Bardzo długo zwlekałem z wizytą w jednym z oddziałów Szreniawy – Muzeum Przyrodniczo-Łowieckim w Uzarzewie. Zwierzęta mające przypominać prawdziwe kojarzyły mi się z niską jakością wykonania, brakiem naturalności i generalnie marnotrawstwem przyrody przez człowieka, a do tego dodajmy, że szreniawskie oddziały bez inwestycji raczej prezentują „stary” typ muzealnictwa. Wizyta jednak zweryfikowała te przekonania, a poniżej dowiecie się dlaczego!
Dojazd i bilety
Do Muzeum najłatwiej dojechać autem, a do tego polecam drogę od strony drogi 194. Teoretycznie jest jeszcze opcja od Gortatowa, ale to droga gruntowa. Jest też opcja podróży rowerem jeśli kilkanaście kilometrów (dla mieszkańców wschodniego brzegu Warty) nie robi wrażenia. Na miejscu mamy darmowy parking na kilkanaście aut na terenie obiektu (po wjeździe bramą po lewej stronie).
Szreniawa w swoim zwyczaju udostępnia swoje obiekty za darmo w soboty więc tym bardziej kwestia cen nie powinna stanowić przeszkody. Czy standardowa cena 10PLN w inne dni (oraz dni kiedy odbywają się „biletowane wydarzenia”) jest w porządku? Moim zdaniem tak, ale do odwiedzin wtedy raz na kilka lat.
Główny budynek Muzeum – to naprawdę dobre muzeum!
Kierujemy się najpierw do budynku z czytelnym napisem „KASA” – również w soboty, by odebrać bezpłatny bilet. Tam właśnie mamy pierwszą część zbiorów uzarzewskiego oddziału ze zwierzętami. Dodatkowo jest również dostępny quest, którego etapy płynnie przeprowadzą nas przez wszystkie wystawy. Aczkolwiek przyznam, że czasem quest staje się celem samym w sobie – byle szybciej, byle do końca, bez zastanowienia przebiec po budynku. Polecam więc rozdzielić te dwie formy zwiedzania zwłaszcza, że możemy tam spędzić tyle czasu ile potrzebujemy.
Mówiłem o tym, że zwierzęta w takich miejscach są nienaturalne. Odwołuję. Przedstawione zwierzaki wyglądają naprawdę wiarygodnie. Możliwość spojrzenia z bliska na nie, na każdy ich detal daje możliwość pewnego rodzaju obcowania z naturą w sposób bezpieczny dla każdego. Wprawdzie muzeum nie jest super nowoczesne, ale na szczęście udało się uniknąć długich elaboratów o każdym ze zwierzęciu. To tylko krótkie podpisy o zwierzętach, które każdy z nas kojarzy i nie ma co ukrywać – każdy by się zanudził czytając encyklopedyczne hasła o wilkach czy dzikach. Z drugiej strony – gdyby były ciekawostki o najbardziej interesujących gatunkach może ciut lepiej zapadałoby to w pamięć. Aczkolwiek trochę tych informacji uzupełnia Quest.
Muzeum uniknęło jeszcze jednej rzeczy – zbędnego chaosu w podaniu informacji. Główny budynek muzeum tworzy 5 sal w których poznajemy nie tylko kojarzone z polskimi lasami niedźwiedzie czy wilki, ale w późniejszych przechodzimy do kanadyjskich grizzli czy możemy zobaczyć jakim sporym zwierzęciem jest mors. Później przejdziemy przez wystawę papug, by zakończyć dwoma salami zwierząt z Afryki gdzie flagową częścią jest „Wielka Piątka Afrykańska„. Regiony geograficzne nie mieszają się i nie zobaczymy lwa obok grizzly czy geparda obok wilka. To właśnie sprawia, że spacer po tym budynku naprawdę jest jednym z najważniejszych punktów wizyty w Muzeum.
Powozownia – najlepiej z dzieckiem!
Drugim naszym celem jest powozownia. Przekroczenie progu zwiastuje niestety powrót do czytania, ale warto przejść od razu dalej, by zobaczyć to co tutaj króluje czyli ptactwo. Od mniejszych osobników po drapieżne ptaki wliczając orła, którego wielkość musi zrobić wrażenie. I chociaż niektóre gabloty wyglądają jak sprzed poprzedniego wieku to możliwość zobaczenia kilkudziesięciu jaj różnego rodzaju ptactwa myślę, że zapadnie w pamięć dzieciom. Bo tak naprawdę powozownia wydaje się być stworzona właśnie dla nich.
