Ojcowski Park Narodowy – Jura Krakowsko-Częstochowska po raz drugi

Pamiętacie post – Jak zacząć poznawać Jurę Krakowsko-Częstochowską? Plan na 2-3 dni ? Obiecałem, że jeszcze tam wpadnę i dokładnie rok bez jednego tygodnia dzielił te wyprawy. Tym razem postanowiłem sprawdzić atrakcje południowej JuryOjcowskiego Parku Narodowego z legendarną Maczugą Herkulesa i innymi skałami. Czy nie jest przereklamowany? Ile czasu potrzebujemy i jakie miejsca warto przejść, a gdzie pojechać? Zapraszam do lektury!

Dojazd i nocleg

Z pewnych względów wyjeżdżaliśmy z Poznania już w piątek, ale dopiero ok. 13stej. Ojcowski Park Narodowy jest znacznie bliżej Krakowa i nawigacje, jako domyślną opcję, sugeruję S5 do Wrocławia, a następnie płatną A4 (pamiętajcie, że na części A4 możecie zapłacić aplikacjami – wtedy jest taniej). Kilometrów jednak nadrobicie, portfel będzie lżejszy przez paliwo i autostradę, a zysk… 30 minut. Wybierzcie rozsądnie, bo przy naszym planie zdecydowanie bardziej sprawdziła się opcja darmowa.

Jedna uwaga – S1 w okolicach Katowiec lubi się korkować – warto rozważyć przejazd przez opisywane w Jurajskim poście Zawiercie zamiast darmowym odcinkiem autostrady A1 w połączeniu z S1. Zwłaszcza, że w Zawierciu dobrze zjecie, a z tym jest problem, bo przy wspomnianym odcinku A1 nie ma ani jednej restauracji. Dopiero na remontowanym S1 cudownie objawił się McDonald.

Gdzie spaliśmy? Na Booking.com moją uwagę przykuł obiekt Agrogosia położony w pobliskich Czajowicach. Niska cena (ok. 65PLN/osobodoba) wraz z dobrymi ocenami przekonały mnie do niej. Ważnym atutem jest również możliwość dojścia na szlak 10-15 min spokojną drogą, który doprowadzi nas do Ojcowa. Ocena po wizycie? Na pewno rozważę po raz kolejny! Przemiła właścicielka, dom prezentujący się lepiej na żywo niż na zdjęciach (!) i Luna – psiak witający wszystkich gości – zrobili takie wrażenie, że na pewno rozważę to następnym razem. Poza tym – czystość 100%. Dla leniwych można skorzystać z opcji ze śniadaniem (25PLN/os.), ale do dyspozycji jest też wspólny aneks gdzie możemy przygotowac kanapki. Dwa małe wiejskie sklepy są oddalone o 5 minut spaceru i bez obaw – można w obu płacić kartą.

Gdzie zjeść?

W piątkowy wieczór kiedy dojechaliśmy po wizycie w McDonaldzie (z akapitu o dojeździe) wystarczyła nam mała przekąska ze sklepu do którego zawitaliśmy wieczorem. W kolejnych dniach:

Sobota – wieczorna wizyta w Krakowie i kuchnia… hawajska ?!

Po długim, 4-5 godzinnym trekkingu byliśmy nieco zmęczeni, ale nie na tyle, by przeleżeć dalszą część wieczoru. Zaraz obok miejsca noclegu jest szeroko polecany Zajazd u Elizy, ale my stwierdziliśmy, że kilkanaście kilometrów w nogach to za mało… i pojechaliśmy do Krakowa (30 min drogi).

Parkując auto na TYM parkingu (koniecznie miejcie gotówkę!) przespacerowaliśmy się do centrum, a następnie na Kazimierz, by z polecenie znajomej trafić do Hilo specjalizującej się w kuchnii hawajskiej. I nie – nie wiedziałem czy mi to podejdzie. Ale obawy najpierw rozwiała obsługa – w końcu kiedy wchodzi do restauracji i słyszysz „Aloha!” to wiesz, że obsługa będzie dobra. A dania były równie świetne! Chrupiący kurczak (mój wybór), Mocoloco (wybór mojej dziewczyny), sernik (wspólny wybór, po pół na deser) świetnie nam przedstawiły kuchnię hawajską. Hilo będzie jedną z knajp przez które, gdy ktoś, gdziekolwiek wejdzie na temat dobrych knajp w różnych miastach to wtedy przypomni mi się Hilo i Kraków. Polecam!

