Jordania 2022 – Niezapomniana doba na pustyni Wadi-Rum

To trzeci dzień z wycieczki „Jordania 2022 – Zobacz najlepsze atrakcje w tydzień (i miej czas na sjestę)„, którą miałem przyjemność odbyć na przełomie maja i czerwca 2022 roku. Więcej informacji (porady, inne miejsca) znajdziesz we wpisie zbiorczym.

Poprzedni dzień wycieczki znajdziesz tutaj: „Jordania 2022 – Zamek Al-Karak i sjesta w Rezerwacie Dana„.

Wczesna pobudka. O śniadanie poprosiliśmy na 07:00, by chwilę po 07:30 wyruszyć w podróż do Wadi Rum – pustyni wpisanej na listę UNESCO. Najkrótsza droga prowadzi Drogą Królewską, ale jej krętość jest ryzykowna czasowo dlatego lepiej pojechać jedyną jordańską autostradą – Desert Highway. Darmowa, przypominająca bardziej nasze krajowe drogi o dwóch pasach w każdą ze stron. Ale miejcie się na baczności z prędkością, bo przy terenach zabudowanych spotkacie klasyczne jordańskie progi zwalniające.

Organizacja wycieczki po Wadi Rum

Wadi Rum to obszar wyłącznej działalności Beduinów. Wycieczki, które organizują pośrednicy z turystycznej nadmorskiej Akaby często nawet nie wjeżdżają na ścisły obszar Wadi Rum, a jedynie krążą po okolicy. Ta oczywiście robi wrażenie, bo granitowe i piaskowe formacje skalne będziecie widzieć już z autostrady. Ale przez szybę i gdzieś w oddali to nie to samo. Plus spędzenie doby na pustyni ma jeszcze kilka plusów czyniących z tego jedną z najlepszych chwil jordańskiej wycieczki. Poza tym – to właśnie Wadi Rum jest wykorzystywane w filmach. „Marsjanin”, „Łotr 1. Gwiezdne wojny, „Transformers: „Zemsta Upadłych” – wymieniać dalej?

Pustynia Wadi Rum

Jak więc wybrać odpowiednią, sprawdzoną i dobrą firmę do takiej wycieczki? A co mi tam – jeszcze utrudnię! Beduini są podzieleni na klany i niektóre zwyczajowo nie mają wstępu na niektóre obszary. W tej sytuacji można wybrać tylko sprawdzone firmy i przyznam, że zasugerowałęm się tutaj poleceniem z przewodnika Jordania – Bzowski Krzysztof. Na Booking.com możemy zabukować nocleg w wybranym terminie w namiocie Rum Start Camp (Booking.com). Resztę dogracie w wiadomościach na Bookingu wybierając czy wolicie opcję pustyni na pół dnia czy cały dzień oraz kwestię kolacji. Z jednej strony kolacji brać nie trzeba, z drugiej – na pustyni żadnej knajpy nie znajdziecie, a do tego spróbujecie naprawdę dobrej jordańskiej kuchni. Także – bierzcie pełen pakiet, same noclegi są śmiesznie tanie, czystość jest na najwyższym poziomie a wielkość „namiotów” jak i łóżek zawstydzi niejeden hotel.

Dojazd do wioski Wadi Rum

Całodniowy pakiet atrakcji wymaga, by na miejscu stawić się najpóźniej o 10:30 w Wadi Rum stąd taka wczesna pobudka tego dnia. Zanim jednak dotrzemy do miejsca docelowego musimy dostać „wejściówki” na teren Wadi Rum w Wadi Rum Visitor Center (GoogleMaps). Jeśli macie JordanPass’a, wejściówki otrzymacie za darmo. Tutaj również możecie zakupić coś w sklepie, ale generalnie Wasz przewodnik będzie miał zapas wody dla Was. Warto tutaj również skorzystać z toalety, bo później będą raczej pustynne warunki.

