Wpis jest częścią serii Twierdza Poznań, która ma na celu przybliżenie Wam aktualnej sytuacji z fortami i ich dostępnością dla turysty, który niekoniecznie musi być zaznajomiony z „turystyką forteczną”. Seria składa się z trzech wpisów:
- Twierdza Poznań – Część I – Dostępne codziennie
- Twierdza Poznań – Część II – Na własną rękę
- Twierdza Poznań – Część III – Dni Twierdzy Poznań 2018 (tutaj jesteś)
Z wcześniejszych moich wpisów można odnieść wrażenie, że nie przepadam za oglądaniem zabytków. Generalnie jest to prawda, ale też niepełna – uwielbiam za to odwiedzać historyczne miejsca których znaczenie nie zakończyło się z funkcjami ów budynków, ale w czasach obecnych można dopatrzyć się, w większym bądź mniejszym stopniu, wykorzystanie rozwiązań, które były pomocne w czasach świetności tych historycznych miejsc.
Do takich fundamentów dzisiejszego Poznania bez wątpienia należy wliczyć Twierdzę Poznań, która jest (jak Wikipedia mówi) zbiorem fortyfikacji z przełomu XIX oraz XX wieków, a co więcej jest jednym z największych tego systemów w Europie. Tyle z teorii ogólnej. Praktycznie to wygląda tak, że najważniejszy punkt fortyfikacji zamienił się w park Cytadelę gdzie możemy spotkać się oczywiście z murami z czerwonej cegły, muzeum militarne też tam jest nieprzypadkowo. Pozostałe 18 fortów w różnej formie przetrwało do czasów dzisiejszych – kilka z nich jest w pełni działającymi muzeami, kilka zaczęła pełnić funkcję bardziej cywilną jak magazyny czy miejsca działania firm, a kilka jest pod opieką pasjonatów, którzy udostępniają obiekty rzadziej (np. raz w miesiącu). Dlatego też prześwietną inicjatywą są Dni Twierdzy Poznań, które pozwalają ludziom za znikome pieniędze zwiedzić wiele niedostępnych na co dzień obiektów na których wiele ludzi za dzieciaka spędzało tam swój czas. Ci sami ludzie też podczas zwiedzania dodawali własne komentarze do opowieści przewodników co tym bardziej wprowadzało w klimat dość niedawnej historii miasta.
Samemu również skorzystałem z okazji i zwiedziłem przez dwa dni kilka obiektów. Warto dodać, że ogólnie miescówek jest tyle, że zwiedzenie wszystkich jest bardzo trudne pomimo tego, że transport w tym roku ułatwiały dwie linie autobusowe, które pozwalały dostać się do każdego obiektu. Osobiście jednak tradycyjnie wybrałem auto, ale należy też pamiętać, że w niektórych miejscach może być problem ze znalezieniem miejsca na zaparkowanie samochodu.
Fort VI - Kliknij, by rozwinąć
Na początek wybrałem się do Fortu VI niedaleko ulicy Luteckiej. Warto było przyjechać przed oficjalnym otwarciem, by w spokoju zaparkować auto – możliwości ograniczone na to. Ogólnie miejsce jest dostępne raz w miesiącu, szczegóły TUTAJ, ale Dni Twierdzy Poznań zostały świetnie wykorzystane przez opiekunów obiektu. Generalnie obiekt jest bez literki przy liczbie czyli jest fortem głównym (z literką są nazywane pośrednimi i są mniejsze). Jest dość duży by spędzić tam na spokojnym zwiedzaniu 30-45min, a warto też podkreślić, że oferują aplikacje mobilną na smartfony Fort Poznań (zarówno dla iOS oraz Android) co pomaga samodzielnie dowiedzieć się dużo rzeczy o obiekcie. Zwłaszcza, że przez swoją wielkość i świetne zachowanie jest popularny wśród zwiedzających podczas Dni Twierdzy Poznań. Możemy więc przejść się po wielu miejscach, które pełniły różne funkcje podczas mobilizacji – to samo w sobie jest ciekawe, ale to co było podczas tego weekendu należy docenić z osobna. Każda lokalizacja była jakoś przygotowana tematycznie – a to kuchnia, a to szpital, a to wystawa zdjęć fortyfikacji w Europie, a to bardziej mroczne klimaty. Nie zapominajmy też o obecnej grochówce wojskowej, pasjonatów przenoszących nas w czas stulecie wcześniej. Na uznanie zasługuje też wystawa zabytkowych samochodów wojskowych oraz mała rekonstrukcja. Co do ostatniego ciekawostką był fakt, że zabrano się za wojnę w Jugosławii co już mówi o bardzo niedalekiej historii. Bez wątpienia scenariusz był ciekawy pomimo tego, że samo w sobie trwało to dość krótko i nie było specjalnie widowiskowe. Warto jednak pamiętać, że na pokaz przyszło wiele rodzin z dziećmi a, że parę razy delikatnie huknęło to i owo to pojawił się też płacz najmłodszych. Uważam jednak, że było optymalnie choć oczywiście znaleźli się rodzice, którzy twierdzili, że huknęło za głośno. Cóż… jestem przekonany, że w Jugosławii baniek mydlanych zbyt wiele nie było, a Aleja Snajperów, którą przechodziliśmy to nie wynalazek popkultury czego prawdopodobnie nie do końca wszyscy rozumieją…
Na pewno jednak obiekt można uznać za kompletny podczas Dni Twierdzy Poznań – dowiemy się tam wszystkiego co powinniśmy wiedzieć jako podstawę o fortach i na pewno powinien być uwzględniony jako jeden z pierwszych do odwiedzenia.
