Śląskie 2022 – Ostatni dzień czyli Juliusz, Ignacy i zamkowe ruiny

Wpis jest częścią dłuższego wyjazdu. To ostatni, jedenasty dzień urlopu: Śląskie na tydzień. Tutaj znajdziesz dzień poprzedni: Śląskie 2022 – Wisła, Cieszyn i Żory – czy to dużo na jeden dzień?

Z wczorajszego wpisu już wiecie, że jedną z atrakcji odwiedzonych tego dnia była Kopalnia Ignacy. Ale wspomniałem też o czymś sporym. Właśnie 10-11 września 2022 roku miało miejsce otwarcie Edukatorium Juliusz. O tym co to takiego, czy warto dowiecie się z jednego z poniższych akapitów. Czy na tym koniec ślaskiego i czeka nas wyłącznie droga do domu? Nie! Sprawdziliśmy jeszcze dla Was dwa miejsce – ruiny zamkowe. To bardzo ciekawe przypadki co zrobić z tymi ogromnymi pozostałościami po wielkich rezydencjach bogaczy. A trzeba pamiętać, że śląskie ze swoim przemysłem musiało mieć takich sporo.

Edukatorium Juliusz – kurs medycyny dla każdego!

Każdy z nas do czynienia ze szpitalami czy innymi jednostkami tak zwanej opieki zdrowotnej. Częstotliwość wizyt to wypadkowa genetycznego losowania, środowiska w którym żyjemy, własnej pracy nad utrzymaniem kondycji, diety, czasem przypadku i na pewno jeszcze innych czynników. Problem polega na tym, że dzisiejsza medycyna to w sporej części efekt dekad postępów i powiedzmy sobie szczerze – wiedzy, którą ciężko przyswoić od poziomu pewnego specjalizacji. Doskonale to pokazały ostatnie pandemiczne lata kiedy wiedza wymagała specjalizacji której nie sposób przyswoić przez media. Ale też to nie jest tak, że wcześniej było inaczej – brak wiedzy z reguły zwiększa ryzyko niepowodzeń w każdym obszarze naszego życia, nie tylko zdrowia.

Właśnie po to, by zmniejszyć to ryzyko, rybnickie muzeum wpadło na pomysł wykorzystania dużego budynku dawnego szpitala. Edukatorium Juliusz to cztery piętra z dziesiątkami sal w której przekonamy się czym jest medycyna. Wprawdzie kolejność zwiedzania jest dowolna to zdecydowanie lepiej zacząć od samej góry gdzie na początku poznamy jej dawną historię, a potem będziemy zagłębiać się w specjalizacje na niższych piętrach, aż do parteru. Każda ze spacjalizacji charakteryzuje się czytelnym kolorem dlatego łatwo sobie tę wiedzę kategoryzować.

Muzeum przygotowane jest w nowoczesny sposób i tak, znajdziemy tam masę wyświetlaczy to jednak nie przytłaczają. Pomimo tego, że wiedzy jest ogromna ilość to podręcznikowe definicje są przygotowane w przystępny sposób. Tylko no właśnie – przystępny sposób wymaga uproszczeń, a to ogranicza specjalizację. Budowanie jakichkolwiek przekazów dla ludzi to często balansowanie na granicy tych dwóch wyzwań zwłaszcza, jeśli chcesz zwrócić uwagę na szczegóły i jakość.

Przyznam, że jeszcze w takim miejscu nie byłem także – skala porównawcza nie istnieje, ale pod względem muzealnym to jest nowocześnie i śmiało to miejsce polecam. W Edukatorium Juliusz spędziliśmy około godziny. Za bilety zapłaciliśmy 10PLN/bilet, ale była to cena promocyjna w pierwszy weekend otwarcia. Potem cena ma wynosić 35PLN za bilet normalny. I tu właśnie dochodzimy do problemu. 35PLN za bilet sprawi, że muzeum będzie bardziej dla turystów skłonnych zapłacić za to jednorazowo. Tymczasem okoliczni mieszkańcy pójdą raz, zapłacą i tyle. A miejsce miałoby szansę stać się punktem regularnych odwiedzin dla mieszkańców miasta gdyby bilet dla nich kosztował powiedzmy 10-15PLN. W tak uniwersalnej wiedzy nie chodzi o to, by przeczytać raz, bo efekt będzie na tydzień, dwa. Uniwersalna wiedza musi być utrwalana, przypominana. Bo jeśli tego nie będzie to będziemy słyszeć głupoty w stylu „Jeśli wirusa nie widać gołym okiem to znaczy, że go nie ma”.

