w cieplejszym okresie – nam się pogoda udała, ale nie było gorąco. Wiele osób narzekało na nieformalny klimat i nie przypadł im do gustu specyficzny styl pokoju. Dla tych oczekujących bardziej standarodwych rozwiązań hotelowych zapewne niezłym rozwiązaniem będzie Hotel Polonia. Oba miejsca są położone tuż przy rynku. Bez parkingu, ale w pobliskich uliczkach jest miejska strefa parkowania, która pozwala bezkosztowo zostawić auto w weekend. Trochę trzeba dojść, trudno.

Warto jednak zauważyć, że Italiano Nero nie oferuje śniadań. Teoretycznie właściciel jest ten sam co kawiarni na dole, która już śniadania ma, ale oferta nie przekonała nas do skorzystania z tego miejsca. Wybraliśmy się za to do Restauracji Weranda położonej obok Polonii. Obserwowaliśmy czujnie czy to filia poznańskiego biznesu, ale wyszło nam, że nie. Jasne, że mogła być inspiracją, ale nie kopiują wszystkich rozwiązań. A śniadania mają naprawdę syte pomimo niskich cen. A te z wyższymi cenami nawet są nieco za duże jak na moje przyzwyczajenia.

Spacer po mieście

Plecaki zostawione, chwila odpoczyku i pora ruszyć na popołudniowy spacer po głównym mieście powiatu ostrowskiego. Nie musicie się obawiać dystansów – najlepsze rzeczy miasto ma skupione niedaleko siebie, zresztą tak naprawdę nie ma ich tak wiele.Konkatedra Ostrów Wielkopolski

Spacer z rynku zaczynamy w kierunku konkatedry. Niezwykle charakterystycznym kościele o ponad stuletniej historii choć miejsce kultu w tym miejscu istniało podobno od XV wieku. Imponujący budynek jest otoczony innymi jednostkami „ku chwale”, ale kontrastuje dość mocno z położonym po drugiej stronie ulicy… aresztem śledczym. Jakkolwiek nie spotykamy tam wiele osób – może to dlatego, że raczej mamy betonozę?

Zdecydowanie lepiej za to jest zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej gdy docieramy do Parku Miejskiego. W majowe sobotnie popołudnie spotykamy tam naprawdę sporo osób, którzy odpoczywają nie tylko na ławkach, ale również w stylu piknikowym – na trawie. Nie jest przesadnie spory, nie jest oddzielony zieloną ścianą od przylegając ulic, ale mimo wszystko mieszkańcy spędzają w nim czas. A to znaczy, że czują się tam dobrze i to dobrze wróży.

Po przejściu przez park udajemy się teraz do kolejnego parku – Emilii Sczanieckiej. Pomimo faktu, że to jedynie zielona aleja to sprawia, że spacer jest zdecydowanie przyjemniejsza niż chodnikiem betonowego miasta. Dotrzemy nim do charakterystycznu budynku pokrytego roślinami – lokalnego liceum. Przy nim możemy skręcić w prawo, by za cel obrać Plac 23 stycznia. Warto jednak skorzystać jeszcze z deptaku na ulicy Kolejowej i informacji na tablicach, które tam znajdziemy. A co na Placu 23 stycznia? Na początek, jeszcze z auta wydał mi się małym, ale znaczniej bardziej zielonym poznańskim Placem Wolności. O ile po pieszym dotarciu do celu ponowne spojrzenie zweryfikowało tę opinię to jednak odniesienie do wolności jest w nazwie – 23 stycznia 1945 roku to data zbrojnego wystąpienia przeciw hitlerowskiemu okupantowi Armii Krajowej. Aktualnie na miejscu znajdziemy przede wszystkim plac zabaw i teoretycznie miejsce gdzie można można odsapnąć, ale suma summarum wiele osób tam nie spotkaliśmy.

Znacznie więcej za to osób było na ostrowskim Rynku dokąd już mamy rzut beretem – swoją drogą znajdziecie wąskie przejście z Placu 23 stycznia? Na głównym placu mamy kilka bardziej obleganych knajp, ale jestem przekonany, że każdy znajdzie coś dla siebie. Zaskakuje jednak fakt, że w jednych miejscach ludzi sporo, a w innych mniej. My trafiliśmy, trochę przypadkiem, do O’Strów Irish Pub – jakoś miałem ochotę na Guiness’a. Weszliśmy niepewnie, w środku ludzi niewielu, ale daliśmy szansę. I wiecie co? Można powiedzieć, że w takich miejscach wychodzisz z bańki dużego miasta. Piwo za mniej niż dychę? Pewnie i to nie żaden masowy browar. Przekąski do piwa, których kiedyś ze święcą szukać? Pewnie! Tylko – uważajcie z ostrym sosem do nachosów, jest naprawdę ostry! Także jestem przekonany, że znajdziecie coś dla siebie na miejscu, by odpocząć i wspólnie przegadać wycieczkę i nie tylko.

Muzeum Miasta

Placówka mieści się w ratuszu, który dumnie stoi na środku Rynku. Bilety są darmowe więc żadnego bilonu nie musicie przygotowywać. Najpierw uprzejma pani zaprosiła nas na drugie pietro gdzie aktualnie jest wystawa elementarzy, ale i generalnie „starych rzeczy” – coś podobnego widziałem w Kowarach zwłaszcza jeśli chodzi o prezentację kuchni. Poza tym jest pomieszczanie pokazujące stare lokalne instrumenty – jakoś bardziej mnie to zainteresowało w takiej ilości niż poznańskie Muzeum Instrumentów Muzycznych, które mnie delikatnie mówiąc – nie zachwyciło.