Po ogarnięciu dokumentacji jedziecie do wioski Wadi Rum. Typowy plan zakłada pozostawienie auta na parkingu przy GuestHouse (GoogleMaps). Parking jest bezpieczny, darmowy i nie musicie się martwić o auto. Stamtąd zostaniecie zabrani pickup’em do biura firmy w której wybraliście wycieczkę, by uiścić płatność i lada chwila zacznie się Wasza pustynna przygoda. Miejcie jednak tyle ogarnięcia, by na tę jedną noc spakować najpotrzebniejsze rzeczy w jakiś mniejszy bagaż – to naprawdę wystarczy. Turyści pakujący standardowe wakacyjne walizki do pustynnego pickup’a wyglądają naprawdę zabawnie.

Pickup z Wadi Rum

Warto wiedzieć: RumStart Camp ma również swój prywatny, mały i równie bezpieczny parking nieco dalej w tym miejscu (GoogleMaps). Przesłali mi tę informację jednak na What’s App’a z polskim numerem który nie miał dostępu do internetu. Sprawdźcie wiec czy rzeczywiście musicie zostawiać auto przy GuestHouse, bo może czeka na Was wiadomość na What’s Appie.

Nie taka pusta ta pustyniaPustynia Wadi Rum

Co można robić na pustyni przez cały dzień? Przecież to skały. Oczywiście, imponujące na początku, ale czy każda z nich z czasem nie jest taka sama? I po kiego grzyba ta deska snowboardowa w tym pickupie? Okazuje się jednak, że atrakcji będzie sporo, ale sjesta też będzie. Każdy z przewoźników ma swój plan wycieczki. I chociaż szybko zauważymy, że raczej te plany są podobne, bo spotykamy tych samych kierowców w kolejnych punktach, o tyle warto przyjrzeć się im bliżej.

Frajda z jazdy na pace pickup’a po pustynnych bezdrożach, mijanki z wielbłądami robią świetny początek. Ale pierwszy punkt wycieczki mamy dość szybko po opuszczeniu wioski. Zatrzymujemy się przy namiocie gdzie możemy napić się beduińskiej herbata z ogniska, a Ci bardziej zaradni fizycznie mogą wdrapać się na punkt widokowy pod drzewem. Z dołu drzewo wydaje się odległe, ale skałki sprawnie pomagają w pokonaniu tej wysokości jak i dystansu. Warto jednak zadbać o przyczepne buty, bo może czasem stopa zjechać po bardziej wyślizganym kamieniu. Tutaj też dostrzegamy, że BHP tak naprawdę nie istnieje. Zejście, przerwa na herbatę i jedziemy dalej.

Skały okazują się jednak wyjątkowe. Niektóre po erozji wietrznej niesamowicie krągłe. Gdzie indziej przewodnik wysyła nas, byśmy przeszli przez wąwóz, a on nas odbierze z drugiej strony. Jeszcze inne zawierające prehistoryczne petroglify których historia sięga tysięcy lat wstecz. Przy jednym piaskowym wzniesieniu okazuje się po co była deska snowboardowa i każdy chętny moze spróbować swoich sił. Tarcie jednak zdecydowanie większe niż na śniegu chyba, że wybierzecie pagórek o znacznym nachyleniu terenu. Wtedy Fail Army jest Wasze.

Mówiłem, że BHP nie istnieje? Praktycznie na każdą ze skał możecie wejść. Pomimo ilości turystów, skały są szorskie i w miarę przyczepne przez co łatwo się po nich wdrapać wyżej. Chcesz zdjęcie na moście skalnym? Śmiało, tędy proszę. Zachód słońca na jakiejś półce skalnej? Nikt Tobie nie zabroni. Coś co w Europie byłoby ograniczone do platformy widokowej bądź skomercjalizowane tam w zasadzie nie istnieje. Nie istnieje też specjalistyczna natychmiastowa pomoc medyczna więc musicie po prostu uważać.

Pustynia Wadi Rum

Przerwa na… ?

W okolicy połowy dnia nasz przewodnik próbuje podjechać w upatrzone miejsce. Nie udaje mu się, prawie zakopuje auto. Ponawia próbę parę metrów dalej, również bez skutku. W końcu za trzecimy razem udaje mu się ustawić samochód w cieniu. Wysiada, bierze  matę i rozkłada ją w cieniu. Przerwa na modlitwę czy jak?