Zabytkowa Kopalnia Ignacy – niedoszacowałem potencjału!

Przypominam, że to był ostatni dzień wycieczki – przed nami jeszcze była kilkugodzinna droga do Poznania. Bardziej z obowiązku niż na podstawie merytorycznych informacji dodałem do planu jeszcze Zabytkową Kopalnię Ignacy. To zrewitalizowany kompleks po dawnej kopalni – ile już takich historii mieliśmy podczas tej wycieczki? Główną atrakcją, która afiszuje się miejsce są stuletnie maszyny parowe. Ta młodsza, choć wciąż w sile wieku jest cały czas sprawna i uruchamiana dla turystów.

Wita nas spory, darmowy parking. Dotarliśmy tuż po 11stej więc aut mało. Oczekiwałem dosłownie atrakcji na 15-20 minut. Bilet za niecałe 40PLN za osobę kosztował jednak sporo, ale jak wspomniałem wyżej – trochę z turystycznego i blogerskiego obowiązku to miejsce było w planie. Przy zakupie biletu jednak zaczęło się dziać. Kiedy Pani usłyszała, że jesteśmy z Poznania to zaczęły się pytania skąd w ogóle my się wzięliśmy w tym miejscu, o tej porze, i w sumie to każdy mówi z Poznania, ale to pewnie inna miejscowość… Turystów było niewielu, ale tutaj pojawił sie pierwszy pytajnik, że to zainteresowanie jest całkiem naturalne – wartość dodana takiej obsługi to rzecz bezcenna.

Bilet obejmuje wejście na salę wystaw (o tym za chwilę!), można też wejść na wieżę ciśnień, do małego centrum nauki tworzonego we współpracy z warszawskim Centrum Kopernik. Ale główna atrakcja czyli stuletnia maszyna parowa będzie uruchamiana dopiero o 14:00. Eh, nie zobaczymy, bo trzeba będzie się zbierać w trasę do domu. „To proszę powiedzieć jak Państwo skończą zwiedzać, zobaczę, co da się zrobić” – tą zagadkową zapowiedzią pani zostawiła nas na wystawie.

Co dokładnie sprawia, że musisz odwiedzić Kopalnię Ignacy?

Wystawa jest poświecona ogólnie rzecz biorąc industrializacji. Ale tyle powiedzieć to nic nie powiedzieć. W hali znajdziemy kilka już nam doskonale znanych kopalnianych artefaktów, ale przede wszystkim należy zwrócić na pomysł stylu. Industrialna Anglia i szczegóły niczym z filmu – tak można to opisać w jednym zdaniu. Wszechobecna cegła zamiast gładkich ścian, nowoczesne turystyczne atrakcje, ale bez nadmiaru dotykowych wyświetlaczy i to wszystko utrzymane w stylu zwanych przez miastowych „loftowym”. Na tej sali spędziemy sporo czasu, bo przypomnimy sobie o siłach ciśnień i generalnie o sile pary. Z bardziej charakterystycznych rzeczy znajdziemy takie wyzwania jak: uruchom lokomotywę, poprowadź zabytkowy ciągnik rolnik a jeśli rzeczywiście wolimy dotykowe wyświetlacze to na ogromnej ścianie możemy pokazać ikony industrializmu – przejeżdżający pociąg czy przepływający Titanic.

Wystawa industrialna w Zabytkowej Kopalni Ignacy

Spędziliśmy w tej sali naprawdę sporo czasu, a jeszcze dwie atrakcje po drodze (mieliśmy nadzieję, że tam lepiej oszacowałem czas) – zobaczyliśmy więc co jest na zewnątrz. Ogromny plac zabaw stanowi, że będzie to naprawdę jedno z ciekawszych miejsc na rodzinne wypady (to dopiero pierwszy sezon turystyczny Kopalni Ignacy!), do tego wspomniane minicentrum nauki (klasyczneo centrum doświadczeń przystępne dla dzieci) i wieża ciśnień na którą możemy wejść w cenie biletu. Oczywiście, że skorzystaliśmy – warto tam wejść i zobaczyć okolicę. Tutaj rzeczywiście widać pozostałości po kopalnii, ba w końcu udało się zobaczyć hałdę!