Kolejną salą w tej części jest centralny podest wokół którego możemy zauważyć te mniejsze zwierzęta, które mogą już być doskonale znane dzieciom. Często jednak te zwierzęta przemykają gdzieś bokiem, tutaj możemy im się przyjrzeć z bliska, w bliskiej do naturalnej aranżacji. Ostatnie pomieszczenie niejako potwierdza przypuszczenia o grupie docelowej – dorośli raczej nie skorzystają z przedszkolnych krzesełek i stoliczków, ale spacer dookoła ich w temacie czterech pór roku jest świetna dla dzieci.
Pałacyk – myśliwi na przestrzeni wieków
Osobnym budynkiem do którego musimy przejść kilkanaście metrów jest pałacyk. Dowiemy sie tam przede wszystkim o fachu zwanym myślistwem. Wprawdzie pierwsze pomieszczenie to wręcz archeologia o tyle późniejsze, z pułapkami, a dalej z bronią używaną przez myśliwych na przestrzeni wieku mogą przykuć uwagę tych starszych. Warto również zwrócić uwagę na sam wystrój pomieszczeń – zwłaszcza ostatnie przed wyjściem na wystawę czasową – robi wrażenie, a na biurku leżą dwa egzemplarze gazet dla myśliwych.
Możemy jeszcze wejść po schodach na górę, by zobaczyć jak zwierzęta były przedstawiane, ale moim zdaniem jest to zbędne chyba, że ktoś lubi rysować.
Wystawa czasowa – przemyty świadome i nieświadome
Wprawdzie podczas mojej sierpniowej wizyty trwała już zmiana to na miejscu byłem również w czerwcu tego roku. Wtedy turysta mógł zobaczyć wystawę tymczasową skupioną na tym co aktualnie jest solą w oku historii myśliwych czyli kłusownictwie. Osobiście uważam, że zmiana to wielka strata dla muzeum o zmianie ekspozycji.
Wystawa była przygotowana we współpracy ze strażą graniczną i pokazywała przedmioty wykonane z nielegalnie pozyskanych zwierząt. Buty, torebki, biżuteria – typowy jarmark na wakacjach można powiedzieć chociaż zdarzały się też meble. Wiele z nich było na specjalne zamówienie klientów z wyolbrzymionym ego i portfelem, ale były też takie, które turyści próbowali przewieźć całkowicie nieświadomie kar prawnych oraz wpływu na środowisko.
Problem polega jednak na tym, że dzisiejszy konsupcjonizm wyzwala w nas instykty podczas których zapominamy o odpowiedzialności. Zrzucamy kontrolę na służby, na rządy, na wszystkich poza nami, a prawda jest taka, że każdy z nas kupując przedmiot niewiadomego pochodzenia przyczynia się pośrednio do takiego stanu rzeczy i popytu na to. Skoro jest popyt, to podaż się znajdzie i na tym zyskują kłusownicy. Jak wiecie z wpisu 5 punktów dlaczego ten blog jest inny niż reszta jestem logistykiem. Przekraczanie granic państw, kontynentów przez towar to dla mnie codzienność. Przeciętna osoba nie ma pojęcia jakim restrykcyjnym zasadom podlega każdy wwożony i wywożony towar. W teorii.
Pomimo technologii, pomimo regulacji prawnych ostatecznym decydentem pozostaje klient, każdy z nas. I nawet jak nie mamy wyolbrzymiałego ego, za dużego portfela to przewóz rzeczy, których prawo zabrania jest przemytem. A dwa – w obliczu masowej turystyki dokładamy wtedy swoją cegiełkę do niszczenia miejsc wyjątkowo kulturowo, przyrodniczo. To może sprawić, że pewne miejsce z którego zabraliście te kilka muszelek będzie jedynie wspomnieniem za kilka dekad. Taką siłę ma masowa turystyka i każdy z nas.
Podsumowanie
Jak zatem można podsumować Muzeum Przyrodniczo – Łowieckie w Uzarzewie? Świetne miejsce na wizytę z dzieckiem choć dostępność wystaw jest zależna od wieku dziecka. Dla dorosłych to przede wszystkim pomysł jako miejsce spaceru z dodatkowymi atrakcjami w postaci wystawy zwierzaków. Ale warto monitorować wystawy czasowe, bo możecie trafić na perełki. Plus pamiętajcie, że w sobotę wchodzicie za darmo, a fakt, że miejsce jest nieco oddalone od Poznania sprawiają, że ludzi tam niewiele.
Jedna myśl na temat “Muzeum Przyrodniczo – Łowieckie w Uzarzewie – Dlaczego tak długo zwlekałem z wizytą?”