[collapse]
Fort Va - Kliknij, by rozwinąć
Zaraz po szóstce przejechałem przez Rondo Obornickie, by dotrzeć lada moment do mniejszego fortu oznaczonego numerem Va. Na początku byłem nieco zaskoczony, bo okazało się, że teren wokół fortu jest miejscem treningów ludzi przygotowywujących się do ciężkich biegów pokroju RunMaggedon. Co więcej – na tyłach fortu jest Laserowy Paintball więc nie do końca da się wczuć w klimat, ale co się później okazało – każdy fort ma teraz coś szczególnego pomimo tego, że projekty były te same. W „piątce a” zostaliśmy oprowadzeni przez umundurowanego przewodnika, mogliśmy zobaczyć kilka ciekawych miejsc i sam fort, ale praktycznie detal różniący od wszystkich był już na początku – możliwość podniesiania i opuszczenia mostu pomimo tego, że trzeba było użyć trochę siły w paru facetów była świetnym doświadczeniem i na pewno to wprowadziło w klimat bardziej. W samym obiekcie jednak nie było przesadnie dużo atrakcji i wystaw – opiekunowie skupili się rzeczywiście na samej historii miejsca. Jest również możliwość jego odwiedzenia poza tym szczegółnym weekendem, ale bardzo rzadko, szczegóły TUTAJ. Dodam tylko, że obiekt rok wcześniej był niedostępny z powodu brakujących rąk do pracy jeśli więc jarasz się takimi klimatami możesz rozważyć dołączenie do zespołu 🙂 Warto jednak pamiętać, że jest to mniejszy fort – moim zdaniem pozycja nieobowiązkowa (na razie).
[collapse]
Fort IVa - Kliknij, by rozwinąć
Kolejny fort pośredni z mniejszych i kolejny mający coś szczególnego. W tym wypadku jest to fakt, że… został wysadzony. Teoretycznie więc nic ciekawego, praktycznie po wysłuchaniu przewodników w poprzednich miejscach, interesująca jest techniczna kwestia budowy takich umocnień, ale też zejście do jednej z kaponier. Należy też docenić pasjonatów prowadzących też to miejsce – ogromna wiedza plus rekwizyty czynią ten obiekt dobrym na późniejszą wizytę, gdy już będziemy wiedzieć co z czym powiązać w tych całych fortyfikacjach.
[collapse]
Fort III - Kliknij, by rozwinąć
Obiekt położony na terenie Nowego ZOO w Poznaniu i generalnie czynny. Problem jednak polega na tym, że normalnie, by go odwiedzić trzeba nabyć bilet do samego ZOO, który tani nie jest, a podczas Dni Twierdzy Poznań można to pominąć ponieważ przewodnik eskortuje grupę od bramy ZOO. Obiekt też jest ogólnie mówiąc bliźniaczy do Fortu VI o którym pisałem wyżej, ale należy dodać, że został rozbudowany ponieważ służył jako fabryka podczas okupacji niemieckiej. Również bardzo duży, nieco mniej pokoi tematycznych jak w VI, nieco mniej dostępny teren wokół jak i niedostępne zwiedzanie samodzielnie. Jakkolwiek uważam, że warto zwiedzić – robotę robią zwłaszcza przewodnicy, którzy dość mocno wciągają nas w klimat obiektu jak i dzielą się swoją pasją prezentując niektóre rzeczy z własnych kolekcji.