Niedziela – powrót przez Zawiercie

W niedzielę po szlaku nie byliśmy na tyle głodni, by szukać jedzenia w okolicy. Wracając przez Zawiercie odwiedziliśmy Pizzerię Las, która rok wcześniej była zamknięta. To świetne miejsce ze smacznym włoskim jedzeniem. Miejsce do którego wpadają mieszkańcy, by spotkać się ze znajomymi, rodziną, a Ci preferujący zamówienie są skłonni czekać nawet 2 godziny za przyjazd pizzy! Jakby nie patrzeć – to cena jakości.

Jeśli jednak w Zawierciu poszukujecie alternatyw zajrzyjcie koniecznie do posta sprzed roku – tam sprawdziliśmy nieco więcej knajp!

Ojcowski Park Narodowy – Co zobaczyć?

Warto podkreślić tutaj, że pomimo swojej popularności to… najmniejszy Park Narodowy w Polsce! Pomimo swoich licznych szlaków warto jednak sprawdzić poniższe rady i sugestie, bo nie do końca wszystkie pomysły w przewodnikach są super.

Sobota – Hiking z Zamkiem w Ojcowie

Zostawiamy auto w agroturystyce i kierujemy się w okolice Groty Łokietka – jaskinia w której rzekomo ukrywał się król Władysław Łokietek podczas najazdów na ziemie polskie. My nie bylismy w grocie. Plan mieliśmy trochę inny przez co przynajmniej Wy nie stracicie czasu na miejsca w które iść nie warto. Mapę oraz instrukcje do kolorów szlaków jaką Wam proponuję znajdziecie TUTAJ. Ok. 3 godziny spaceru podczas którego nie musicie się spieszyć zwłaszcza, że traficie na podejścia, które na pewno Was zwolnią. Tylko proszę Was – weźcie porządne buty, bo naprawdę, ale pokaz przez mijanych ludzi był naprawdę pełen – emu, kozaczki, baleriny – do wyboru…

Najpierw zejdziecie niebieskim szlakiem przez legendarną Bramę Krakowską – to miejsce w którym wszyscy robią zdjęcia, ale równie ciekawy odcinek jest przed tym (idąc od strony Groty Łokietka). Następnie kierujemy się w prawo, wzdłuż rzeki czerwonym szlakiem, by w pewnym momencie pojawiły się schodki w lewo oznaczone zielonym kolorem. Ten szlak nie przykuł początkowo mojej uwagi na mapie, ale podobno widokowy. I tak, potwierdzam. Trzeba się wspiąć, to prawda, ale widoki na Wąwóz Prądnika są naprawdę świetne i to właśnie jeden z widoków jakie powinniście zapamiętać z Ojcowskiego Parku Narodowego.
Dolina Prądnika

Następnie będzie zejście (przy nieczynnej Jaskini Ciemnej) i zacznie się spacerowy odcinek zielonego szlaku którym dotrzecie do Zamku na Skale położonego w samym Ojcowie. Wejściu do grodu przy skale jest ikoną Ojcowskiego Parku Narodowego, a po jej przejściu możemy skorzystać z kilku rzeczy jakie tam znajdziemy. Taras widokowy to miejsce gdzie każdy wpada i robi zdjęcie, ale warto wspiąć się również na punkt widokowy obok wieży. Ci, którym wspinać się chwilowo nie chce, mogą odpocząć na jednej z ławek bądź poczytać o ruinach, które również tam znajdziemy. W pomieszczeniu znajdującym się za to nad bramą możemy zobaczyć model zamku z czasów świetności. Moim zdaniem warto zapłacić te 18PLN za bilet.

Następnie powrót drugą stroną i czarnym szlakiem kierujecie się w okolice Groty Łokietka gdzie zaczynaliśmy nasz spacer.

