Wpis jest częścią serii Powiat na Weekend gdzie sprawdzamy jakie atrakcje ma do zaoferowania każdy powiat w wojewóztwa wielkopolskiego.
Tym razem za cel obrałem powiat na wschodnim skraju województwa wielkopolskiego. Powiat turecki brzmi egzotycznie z samej nazwy, a do tego na jego terenie jest miejsce, które niektórzy nazywają – Lazurowe Jezioro. Wprawni poszukiwacze atrakcji znajdą tam jeszcze kilka rzeczy, ale nie wszystkie są warte odwiedzin. Które warto? Które wręcz musicie zobaczyć? A które są przereklamowane? Tego dowiecie się w tym wpisie!
Warto wiedzieć jak planować zwiedzanie
Przez swoje skrajne położenie droga po atrakcjach to bagatela prawie 350 kilometrów i ponad 5 godzin w samochodzie. Dlatego moim zdaniem warto to połączyć z wizytą w Termach Uniejów albo – tak jak my – z noclegiem w Łodzi. Właśnie dlatego post „Dlaczego muszę wrócić do Łodzi?” miał aktualizację kilka tygodni temu. 🙂
Ruiny zamku Grodzieckich w Wyszynie
Wyszyna to jedna z gmin powiatu tureckiego i to do niej najlepiej dojechać z Poznania. Na jej terenie znajduje się pozostałość po zamku z XVI wieku. Tak, „pozostałość” zdecydowanie lepiej opisuje to co jest na miejscu niż „ruiny”. Ruiny kojarzą mi się bardziej z Jurą Krakowsko-Częstochowską (dwa wpisy o tym były – TUTAJ oraz TUTAJ), a tutaj jedynym fragmentem, jaki pozostał to baszta (GoogleMaps). Teoretycznie można dojechać autem, praktycznie lepiej zostawić je na parkingu sklepu spożywczego tuż przed wjazdem w ulicę Akacjową. Stamtąd mamy zaledwie parę minut spaceru leśną drogą.
Rzeczywiscie – miejsce może wydawać się urokliwe, ale tylko na pierwsze wrażenie. Baszta oraz staw mogłyby być idealnym miejscem na maleńki park, ale najprawdopodobniej teren jest w rękach prywatnych. Otwarta brama pozwala wejść, zobaczyć, ale… to tyle. Można spojrzeć, zrobić zdjęcie i zawrócić. Czyli – na turystykę lokalną (rower) „tak, warto”, ale na turystykę samochodową – „atrakcja poniżej średniej”.
Ruiny spichlerza dworskiego w Brudzewie
Brudzew to kolejna wieś w okolicy Turku. Zachęceni informacjami o ruinach spichlerza postanowiliśmy sprawdzić to miejsce. Informacje w internecie mówiły o tym, że aktualny, prywatny właściciel zamierza czynić postępy, by obiekt nie popadł w kompletną ruinę i zniszczenie, a jednocześnie pozostał dostęp osobom postronnym.
O ile dojazd jest banalnie prosty (GoogleMaps), o tyle teren jest ogrodzony i wejście na posesję byłoby najzwykleszym wpraszaniem. Zza płotu obiekt wyglądał rzeczywiście całkiem Instagromowo. Ruiny budynku na wysokość dwóch czy nawet trzech pięter robią wrażenie. Ale cóż – wpraszać się nie będziemy, jedziemy dalej.
Zespół dworsko-pałacowy w Słodkowie
Jadąc od strony Brudzewa nadrobiliśmy kilka kilometrów, by dotrzeć do placówki Biblioteki Publicznej (GoogleMaps). Lokalne portale mówiły o starym dworku i parku przylegającym do niego, a czasem takie zdawkowe informacje pozwalają odkryć naprawdę perełki.
Niestety tutaj nic takiego nie spotkamy. Owszem, dworek jest, ale taki jakich dziesiątki w województwie. Stosunkowo niewielkie dworki zostały przebudowane na aktualne potrzeby – niektóre pełnią funkcję wielorodzinnych budynków mieszkalnych, a niektóre właśnie pełnią funkcję publiczną. Nie pozostawiam bez słowa parku – trudno nazwać to w ogóle parkiem skoro jedyna widoczna ścieżka jest od furtki do biblioteki. Minęło kilka dekad od przecietnego wyglądu takich parków – w takich zaniedbanych miejscach ludzie nie chcą już spędzać czasu.