[collapse]
Schron przeciwlotniczy pod Parkiem Wilsona - Kliknij, by rozwinąć
Bardziej ciekawostka niż miejsce do odwiedzenia. Kilka korytarzy pod Parkiem Wilsona, tuż obok Palmiarnii, którymi można się przejść. Obiekt też jest dostępny co jakiś czas, ale niezbyt opłacalny moim zdaniem, zdecydowanie lepiej to wygląda podczas DTP jeśli już. Zdecydowanie tutaj należy docenić wiedzę Pani Przewodnik, która serwuje masę faktów o historycznym Poznaniu i najbliższych okolicach schronu. W samym obiekcie natomiast nie ma zbyt wiele miejsca na jakiekolwiek wystawy, jest ciemno, idzie się z latarkami więc jak wspomniałem na początku – bardziej ciekawostka, zdecydowanie nie należy do obowiązków punktów.
[collapse]
Schron Babimojska / Projekt Schron - Kliknij, by rozwinąć
Prawie tam nie dotarłem jakoś nie było mi po drodze, ale czas w niedzielę miałem dobry to się przejechałem. Sam schron na co dzień, by zapewne mnie nie zachwycił, ale zdecydowanie warto to miejsce było odwiedzić podczas Dni Twierdzy. Po pierwsze – opiekunowie obiektu poszli w I Wojnę Światową i tak na terenie obok wejścia do Schronu witają nas świetne odwzorowane zasieki przeciwpiechotne, które stały przed okopami ponad sto lat temu. Użyte rozwiązania zostały również opisane na małej wystawie. No i nie możemy zapomnieć o samym okopie. Tak, okopie. Tuż obok wieżowca, garska zapaleńców przygotowała okop w którym mogliśmy się poczuć jak podczas IWŚ zwłaszcza, że żołnierze mieli odpowiednie mundury, a ogólnie są pasjonatami jeżdżącymi po całej Europie i biorący udział w naprawdę konkretnych rekonstrukcjach. Do tego wiedza również zasługuje na pochwałę. Spędziłem tam kilkanaście minut słuchając ciekawych opowieści i mógłbym siedzieć dalej, gdyby nie czas więc wszedłem do schronu. Wnętrze jakoś nie było specjalnie urokliwe – moim zdaniem lepiej jechać do Schronu Prezydenckiego (który swoją drogą też brał udział w DTP). Szkopuł w tym, że wnętrze nie zachwycało szczególnie, ale w jednym z pomieszczeń był… Brytyjczyk. I to nie byle jaki Brytyjczyk, a starszy gośc, który od bodajże dwudziestu lat mieszka w Polsce, uczy w jakiejś szkole języka angielskiego, noszący dumnie mundur z oznaczeniem górskiej lekkiej piechoty do której należał jego pradziadek podczas IWŚ i prezentując nieco historii na mapie, replikę brytyjskiego karabinu Lee-Enfield oraz dość dużą makietę przedstawiającą powstanie gdzieś w Wielkopolsce (która swoją droga była grą planszową). I to wszystko okraszone polskim językiem z brytyjskim akcentem, który po prostu rewelacyjnie wpisywał sie w międzynarodową historię poznańskich fortyfikacji. Zdecydowanie warto było tam wpaść podczas Dni Twierdzy Poznań, mam nadzieję, że 2019 rok będzie równie dobry!
[collapse]
Fort Ia - Kliknij, by rozwinąć
Generalnie wisienka na torcie – w porozumieniu z wojskiem można było wsiąść do Rosomaka, zobaczyć z bliska armatohaubicę Dana, pojazd medyczny, a przez jakiś czas były nawet konie. Do tego mała gastronomia z oczywistą grochówką, ale nie tylko. Marketingowo pod tym względem świetnie, problem natomiast stanowiła frekwencja co również zapowiadał przewodnik. Miejsc do parkowania również jak na lekarstwo – warto więc rozważyć może rower?