Niedziela – Jaskinia Wierzchowska Górna + Maczuga Herkulesa + Zamek Pieskowa Skała

Koniecznie wstajecie o 08:30, by zjeść śniadanie, a o 09:45 zaparkować na TYM parkingu. Jaskinia Wierzchowska GórnaNastępnie macie 10 min spaceru do Jaskinii Wierzchowskiej Górnej za drogowskazami – najpierw w dół, a potem w lewo i zobaczyć wkrótce po lewej stronie małą chatkę gdzie kupicie bilety (20PLN/osoba) – zapłacicie jednak tylko gotówką! Trasa turystyczna w jaskinii, która jest jedną z najdłuższych w Ojcowskim Parku Narodowym na pewno wprowadzi Was w podstawy jaskiń (a może ktoś z Was zechce zostać speleologiem?). Dlaczego jednak warto przyjechać na pierwsze wejście o 10tej? By zobaczyć dziesiątki śpiących, zwisających nietoperzy. Tego nie uświadczycie po entej wycieczce w ciągu dnia 😉

Teraz możecie przejechać się drogą z górskimi zakrętami w okolice Maczugi Herkulesa. Widzę jednak, że Google Maps domyślnie podpowiada gruntowy skrót, ale nie korzystajcie z niego – chodzi o to, by przejechać drogę z Zamku w Ojcowie, który zwiedzaliśmy wczoraj do okolicy Maczugi Herkulesa oraz Zamku w Pieskowej Skale. Dlaczego autem? Bo… szlaki prowadzą przez las i niewiele z nich widać. Zamienilismy nawet słowo z niezwykle miłą Panią z kasy Ojcowskiego Zamku, która podrzuciła pomysł, że bardziej widokowa jest jezdnia. Bezpieczeństwo i komfort jednak ważniejsze, wybraliśmy las i… potwierdzamy. Ten szlak czerwony jest trochę bez sensu.

Maczuga Herkulesa to kolejny widok, który powinien Wam przywodzić na myśl Ojcowski Park Narodowy, a nad nią góruje odrestaurowany Zamek w Pieskowej Skale. My dotarliśmy tam na pieszo z Ojcowa, ale kolejka do Zamku zniechęciła nas do wejścia choć jego front wyglądał ciekawie. Będzie jeszcze okazja, na pewno.

Powrót – Zamek w Rabsztynie

Mając jeszcze dodatkową godzinę można rozważyć brakujący zamek z zeszłego roku czyli Zamek Rabsztyn położony obok Olkusza. Jego parking znajduje się TUTAJ, kosztuje 5PLN – płatne u pani obok toalet. Spacer do Zamku zajmie nam ok. 5 minut i trafiamy do naprawdę solidnie odrestaurowanego zamku. Cześciowo odbudowany naprawdę dobrze się wpisuje we wszystkie Orle Gniazda, ale… no właśnie. Będąc rok temu w Zamku Bobolice miałem okazję dowiedzieć się, że znalazła sie masa krytyków, że „zamek tak nie wyglądał”.

Zamek Rabsztyn

Tymczasem w Zamku Rabsztyn mamy szklane balustrady oraz kawiarnię wewnątrz wraz z kawiarnianymi stolikami na jego dziedzińcu. I spokojnie ponad setka turystów robiących zdjęcia niczym japońscy turyści. Niestety porządnego przewodnika brak – chyba, że ściągniesz aplikację i będziesz słuchał cierpliwie. Nie mówię, że setka osób wybiera, że jest to dobre podejście. Ale bez chwilowego zastanowienia się mógłbym stwierdzić – ładne, kawiarnia jest, odwiedzajcie. Tymczasem Zamek w Bobolicach moim zdaniem jest odrestaurowany znacznie bardziej zamkowego klimatu niż Rabsztyn. A może ja mam dziwne podejście i Wy również wolicie nowoczesne zamki?

Podsumowanie

Na Ojcowski Park Narodowy potrzebujemy weekendu. Tak, spotkamy tam sporo ludzi w najpopularniejszych miejscach. Nie, nie są to górskie wyzwania, a bardziej „krótkie podejścia”, które każda osoba sprawna fizycznie powinna pokonać. Warto jednak rzeczywiście przeczytać ten post jak go zwiedzać, bo można się „sparzyć”.

2 myśli na temat “Ojcowski Park Narodowy – Jura Krakowsko-Częstochowska po raz drugi

Dodaj komentarz