Wróciliśmy do miłej pani, że przeszliśmy chyba wszystko, ale musimy się niedługo zbierac więc maszyny parowej o 14stej nie zobaczymy, ale dziękujemy i „do kiedyś”. Tymczasem pani zabrała nas do budynku maszyny parowej. Przedstawiła nas dwóm panom, operatorom maszyny, którzy już pojawili się, by podnieść jej temperaturę na tyle, by była gotowa na swój pokaz. I tak nas zostawiła. My natomiast poznaliśmy dwóch panów którzy zmienili się z operatorów maszyny w pasjonatów, którzy w tej kopalni pracowali kiedy jeszcze funkcjonowała. To właśnie oni wraz z kolegami odrestaurowali tę maszynę, by mogła prezentować swoją industrialną potęgę w ten sposób co teraz. Wizyta miała być krótka tymczasem my spędziliśmy tak około 20-30 minut. Pomimo tego, że pracujemy w innych branżach to jeśli lubisz zdobywać wiedzę to prawdziwych pasjonatów można słuchać bez przerwy. Chyba widzieliśmy więcej niż przeciętna grupa. W żadnym momencie nie wspomniałem, że ta relacja znajdzie się na blogu. Jestem jednak pewien, że to jedno z najlepszych doświadczeń indywidualnego oprowadzenia. I to wszystko dzięki pani z obsługi od której chcielibysmy tylko kupić bilet.

Maszyna parowa w Zabytkowej Kopalni Ignacy

Jak mogę podsumować wizytę w Zabytkowej Kopalnii Ignacy? Z jednej strony była to niejako trasa specjalna. Z drugiej – miejsca po jakimś czasie się zamazują. Mylisz szczyty z tych mniej istotnych, muzea też. Ale podobno emocji i tego jak się czujesz nie zapomina się nigdy. I Zabytkowa Kopalnia Ignacy na zawsze pozostanie w szczególnym miejscu. Myślę, że za każdym razem kiedy będę odwiedzał okolice to zajrzę na ich stronę czy czegoś nowego nie otworzyli. Bo tak – plany idą dalej! Tymczasem wszystkim, nawet tym, którzy odwiedzą to miejsce w szczycie sezonu polecę to miejsce. Industrialna sala, miejsce rekreacji są tak charakterystyczne, że wystarczają do odwiedzin. A pomyśleć, że dużo nie brakło bym to miejsce pominął wszak trochę już tych kopalnii odwiedziliśmy…

Ruiny zamku w Tworkowie – świetlica wiejska?!

Ruiny zamków – jak wiecie to dość pojemne określenie. Czasem można znaleźć naprawdę okazałe rezydencje, które są szczelnie ogrodzone, czasem zarośnięte kilka cegieł a jeszcze innym razem turystyczne perełki będące totalnym zaskoczeniem jak chociażby ta z powrotu z Warmi i Mazur (TEN post). Z czasem i doświadczeniem można nieco więcej mniej oficjalnych informacji wyciągnąć ze zdjęć, z komentarzy Google’a, a czasem trzeba po prostu pojechać i sprawdzić. Często też te miejsca powoli upadają, bo wymagają ogromnych środków finansowych, a do tego prawo zabytku nie pozwala na dowolność modyfikacji.

Do zamku w Tworkowe docieramy bez problemu. Poza parkingiem tuż przed budowlą dostępny jest dodatkowy parking – możliwe, że w sezonie turystów tam jest zdecydowanie więcej. We wrześniową drugą niedzielę turystów jednak prawie nie było – może to przelotne deszcze odstraszyły zwiedzających. My jednak trafiliśmy na okienko pogodowe. Ogrodzone ruiny zamku z dostawioną budką dla ochroniarza – tak można to opisać. Rzeczywiście bardzo przypomina to pałac w Kamieńcu pod względem pomysłu choć tutaj mamy mniejszy teren, a co za tym idzie mniejsze możliwości organizowania wydarzeń. Do wnętrz zamku nie dotrzymy – wszystko jest zabezpieczone. Ale jedno skrzydło zamku wydaje się być zaadoptowane na potrzeby lokalne – chyba można tam zorganizować zebranie, coś jak lokalna świetlica?