Wracając do obiektu – trzeba przyznać, że bardzo dobrze zachowany, z dużym wsparciem, jest możliwość, że będzie ważnym punktem podczas DTP. Na razie opiekunowie robią co w jego mocy, by miejsce było dostępne dla każdego, zwiedzanie jest w miarę ciekawe choć należy wspomnieć, że panuje tam ciemność więc latarki się przydadzą. Aktualnie moim zdaniem jest fortem wartym odwiedzin, dość dobrze wprowadzi nas w podstawy mniejszych obiektów. Jak to przewodnik określił: „Bunkrów nie ma, ale też będzie fajnie” co najlepiej oddaje miejsce 😀
[collapse]
Podsumowanie
Na początek wybrałem się do Fortu VI niedaleko ulicy Luteckiej. Warto było przyjechać przed oficjalnym otwarciem, by w spokoju zaparkować auto – możliwości ograniczone na to. Ogólnie miejsce jest dostępne raz w miesiącu, szczegóły TUTAJ, ale Dni Twierdzy Poznań zostały świetnie wykorzystane przez opiekunów obiektu. Generalnie obiekt jest bez literki przy liczbie czyli jest fortem głównym (z literką są nazywane pośrednimi i są mniejsze). Jest dość duży by spędzić tam na spokojnym zwiedzaniu 30-45min, a warto też podkreślić, że oferują aplikacje mobilną na smartfony Fort Poznań (zarówno dla iOS oraz Android) co pomaga samodzielnie dowiedzieć się dużo rzeczy o obiekcie. Zwłaszcza, że przez swoją wielkość i świetne zachowanie jest popularny wśród zwiedzających podczas Dni Twierdzy Poznań. Możemy więc przejść się po wielu miejscach, które pełniły różne funkcje podczas mobilizacji – to samo w sobie jest ciekawe, ale to co było podczas tego weekendu należy docenić z osobna. Każda lokalizacja była jakoś przygotowana tematycznie – a to kuchnia, a to szpital, a to wystawa zdjęć fortyfikacji w Europie, a to bardziej mroczne klimaty. Nie zapominajmy też o obecnej grochówce wojskowej, pasjonatów przenoszących nas w czas stulecie wcześniej. Na uznanie zasługuje też wystawa zabytkowych samochodów wojskowych oraz mała rekonstrukcja. Co do ostatniego ciekawostką był fakt, że zabrano się za wojnę w Jugosławii co już mówi o bardzo niedalekiej historii. Bez wątpienia scenariusz był ciekawy pomimo tego, że samo w sobie trwało to dość krótko i nie było specjalnie widowiskowe. Warto jednak pamiętać, że na pokaz przyszło wiele rodzin z dziećmi a, że parę razy delikatnie huknęło to i owo to pojawił się też płacz najmłodszych. Uważam jednak, że było optymalnie choć oczywiście znaleźli się rodzice, którzy twierdzili, że huknęło za głośno. Cóż… jestem przekonany, że w Jugosławii baniek mydlanych zbyt wiele nie było, a Aleja Snajperów, którą przechodziliśmy to nie wynalazek popkultury czego prawdopodobnie nie do końca wszyscy rozumieją…
Na pewno jednak obiekt można uznać za kompletny podczas Dni Twierdzy Poznań – dowiemy się tam wszystkiego co powinniśmy wiedzieć jako podstawę o fortach i na pewno powinien być uwzględniony jako jeden z pierwszych do odwiedzenia.
Zaraz po szóstce przejechałem przez Rondo Obornickie, by dotrzeć lada moment do mniejszego fortu oznaczonego numerem Va. Na początku byłem nieco zaskoczony, bo okazało się, że teren wokół fortu jest miejscem treningów ludzi przygotowywujących się do ciężkich biegów pokroju RunMaggedon. Co więcej – na tyłach fortu jest Laserowy Paintball więc nie do końca da się wczuć w klimat, ale co się później okazało – każdy fort ma teraz coś szczególnego pomimo tego, że projekty były te same. W „piątce a” zostaliśmy oprowadzeni przez umundurowanego przewodnika, mogliśmy zobaczyć kilka ciekawych miejsc i sam fort, ale praktycznie detal różniący od wszystkich był już na początku – możliwość podniesiania i opuszczenia mostu pomimo tego, że trzeba było użyć trochę siły w paru facetów była świetnym doświadczeniem i na pewno to wprowadziło w klimat bardziej. W samym obiekcie jednak nie było przesadnie dużo atrakcji i wystaw – opiekunowie skupili się rzeczywiście na samej historii miejsca. Jest również możliwość jego odwiedzenia poza tym szczegółnym weekendem, ale bardzo rzadko, szczegóły TUTAJ. Dodam tylko, że obiekt rok wcześniej był niedostępny z powodu brakujących rąk do pracy jeśli więc jarasz się takimi klimatami możesz rozważyć dołączenie do zespołu 🙂 Warto jednak pamiętać, że jest to mniejszy fort – moim zdaniem pozycja nieobowiązkowa (na razie).