Jak dla mnie zatem – droga nadrobiona bez sensu.
Turek – tutaj musicie wpaść!
Turek to stosunkowo niewielkie miasteczko. 25 tysięcy mieszkańców nie robi z niego ważnego gracza na lokalnym rynku zwłaszcza kiedy Konin jest tak blisko. Jego historię i najważniejsze uliczki poznacie jednak za pomocą quest’a, którego sprawdziliśmy dla Was.
Quest „Tour de Turek” zaczyna się pod ratuszowym zegarem na lokalnym Rynku. Trochę przypomniał mi podpoznańską Mosinę przyznam szczerze. Podobnie jak przez Mosinę, przez Turek również przebiega rzeka. Nie została ona jednak wykorzystana na zaproponowanej trasie. Na niej poznajemy budynki na głównym placu miasta gdzie uwagę zwracają daty na budynkach. XIX wiek w takich miejscach nie pojawia się zbyt często.
Zaraz po tym przechodzimy do lokalnej katedry – kościoła imponującej wielkości. Normalnie w ogóle bym tam nie zajrzał, ale quest mnie do tego zmusił i… wow! Ale tam jest kolorowo! Pochodząc z pierwszej stolicy Polski i przez wiele lat oglądając surową katedrę gnieźnieńską, turecki kościół zrobił na mnie wrażenie.
Kolejnym etapem jest spacer deptakiem (trochę mi za to przypomniał Kępno) gdzie na jego końcu skręcamy w prawo. Tam zapoznamy się z historią charakterystycznych domów tkaczy, którzy kiedyś stanowili ważną część obywateli miasta. Jeszcze tylko kilka punktów i wrócimy tuż obok Rynku. Hasło mamy, ale pieczątki nie udało nam się dojrzeć w miejscu gdzie powinna być.
Wysoka temperatura sprawiła, że lody były w tym momencie idealnym rozwiązaniem. Pozwoliło to spojrzeć na miasto z perspektywy ławki i podsumować spacer. Quest był naprawdę dobry, przeprowadził nas przez historię miasteczka. Samo miasteczko jest warte odwiedzin moim zdaniem dla każdego kto chce poznawać więcej i więcej.
Lazurowe Jezioro – Osadnik Gajówka
Influencerzy wymyślający marketingowe hasełka dotarli tutaj. Osadnik Gajówka to zbiornik wodny, który tak naprawdę jest składowskiem odpadów po kopalni Adamów. Trafiają tutaj popioły i żużle co sprawia, że woda ma silnie zasadowy odczyn. Kąpiele są zabronione. Tyle z faktów, które przeczytacie wszędzie, a teraz pora na weryfikację innych głupot, które są w internecie.
Punkt widokowy nie istnieje. Masa stron (niestety z pierwszych linków Google’a) przekleja informację, że w północnej części jeziora jest miejsce gdzie można oglądać panoramę zbiornika dodając wysokość do notki – 115m n.p.m. („wow, ale wysoko!”). Bzdura. W tym miejscu (GoogleMaps) zlokalizowany jest dziki parking. Po przejściu przez jezdnię pomożemy przejść pod podgiętym drucianym ogrodzeniem na którym wisi tabliczka „Wstęp wzbroniony”. Artykuły, które mówiły o punkcie widokowym mają już dobre kilka lat i może kiedyś tam było, ale teraz nie ma. Kopalnia zastanawia się nad wykorzystaniem tego terenu i udostępnieniu, ale powiedzmy sobie szczerze – to nie jest ich profil działalności. Miasto natomiast konsekwentnie twierdzi, że to teren kopalni. A żądni widoku lazurowej wody turyści? Przechodzą pod płotem wciągając tam rowery, piknikowe zestawy i spacerują wzdłuż zbiornika pomimo ryzyka zapadnięcia w grząski grunt. Niektórzy specjalnie przyjeżdżają tam na zaręczyny z tego co widziałem.
Druga sprawa – pora zdjąć okulary i filtry Instagramowe. Woda nie jest tak błękitna jak sugeruje to popularna nazwa. Kolor jeziora znacznie różni się od nieba, które jest wzorcem dla lazurowego koloru. Może i uśmiech wywoła czystość wody (ale co po tym skoro przez odczyn wody nic tam nie żyje?) oraz piasek układający się niczym na obrazkach z wakacji. Podczas naszej czerwcowej wizyty parking był zajęty przez kilka samochodów. Jednak kiedy widziałem zdjęcia z najazdów turystów to naprawdę mam wrażenie, że to była jakaś zbiorowa halucynacja.