W żadnym wypadku. To czas sjesty. Przewodnik zaprasza nas na rozłożoną matę i mówi, że on przygotuje dla nas tradycyjny beduiński posiłek. My tymczasem mamy czas wolny. Książka, krzyżówki – śmiało. Nasz kierowca zbiera pustynny chrust, ma wszystko co potrzebne i tak po kilkudzieściu minutach mamy pustynny obiad przygotowany przez Beduina. Lokalny smak, klimat i przede wszystkim wspólne spożycie posiłku sprawiają, że tworzy się specyficzna więź. Aż żal zostawiać cokolwiek w garnku.

A po jedzeniu już nadchodzi prawdziwa sjesta. Mamy godzinę dla siebie, możemy nawet się zdrzemnąć, co rekomenduje nawet nasz kierowca. Słońce męczy więc drzemka wpada idealnie. Idealnie po to, by zakończyć dzień na pustyni.

Zachód słońca na pustyniPustynia Wadi Rum

Jeśli myślicie, że oglądanie zachodu będzie już w wiosce z przygotowanymi leżakami to jesteście w błędzie. Każda z firm ma swoją skałę. Przewodnik zawozi klientów pod nią i polecenie jest proste – znajdźcie sobie najlepsze miejsce do oglądania zachodu jakie możecie sobie znaleźć. Ci bardziej ryzykowni wspinają się wysoko, Ci bardziej ostrożni zostają niżej, ale każdy znajduje coś dla siebie. To czas na podsumowanie wrażeń pustyni. Marsjański krajobraz, niezwykła serdeczność przewodnika/kierowcy – z takich dni pamięta się chwile i warto je w tym momencie uporządkować. Zwłaszcza jak Twój najlepszy przewodnik przynosi Tobie jordańską herbatę. W tym momencie masz wszystko.

Zachód słońca następuje niespodziewanie szybko. Gwiazda naszego układu chowa się za skałami dość zwinnie, pora się zwijać. Podczas powrotu robi się momentalnie chłodniej, zwłaszcza wiatr jest odczuwalny podczas jazdy pickupem. Lądujemy we wiosce.

Beduińska wioska wieczorową porą

Po dotarciu do wioski dostajemy przydział do namiotu. Mamy czas na prysznic, bo nieco później czeka nas kolacja, ale wtedy zaczynaja się dziać magiczne rzeczy. Na zewnątrz jest ognisko wokół którego można usiąść. Ognisko to może za duże słowo, bo drewno zaledwie się tli, ale klimat wystarczy. W oczekiwaniu na godzinę kolacji siadamy, by odpocząć. Nie mija chwila, a dosiadaja się Beduini, którzy częstują nas herbatą z dzbanka, który stoi przy ognisku. Herbata w Rezerwacie Dana była z miętą. Tutaj nie mogę zidentyfikować smaku, ale jest jeszcze lepsza. Rozmawiam z Beduinem po angielsku, ale nie znam tego słówka. Zasięgu brak. Dopiero następnego dnia okaże się, że ziołem, które daje jordańskiej herbacie ten przecudowny smak jest szałwia.

Zaczynają schodzić się pozostali goscie naszego obozu. Kilkanaście osób. Nie idziemy jednak bezposrednio do jadalni, a najpierw za budynek gdzie mamy pokazane jak było przygotowane nasze jedzenie. W tradycyjny beduiński sposób czyli zakopane w ziemi w gorącym dole. Wow.

Jadalnia jest niezwykle jasna względem reszty obozu. Krótka rozmowa upewnia nas, że organizują tam również wesela. „Nie jest za ślisko na tych płytkach?” „Nie, jeśli wszyscy tańczą na boso„. Ma to sens.