Fort IVa - Kliknij, by rozwinąć
Kolejny fort pośredni z mniejszych i kolejny mający coś szczególnego. W tym wypadku jest to fakt, że… został wysadzony. Teoretycznie więc nic ciekawego, praktycznie po wysłuchaniu przewodników w poprzednich miejscach, interesująca jest techniczna kwestia budowy takich umocnień, ale też zejście do jednej z kaponier. Należy też docenić pasjonatów prowadzących też to miejsce – ogromna wiedza plus rekwizyty czynią ten obiekt dobrym na późniejszą wizytę, gdy już będziemy wiedzieć co z czym powiązać w tych całych fortyfikacjach.
[collapse]
Fort III - Kliknij, by rozwinąć
Obiekt położony na terenie Nowego ZOO w Poznaniu i generalnie czynny. Problem jednak polega na tym, że normalnie, by go odwiedzić trzeba nabyć bilet do samego ZOO, który tani nie jest, a podczas Dni Twierdzy Poznań można to pominąć ponieważ przewodnik eskortuje grupę od bramy ZOO. Obiekt też jest ogólnie mówiąc bliźniaczy do Fortu VI o którym pisałem wyżej, ale należy dodać, że został rozbudowany ponieważ służył jako fabryka podczas okupacji niemieckiej. Również bardzo duży, nieco mniej pokoi tematycznych jak w VI, nieco mniej dostępny teren wokół jak i niedostępne zwiedzanie samodzielnie. Jakkolwiek uważam, że warto zwiedzić – robotę robią zwłaszcza przewodnicy, którzy dość mocno wciągają nas w klimat obiektu jak i dzielą się swoją pasją prezentując niektóre rzeczy z własnych kolekcji.
[collapse]
Schron przeciwlotniczy pod Parkiem Wilsona - Kliknij, by rozwinąć
Bardziej ciekawostka niż miejsce do odwiedzenia. Kilka korytarzy pod Parkiem Wilsona, tuż obok Palmiarnii, którymi można się przejść. Obiekt też jest dostępny co jakiś czas, ale niezbyt opłacalny moim zdaniem, zdecydowanie lepiej to wygląda podczas DTP jeśli już. Zdecydowanie tutaj należy docenić wiedzę Pani Przewodnik, która serwuje masę faktów o historycznym Poznaniu i najbliższych okolicach schronu. W samym obiekcie natomiast nie ma zbyt wiele miejsca na jakiekolwiek wystawy, jest ciemno, idzie się z latarkami więc jak wspomniałem na początku – bardziej ciekawostka, zdecydowanie nie należy do obowiązków punktów.
[collapse]
Schron Babimojska / Projekt Schron - Kliknij, by rozwinąć
Prawie tam nie dotarłem jakoś nie było mi po drodze, ale czas w niedzielę miałem dobry to się przejechałem. Sam schron na co dzień, by zapewne mnie nie zachwycił, ale zdecydowanie warto to miejsce było odwiedzić podczas Dni Twierdzy. Po pierwsze – opiekunowie obiektu poszli w I Wojnę Światową i tak na terenie obok wejścia do Schronu witają nas świetne odwzorowane zasieki przeciwpiechotne, które stały przed okopami ponad sto lat temu. Użyte rozwiązania zostały również opisane na małej wystawie. No i nie możemy zapomnieć o samym okopie. Tak, okopie. Tuż obok wieżowca, garska zapaleńców przygotowała okop w którym mogliśmy się poczuć jak podczas IWŚ zwłaszcza, że żołnierze mieli odpowiednie mundury, a ogólnie są pasjonatami jeżdżącymi po całej Europie i biorący udział w naprawdę konkretnych rekonstrukcjach. Do tego wiedza również zasługuje na pochwałę. Spędziłem tam kilkanaście minut słuchając ciekawych opowieści i mógłbym siedzieć dalej, gdyby nie czas więc wszedłem do schronu. Wnętrze jakoś nie było specjalnie urokliwe – moim zdaniem lepiej jechać do Schronu Prezydenckiego (który swoją drogą też brał udział w DTP). Szkopuł w tym, że wnętrze nie zachwycało szczególnie, ale w jednym z pomieszczeń był… Brytyjczyk. I to nie byle jaki Brytyjczyk, a starszy gośc, który od bodajże dwudziestu lat mieszka w Polsce, uczy w jakiejś szkole języka angielskiego, noszący dumnie mundur z oznaczeniem górskiej lekkiej piechoty do której należał jego pradziadek podczas IWŚ i prezentując nieco historii na mapie, replikę brytyjskiego karabinu Lee-Enfield oraz dość dużą makietę przedstawiającą powstanie gdzieś w Wielkopolsce (która swoją droga była grą planszową). I to wszystko okraszone polskim językiem z brytyjskim akcentem, który po prostu rewelacyjnie wpisywał sie w międzynarodową historię poznańskich fortyfikacji. Zdecydowanie warto było tam wpaść podczas Dni Twierdzy Poznań, mam nadzieję, że 2019 rok będzie równie dobry!