Pałac w Tworkowie

Tutaj nie spędzicie dużo czasu. 10-15 minut, bo teren nie jest ogromny i jedyne co zrobicie to obejście zamku. Ale warto spojrzeć szerzej na to miejsce. Sporo ławek może czynić z tego terenu świetne miejsce do budowania lokalnych społeczności. Budka ochroniarza wyklucza też możliwość spotkania „ławkowego problemu alkoholowego”. Wizyta wymaga nadrobienia trochę drogi. Ale jeśli czasu mamy wystarczająca to moim zdaniem warto.

Ruiny pałacu w Sławikowie

Historia dla tego miejsca obeszła się w sposób mniej łaskawy niż dla Tworkowa. Pałac w Sławikowie nie ma przesadnie ustalonej daty powstania. Mówi się o XVIII-XIV wieku, ale brak badań archeologicznych nie definiuje dokładnie kiedy pojawił się w tym miejscu. W latach 90′ właścicielem była Agencja Nieruchomości Rolnych, a potem prywatny inwestor, który przekazał budynek gminie z powodu braku środków na jego rozwój. Aktualnie stanowi on własność gminy Rudnik, która spowalnia jego upadek, a dokładnie zajmuje się tym Fundacja Gniazdo. Wasze możecie postawić przed frontem pałacu, nie ma tam za dużo turystów.

Pałac w Sławikowie

I tutaj znowu pojawiają się pasjonaci – grupa osób skrzyknęła się i pałac w Sławikowie został uprzątnięty, w miarę ogrodzony, zabezpieczony i aktualnie jest udostępniany jedyne w wybrane dni, w określonych godzinach. Warto dopytać fundację na Facebook’u czy akurat wtedy planują być kiedy my tam będziemy. Trzeba jednak pamiętać, że to wolontariat – za oprowadzenie po kilku pomieszczeniach wewnątrz i pałacowych legendach nie pobierają żadnej opłaty, ale warto im dorzucić coś na środki dla obiektu.

Gdybyście jednak nie mieli możliwości wejścia do środka warto wejść do parku – z drugiej strony pałac prezentuje się równie świetnie, a dalej możemy przejść do ruin mauzoleum. Ten obiekt to niejako wyzwania w pigułce podobnych obiektów. Niby ogromny, z potencjałem, ale to oczekiwanie na upadek. Wprawdzie wolontariusze podczas sprzątnia kolejnych pomieszczeń znajdują małe rzeczy codziennego użytku, ale mają one głównie wartość sentymentalną – wszystko co miało wartość finansową zostało rozkradzione. Czy warto tutaj przyjechać? Specjalnie nie do końca. Ale obiekt jest w miarę po drodze w kierunku autostrady A4 z Rybnika czy pałacu w Tworkowie. Pojawia się on często na Instragromowych historiach o pałacowych rewitalizacjach, ale warto wiedzieć, że to niepełna rewitalizacja – to po prostu sprzątnięcie gruzów i walka z przyrodą pochłaniającą obiekt. Tyle wystarczy, by ruiny prezentowały się znacznie lepiej!

Pałac w Sławikowie

Podsumowanie

Ostatni dzień wycieczki Śląskie 2022 był niespodzianką. Przypadkowo zapoznany Juliusz, bez wątpienia konieczny do poznania Ignacy, a do tego ruiny pałaców były jednak dobrym zakończeniem wycieczki. To również sprawia, że wizyta w Rybniku jest niejako koniecznością podczas zwiedzania województwa śląskiego!

Przed nami było około 4 godziny drogi powrotu do Poznania gdzie najlepiej wybrać A4 przez Wrocław i S5. Ta część A4 jest państwowa, pamiętajcie, że musicie kupić bilet na stacji bądź w wybranej aplikacji! Na szczęście koszt około 10PLN jest akceptowalny – komfort jazdy wyższy, a do tego znaczna oszczędność czasu. A to ważne, by wrócić o 18-19stej do domu niż o 21-22.

To ostatni dzień wycieczki Śląskie 2022. By przejrzeć wszystkie wpisy zajrzyj do wpisu głównego: Polska na tydzień – Przewodnik – Śląskie na tydzień

2 myśli na temat “Śląskie 2022 – Ostatni dzień czyli Juliusz, Ignacy i zamkowe ruiny

Dodaj komentarz