Siódmy dzień wycieczki „Holandia 2023 – 7 dni w krainie mitycznych wiatraków, serów i kanałów„.
O poranku wspomnieliśmy we wczorajszym wpisie. Koło 10tej wyruszyliśmy w podróż. Już prawie do domu, ale zatrzymajmy się jeszcze w dwóch miejscach.
Groningen – czy jest w nim coś wyjątkowego?
Parking w centrum jest tylko krótkoterminowy – za kilka euro w miejskiej strefie parkowania możemy zostawić auto tylko przez określony czas, na dłużej nie kupimy biletu! Jeśli planujecie tylko spacer, bez kawiarni czy śniadania – wystarczy go jednak całkowicie.
Groningen to 200 tysięczne miasto, które jest praktycznie centrum życia społecznego tych północnych, mniej zurbanizowanych okolic. Miasto jednak jest typowe dla Holandii, trochę podobne do Einhoven, trochę do Zwolle, ale co też warto zauważyć jest ważnym ośrodkiem studenckim. Zobaczyliśmy to zwłaszcza gdy udaliśmy się do Forum Groningen (GoogleMaps). To co nas tam przywiodło to możliwość wejścia (bez opłat) na ostatnie piętro z tarasem widokowym na dachu. Ale to co zaskoczyło to ilość studentów korzystających z czytelni, miejsc gdzie mogą usiąść i popracować z laptopem. A do tego pomimo przestrzeni, braku ścian, kilku pięter było tam niesłychanie cicho. Idealne miejsce, by poczuć się choć trochę studentów (którym faktycznie nigdy nie byłem przez studia zaoczne…). Widok z dachu budynku jest rzeczywiście warty wejścia schodami bądź wjazdu windą – śmiało mogę polecić.
Poza tym Groningen ma kilka punktów charakterystycznych, ale jeśli będzie to interesujące to zobaczycie podczas spaceru. Muzeum Groningen (w tamtych okolicach dobrze poszukać miejsca parkingowego). Dodajmy do tego 150 letni budynek Korenbeurs gdzie 150 lat temu dobijano targu na zbożach. Teraz w środku znajduje się supermarket, można powiedzieć, że cały czas handel tam pozostał. Dodajmy do tego jeszcze ratusz, rynek i kościół, który na pewno zobaczycie z dachu Forum Groningen i mamy w sumie miasto w pigułce. Ot, przyjemny spacer.
Ale jeśli w Amsterdamie nie zakupiliście serów, które chcielibyście zabrać do Polski to warto zajrzeć do tutejszych sklepów. Mniej Instagromowe, ale za to znacznie bardziej zapachowe (i wcale tutaj nie mówię, by zrazić) – to znaleźliśmy w De Kaaskop (GoogleMaps). Panowie w środku doradzili, mogliśmy spróbować i zapakowali próżniowo byśmy mogli obdarować kilka osób po powrocie do Polski. Pora wracać do auta.
Bastion Bourtange – warto czy nie?
Ci z lepszą pamięcią czekali na ten wpis po notce z dnia drugiego (LINK). Tam wspomniałem, że na trasie pojawi się jeszcze jeden bastion i oto on. Wioska Bourtange, położona tuż przy granicy z Niemcami jest z lotu ptaka bastionem, który zachował się do czasów dzisiejszych. Fosa, kształt wałów ziemnych, w Polsce takie miejsce pewnie by stało opuszczone jak poznańskie forty od czasu do czasu dając się wykorzystać dla rekonstrukcji jeśli w ogóle stan terenu by na to pozwalał. Tymczasem nie ma co ukrywać – Bourtange to atrakcja turystyczna.
To, że to atrakcja nie pozostawia wątpliwości duży parking przed bastionem. Jeśli ktoś by jeszcze miał to budynek przez który można przejść skupia się na turystycznych potrzebach. Mapki, książki, magnesy, co kto lubi. Ale… nie bilety, bo wejście na teren bastionu jak i parking jest za darmo. Nie ma co czekać, idziemy ścieżką na teren bastionu, który… nie ma praktycznie żadnego militarnego nawiązaniu prócz kształtu. Turystów sporo, ale raczej siedzą niż biegają. Może mieć wpływ na to fakt, że większość jest w wieku 65+.
Domostwa przystrojone w kwiaty, wąskie uliczki z autami, wszędobylska cegła, drewniany wiatrak, dla podtrzymania klimatu. I tyle, bez militarnej spiny. Na ryneczku kupimy też jakieś turystyczne gadżety. Najbardziej jednak zaskoczył nas fakt wieku turystów – naprawdę osób młodych czy nawet w średnim wieku było tam jak na lekarstwo. Pozostało więc wrócić do auta po tym spacerze na 20-30 minut i ustawić nawigację na Dom w Polsce.
Podsumowanie
Groningen to typowe holenderskie miasteczko, ale ma jednak kilka punktów, które warto zwiedzić. Położenie muzeum miasta, widok z dachu Forum Groningen to zdecydowanie oryginalne miejscówki. Pozostałe już nieco mniej, ale warto utrwalić sobie w pamięci obraz holenderskich miast. Bourtange natomiast – turystyczny punkt do odhaczenia. Nie spędzicie tam wiele czasu, ale z drugiej strony gdzie zobaczymy tak świetnie wykorzystany teren bastionu? I tak, miejsce jest mimo wszystko zrobione pod turystów, nie jest tak „codzienne” jak Willemstad, ale warto tutaj przyjechać. Bo na wschodzie trochę inaczej podchodzimy do takich miejsc, patrz Nysa czy Dyneburg, u nas to jednak lokale magazynowe, użytkowe, a jak pojawia się pomysł odrestaurowania to praktycznie jest to tylko część miejsca, które buduje klimat. A szkoda, bo na to jak oceniamy miejsce składa się całość.