[collapse]
Fort Ia - Kliknij, by rozwinąć
Generalnie wisienka na torcie – w porozumieniu z wojskiem można było wsiąść do Rosomaka, zobaczyć z bliska armatohaubicę Dana, pojazd medyczny, a przez jakiś czas były nawet konie. Do tego mała gastronomia z oczywistą grochówką, ale nie tylko. Marketingowo pod tym względem świetnie, problem natomiast stanowiła frekwencja co również zapowiadał przewodnik. Miejsc do parkowania również jak na lekarstwo – warto więc rozważyć może rower?
Wracając do obiektu – trzeba przyznać, że bardzo dobrze zachowany, z dużym wsparciem, jest możliwość, że będzie ważnym punktem podczas DTP. Na razie opiekunowie robią co w jego mocy, by miejsce było dostępne dla każdego, zwiedzanie jest w miarę ciekawe choć należy wspomnieć, że panuje tam ciemność więc latarki się przydadzą. Aktualnie moim zdaniem jest fortem wartym odwiedzin, dość dobrze wprowadzi nas w podstawy mniejszych obiektów. Jak to przewodnik określił: „Bunkrów nie ma, ale też będzie fajnie” co najlepiej oddaje miejsce 😀
[collapse]
Podsumowanie
Kolejny fort pośredni z mniejszych i kolejny mający coś szczególnego. W tym wypadku jest to fakt, że… został wysadzony. Teoretycznie więc nic ciekawego, praktycznie po wysłuchaniu przewodników w poprzednich miejscach, interesująca jest techniczna kwestia budowy takich umocnień, ale też zejście do jednej z kaponier. Należy też docenić pasjonatów prowadzących też to miejsce – ogromna wiedza plus rekwizyty czynią ten obiekt dobrym na późniejszą wizytę, gdy już będziemy wiedzieć co z czym powiązać w tych całych fortyfikacjach.
Obiekt położony na terenie Nowego ZOO w Poznaniu i generalnie czynny. Problem jednak polega na tym, że normalnie, by go odwiedzić trzeba nabyć bilet do samego ZOO, który tani nie jest, a podczas Dni Twierdzy Poznań można to pominąć ponieważ przewodnik eskortuje grupę od bramy ZOO. Obiekt też jest ogólnie mówiąc bliźniaczy do Fortu VI o którym pisałem wyżej, ale należy dodać, że został rozbudowany ponieważ służył jako fabryka podczas okupacji niemieckiej. Również bardzo duży, nieco mniej pokoi tematycznych jak w VI, nieco mniej dostępny teren wokół jak i niedostępne zwiedzanie samodzielnie. Jakkolwiek uważam, że warto zwiedzić – robotę robią zwłaszcza przewodnicy, którzy dość mocno wciągają nas w klimat obiektu jak i dzielą się swoją pasją prezentując niektóre rzeczy z własnych kolekcji.
Schron przeciwlotniczy pod Parkiem Wilsona - Kliknij, by rozwinąć
Bardziej ciekawostka niż miejsce do odwiedzenia. Kilka korytarzy pod Parkiem Wilsona, tuż obok Palmiarnii, którymi można się przejść. Obiekt też jest dostępny co jakiś czas, ale niezbyt opłacalny moim zdaniem, zdecydowanie lepiej to wygląda podczas DTP jeśli już. Zdecydowanie tutaj należy docenić wiedzę Pani Przewodnik, która serwuje masę faktów o historycznym Poznaniu i najbliższych okolicach schronu. W samym obiekcie natomiast nie ma zbyt wiele miejsca na jakiekolwiek wystawy, jest ciemno, idzie się z latarkami więc jak wspomniałem na początku – bardziej ciekawostka, zdecydowanie nie należy do obowiązków punktów.