My tymczasem nakładamy sobie wszystkiego po trochu. Mamy przegląd wielu jordańskich smaków. Niektóre mniej wyraziste, niektóre bardziej. Niektóre wypalają języki i powodują łzy. Ale trzeba spróbować wszystkiego. Mnie zaskoczyła… marchewka z tego zakopanego ogniska. Niby grillowane warzywa to coś znanego, ale marchewka o posmaku ogniska ma inny klimat.

Magia jest tam gdzie są emocje

Niektórzy, jak my, byli na całodziennej wycieczce. Niektórzy dojechali do obozu, jutro wcześnie rano wstają na wschód słońca i mają pystynną wycieczkę dopiero w planie. Nikt jednak nie idzie do namiotu po kolacji.

Rum Stars Camp

Wszyscy zbierają się przy tym ognisku parę akapitów wcześniej. Siadają z nami właściciele tego obiektu. Wyglądający niczym Jezus, Beduin 17stego pokolenia nalewa każdemu z nas herbatę. jego angielski jest dobry, ale znacznie lepszym posługuje się jego brat. „Co chcecie wiedzieć o Beduinach? Czy macie jakieś pytania?” Próbuje zagaić rozmowę. Ekipa na szczęscie jest otwarta, żądna wiedzy i odpowiada „Trudno powiedzieć. Powiedz o tym co uważasz za słuszne„. I tak zaczyna się magia.

Kilkanaście osób. Dobre parę godzin rozmów. O wszystkim i o niczym. O problemach pierwszego świata. O problemach beduińskiego świata. O tym, że Beduini w Petrze się sprzedali, ale to ich wybór tak naprawdę. O tym, że jeden z przewodników tak naprawdę nie wymaga wiele od świata, bo tak naprawdę świat przyjeżdża do niego, a on na pustyni ma wszystko co potrzebuje. No i ma dwa wilki więc w ogóle jest poza skalą. Ktoś rzuca pomysł kickstartera. Ktoś pyta o dalsze plany rozwoju wioski. Beduin 17stego pokolenia odpowiada – „Teraz mamy możliwość dla 50 osób. Więcej nie chcemy.”.

Te kilka godzin będą jedną z najlepszych chwil podczas całej jordańskiej wycieczki. Autentyczne rozmowy, mieszanka ludzi, którzy przypadkiem spotkali się pośrodku pustynii z różnych krajów, ale mieli wspólny pierwiastek – chęć poznania drugiego człowieka bez oceniania. To rzadkie w dzisiejszych czasach.

Koło północy została nasza czwórka i francuska para. Większość beduinów również opuściła ogniska i rozmawialiśmy z ostatnim. Nalewając herbatę dostałem możliwość awansu na beduina, ale wiem, że nie dałbym rady. To inny świat, którego trochę zazdroszczę. Ale z drugiej strony jestem zadowolony ze swojego życia. Może rzeczywiście jestem trochę jak ten Beduin z wilkami?

Nocleg i poranek

Noc mija przyjemnie. Przed pójściem spać podziwiamy jeszcze rozgwieżdżone niebo. Poranek ze śniadaniem również świetny. Small talk po angielsku z beduińskim kucharzem przygotowującym Tobie omlet napustyni to z pewnością dobry początek dnia. Odstawieni do auta kierujemy się do Akaby, ale o tym już w kolejnym poście.

Podsumowanie

Nie wiem ile było przypadku w tych magicznych kilku godzinach autentycznych rozmów w beduińskim obozie. Wiem jednak, że zrobiło to na mnie piorunujące wrażenie. Jeśli kiedyś zdecyduję się na ponowną wizytę w Jordanii, czysto rekreacyjnie to prawdopodobnie spędzę na Wadi Rum kilka dni. Bez zasięgu, bez żadnych problemów świata. Czasami piszę, że będąc w lesie odcinamy się od tego. Na Wadi Rum to odcięcie kompletnie innego poziomu. Naprawdę. Polecam każdemu z całego serca.

Sprawdź następny dzień wycieczki: „Jordania 2022 – Akaba – czas na wakacyjne lenistwo!„.

3 myśli na temat “Jordania 2022 – Niezapomniana doba na pustyni Wadi-Rum

Dodaj komentarz