Na drugim piętrze jednak jest jeszcze pomieszczenie – niewidoczne na pierwszy rzut oka, ale pokazujące najcenniejsze rzeczy z miasta. Belka stropowa w domu, który już nie istnieje to mała gwiazdeczka, ale historia legendy o herbie miasta pokazana jest w sposób zapadający w pamięć i właśnie o to w tym chodzi. Także – sprawdźcie wszystkie zakamarki drugiego piętra 🙂

Tymczasem schodzimy na parter i zaczynamy drugą część „ekspozycji”. Jeśli można to nazwać ekspozycją, bo klimat jaki tam znajdziemy spokojnie może się równać z Muzeum Powstania Wielkopolskiego na poznańskim Rynku! Świetnie wykorzystana i zaaranżowana przestrzeń sprawiają, że nie chce się wychodzić i zwraca uwagę po kolei na detale o które zadbali twórcy próbując ukazać ulice dawnego Ostrowa. Jest nawet minikino gdzie możemy obejrzeć firmy historyczne – ten punkt jednak jest bardzo „wykładowy”. Moim zdaniem stworzenie ciekawych historii w formie wideo w tym miejscu dałoby jeszcze lepszy efekt. Dodatkowo będziemy mogli odwiedzić salon fryzjerski chyba, że tak jak my – traficie na zorganizowaną grupę pań w średnim wieku, które nijak nie chciały opuścić tamtego pomieszczenia.

Na koniec przechodzimy przez dawną restaurację. Spojrzycie na dawne menu, butelki alkoholi czy chociażby kasy. W sumie jestem ciekaw czy każde urządzenie, które tam znajdziemy zostanie rozpoznane przez młodsze pokolenie. Mam wątpliwość…

Także – zdecydowanie warto odwiedzić to muzeum. Brak opłat sprawia, że naprawdę nie macie wymówki.

Muzeum Miasta Ostrów Wielkopolski

Pałac w Sobótce – Eklektyczny pałac Von Stieglerów

Jedną z atrakcji wymienianych w okolicznych przewodnikach jest pałac w Sobótce. Co warto wiedzieć przed przyjazdem? Oficjalnie jest zamknięty stąd nie dotarliśmy tam. Po drugie gdyby ktoś się wybierał niech nie pójdzie na skróty, bo nawigacja na zapytanie „Pałac w Sobótce” może doprowadzić go do pod Wrocław 😉

Pałac w Lewkowie – mieli rozmach przy renowacji!

Ponad 200 lat historii, a na miejscu mieści się Muzeum Wnętrz Pałacowych. Muzeum jest jednak na razie nieczynne, bo obiekt wraz z okolicznym parkiem przeszedł renowację. O ile do środka budynku nie wejdziemy o tyle spacer po parku jest zdecydowanie pozytywnym punktem wycieczki. Świetnie odrestaurowany, pomimo ścieżek cały czas prezentuje się w pałacowym stylu i zieleń dominuje miejsce.

Pałac w Lewkowie

Nie sposób również nie docenić staranności przy odnowienie samego pałacu, bo ten również prezentuje się wybornie. Szkoda tylko, że tuż za płotem już mamy klasyczny wiejski bałagan delikatnie mówiąc. Jakkolwiek spacer ścieżkami parku, przy okazji odkrywając cóż to za budynek prawie zakopany w ziemi był całkiem przyjemny. Moim zdaniem warto zahaczyć.

Auto możecie pozostawić przed sklepem TUTAJ.

Zamek Gutów – Sala Weselna i MiniZoo

Obiekt w rękach prywatnych służy jako miejsce imprez. Dodatkowo na miejscu jest MiniZoo. Bez wątpienia obiekt jest ciekawostką na trasie, budynek prezentuje się w pewien sposób unikatowo, ale spacerowanie dookoła jest niezbyt komfortowe – ciekawski wzrok obsługi niejako czeka na zapytanie o możliwość organizacji wesela.

Zamek Gutów

Wiatrak Koźlak w Motelu Klara

Majowe weekendy w tym miejscu możecie sobie odpuścić. Pomimo wczesnej pory trafiliśmy na przyjęcie komunijne (cudem udało się w ogóle zaparkować auto), a sam wiatrak może robiłby wrażenie na kimś kto nie zwiedza. My, po wizytach w Muzeum Młynarstwa w Jaraczu czy w Pobiedziskach koło Gniezna – bez specjalnego wrażenia. Zwłaszcza, że środek nie był otwarty do zwiedzania.

Podsumowanie

Weekend w Ostrowie Wielkopolskim to świetny pomysł dla mieszkańców Wielkopolski. Nieoczywisty kierunek, bez masowej turystyki, ale kilka perełek powinniście zobaczyć. W połączeniu z Parkiem Przygód Górecznik i noclegiem w Ostrowie może być świetnym wyborem dla rodzin na cały weekend. Dla tych bardziej zwiedzających – z jednej strony po wykreśleniu kilku tych miejsc, których nie polecam dałoby radę zrobić wycieczkę w jeden dzien. Z drugiej – może czasem warto dać sobie więcej czasu? Moim zdaniem tak, czasem po prostu warto wyjechać z domu – nawet jeśli jest Waszym azylem.

Dodaj komentarz