Także – można / nie można. Oficjalnie zgodnie z przepisami – nie. Praktycznie nie ma najmniejszego problemu, by zweryfikować ile prawdy jest w lazurowym kolorze zbiornika.
Zapora Skęczniew i zbiornik Jeziorsko
Na styku województw – wielkopolskiego i łodzkiego jest jedna z największych zapór w Polsce. Normalizuje ona Wartę czyniąc z wody koło zamachowe ekologicznej elektrowni wodnej. Inwestycja byłą realizowana ok. 50 lat temu i kosztowała miliard złotych. Dodatkowo – zapora przyczyniła się do utworzenia zbiornika Jeziorsko, który teraz jest wykorzystywany nie tylko przez ludzi, ale też przez przyrodę. To właśnie woda pomogła sprawić, że ptaki tak bardzo polubiły to miejsce, że utworzono ornitologiczny Rezerwat Przyrody „Jeziorsko”.
A wykorzystanie akwenu przez ludzi z pewnością zobaczymy wjeżdżając na zaporę. Najpierw zobaczymy plażujących ludzi na brzegu. A kiedy dotrzemy na środek zapory, gdzie zlokalizowano mały, darmowy parking (GoogleMaps) bedziemy mogli spojrzeć na nie prawie w całej okazałości. Na pewno zauważymy jego ogrom – 42 kilometry kwadratowe robią wrażenie. A przy odrobinie szczęścia będziemy mieli pokaz różnych aktywnosci wodnych jakie tutaj się odbywają. Skutery wodne, motorówki – bardzo proszę.
Po drugiej stronie zapory – możemy spojrzeć już za to na Wartę jaką znamy. Zrobiła co do niej należało i płynie dalej. Przyda się w innych miejscach.
Podsumowując – moim zdaniem warto. Nie wiedziałem nawet, że mamy taką perełkę w Wielkopolsce przyznam szczerze. A jednak jest to unikat – w innych powiatach jeszcze tego nie widzieliśmy i raczej wielu nie zobaczymy.
Największe żydowskie getto w Polsce – Nowy Czachulec
Kierujemy się już w kierunku Poznania, ale po drodze mam jeszcze jeden punkt, który znalazłem w czeluściach sieci. W niepozornym Nowym Czachulcu było jedno z największych gett w Polsce. Ponad 1700 hektarów było oznaczone jedynie palikami. Polaków wysiedlono, a na miejscu pozostawiono kilku tysiecy Żydów, którzy walczyli o utrzymanie. Getto rozwiązano w 1942 roku, a ostatnie tysiąc osób wywieziono do getta łódzkiego.
Dziś przypomina o tym małe miejsce pamięci (GoogleMaps / przy drodze też są drogowskazy). Bez wielkich pomników, ot przystanek przy leśnej drodze gdzie zasięg słaby. Można dojechać autem od strony wsi Kowale, będzie ono po lewej stronie. Dojście wzdłuż drewnianych barierek będzie widoczne z auta. Samochód pozostawiony na skraju leśnej drogi nikomu nie przeszkadza. Zawracać też nie musimy – kiedy pojedziemy dalej na wprost szeroką leśną drogą to dotrzemy do asfaltowej w Starym Czachulcu gdzie zasięg już się pojawi.
Z jednej strony warto wiedzieć, że takie miejsca niestety były. Z drugiej – miejsce bardziej nadaje się na lokalną turystykę rowerową. Pozostawiam więc Wam do samodzielnej decyzji czy warto.
Podsumowanie
Powiat turecki to wyprawa na cały dzień. Turek, zapora Skęczniew, ewentualnie Osadnik Gajóka (Lazurowe Jezioro) wraz z potencjalnym miejscem po wiejskim getcie w Nowym Czachulcu. Moim zdaniem korzystając z bliskiej odległości połączyć to z wizytą w Łodzi. Wprawdzie w Łodzi wszystkiego nie zwiedzicie (więcej o łódzkich atrakcjach tutaj: „Dlaczego muszę wrócić do Łodzi?„) to pamiętajcie, że czasem warto spać poza domem. Ot tak, posiedzieć na OFF’ie zamiast na Kontener.ART.