[collapse]
Schron Babimojska / Projekt Schron - Kliknij, by rozwinąć
Prawie tam nie dotarłem jakoś nie było mi po drodze, ale czas w niedzielę miałem dobry to się przejechałem. Sam schron na co dzień, by zapewne mnie nie zachwycił, ale zdecydowanie warto to miejsce było odwiedzić podczas Dni Twierdzy. Po pierwsze – opiekunowie obiektu poszli w I Wojnę Światową i tak na terenie obok wejścia do Schronu witają nas świetne odwzorowane zasieki przeciwpiechotne, które stały przed okopami ponad sto lat temu. Użyte rozwiązania zostały również opisane na małej wystawie. No i nie możemy zapomnieć o samym okopie. Tak, okopie. Tuż obok wieżowca, garska zapaleńców przygotowała okop w którym mogliśmy się poczuć jak podczas IWŚ zwłaszcza, że żołnierze mieli odpowiednie mundury, a ogólnie są pasjonatami jeżdżącymi po całej Europie i biorący udział w naprawdę konkretnych rekonstrukcjach. Do tego wiedza również zasługuje na pochwałę. Spędziłem tam kilkanaście minut słuchając ciekawych opowieści i mógłbym siedzieć dalej, gdyby nie czas więc wszedłem do schronu. Wnętrze jakoś nie było specjalnie urokliwe – moim zdaniem lepiej jechać do Schronu Prezydenckiego (który swoją drogą też brał udział w DTP). Szkopuł w tym, że wnętrze nie zachwycało szczególnie, ale w jednym z pomieszczeń był… Brytyjczyk. I to nie byle jaki Brytyjczyk, a starszy gośc, który od bodajże dwudziestu lat mieszka w Polsce, uczy w jakiejś szkole języka angielskiego, noszący dumnie mundur z oznaczeniem górskiej lekkiej piechoty do której należał jego pradziadek podczas IWŚ i prezentując nieco historii na mapie, replikę brytyjskiego karabinu Lee-Enfield oraz dość dużą makietę przedstawiającą powstanie gdzieś w Wielkopolsce (która swoją droga była grą planszową). I to wszystko okraszone polskim językiem z brytyjskim akcentem, który po prostu rewelacyjnie wpisywał sie w międzynarodową historię poznańskich fortyfikacji. Zdecydowanie warto było tam wpaść podczas Dni Twierdzy Poznań, mam nadzieję, że 2019 rok będzie równie dobry!
[collapse]
Fort Ia - Kliknij, by rozwinąć
Generalnie wisienka na torcie – w porozumieniu z wojskiem można było wsiąść do Rosomaka, zobaczyć z bliska armatohaubicę Dana, pojazd medyczny, a przez jakiś czas były nawet konie. Do tego mała gastronomia z oczywistą grochówką, ale nie tylko. Marketingowo pod tym względem świetnie, problem natomiast stanowiła frekwencja co również zapowiadał przewodnik. Miejsc do parkowania również jak na lekarstwo – warto więc rozważyć może rower?
Wracając do obiektu – trzeba przyznać, że bardzo dobrze zachowany, z dużym wsparciem, jest możliwość, że będzie ważnym punktem podczas DTP. Na razie opiekunowie robią co w jego mocy, by miejsce było dostępne dla każdego, zwiedzanie jest w miarę ciekawe choć należy wspomnieć, że panuje tam ciemność więc latarki się przydadzą. Aktualnie moim zdaniem jest fortem wartym odwiedzin, dość dobrze wprowadzi nas w podstawy mniejszych obiektów. Jak to przewodnik określił: „Bunkrów nie ma, ale też będzie fajnie” co najlepiej oddaje miejsce 😀
[collapse]
Podsumowanie
Bardziej ciekawostka niż miejsce do odwiedzenia. Kilka korytarzy pod Parkiem Wilsona, tuż obok Palmiarnii, którymi można się przejść. Obiekt też jest dostępny co jakiś czas, ale niezbyt opłacalny moim zdaniem, zdecydowanie lepiej to wygląda podczas DTP jeśli już. Zdecydowanie tutaj należy docenić wiedzę Pani Przewodnik, która serwuje masę faktów o historycznym Poznaniu i najbliższych okolicach schronu. W samym obiekcie natomiast nie ma zbyt wiele miejsca na jakiekolwiek wystawy, jest ciemno, idzie się z latarkami więc jak wspomniałem na początku – bardziej ciekawostka, zdecydowanie nie należy do obowiązków punktów.
Prawie tam nie dotarłem jakoś nie było mi po drodze, ale czas w niedzielę miałem dobry to się przejechałem. Sam schron na co dzień, by zapewne mnie nie zachwycił, ale zdecydowanie warto to miejsce było odwiedzić podczas Dni Twierdzy. Po pierwsze – opiekunowie obiektu poszli w I Wojnę Światową i tak na terenie obok wejścia do Schronu witają nas świetne odwzorowane zasieki przeciwpiechotne, które stały przed okopami ponad sto lat temu. Użyte rozwiązania zostały również opisane na małej wystawie. No i nie możemy zapomnieć o samym okopie. Tak, okopie. Tuż obok wieżowca, garska zapaleńców przygotowała okop w którym mogliśmy się poczuć jak podczas IWŚ zwłaszcza, że żołnierze mieli odpowiednie mundury, a ogólnie są pasjonatami jeżdżącymi po całej Europie i biorący udział w naprawdę konkretnych rekonstrukcjach. Do tego wiedza również zasługuje na pochwałę. Spędziłem tam kilkanaście minut słuchając ciekawych opowieści i mógłbym siedzieć dalej, gdyby nie czas więc wszedłem do schronu. Wnętrze jakoś nie było specjalnie urokliwe – moim zdaniem lepiej jechać do Schronu Prezydenckiego (który swoją drogą też brał udział w DTP). Szkopuł w tym, że wnętrze nie zachwycało szczególnie, ale w jednym z pomieszczeń był… Brytyjczyk. I to nie byle jaki Brytyjczyk, a starszy gośc, który od bodajże dwudziestu lat mieszka w Polsce, uczy w jakiejś szkole języka angielskiego, noszący dumnie mundur z oznaczeniem górskiej lekkiej piechoty do której należał jego pradziadek podczas IWŚ i prezentując nieco historii na mapie, replikę brytyjskiego karabinu Lee-Enfield oraz dość dużą makietę przedstawiającą powstanie gdzieś w Wielkopolsce (która swoją droga była grą planszową). I to wszystko okraszone polskim językiem z brytyjskim akcentem, który po prostu rewelacyjnie wpisywał sie w międzynarodową historię poznańskich fortyfikacji. Zdecydowanie warto było tam wpaść podczas Dni Twierdzy Poznań, mam nadzieję, że 2019 rok będzie równie dobry!
Fort Ia - Kliknij, by rozwinąć
Generalnie wisienka na torcie – w porozumieniu z wojskiem można było wsiąść do Rosomaka, zobaczyć z bliska armatohaubicę Dana, pojazd medyczny, a przez jakiś czas były nawet konie. Do tego mała gastronomia z oczywistą grochówką, ale nie tylko. Marketingowo pod tym względem świetnie, problem natomiast stanowiła frekwencja co również zapowiadał przewodnik. Miejsc do parkowania również jak na lekarstwo – warto więc rozważyć może rower?
Wracając do obiektu – trzeba przyznać, że bardzo dobrze zachowany, z dużym wsparciem, jest możliwość, że będzie ważnym punktem podczas DTP. Na razie opiekunowie robią co w jego mocy, by miejsce było dostępne dla każdego, zwiedzanie jest w miarę ciekawe choć należy wspomnieć, że panuje tam ciemność więc latarki się przydadzą. Aktualnie moim zdaniem jest fortem wartym odwiedzin, dość dobrze wprowadzi nas w podstawy mniejszych obiektów. Jak to przewodnik określił: „Bunkrów nie ma, ale też będzie fajnie” co najlepiej oddaje miejsce 😀
[collapse]
Podsumowanie
Generalnie wisienka na torcie – w porozumieniu z wojskiem można było wsiąść do Rosomaka, zobaczyć z bliska armatohaubicę Dana, pojazd medyczny, a przez jakiś czas były nawet konie. Do tego mała gastronomia z oczywistą grochówką, ale nie tylko. Marketingowo pod tym względem świetnie, problem natomiast stanowiła frekwencja co również zapowiadał przewodnik. Miejsc do parkowania również jak na lekarstwo – warto więc rozważyć może rower?
Wracając do obiektu – trzeba przyznać, że bardzo dobrze zachowany, z dużym wsparciem, jest możliwość, że będzie ważnym punktem podczas DTP. Na razie opiekunowie robią co w jego mocy, by miejsce było dostępne dla każdego, zwiedzanie jest w miarę ciekawe choć należy wspomnieć, że panuje tam ciemność więc latarki się przydadzą. Aktualnie moim zdaniem jest fortem wartym odwiedzin, dość dobrze wprowadzi nas w podstawy mniejszych obiektów. Jak to przewodnik określił: „Bunkrów nie ma, ale też będzie fajnie” co najlepiej oddaje miejsce 😀
Forty po Twierdzy Poznań to kawał historii, a inicjatywa w postaci ich Dni doskonale wpasuje się w promocję miasta. Należy też docenić pasjonatów, którzy w wielu przypadkach poświęcają swój czas na dzielenie się swoją wiedzą, czasem zdołamy usłyszeć nie do końca znane i wygodne dla wszystkich fakty, a czasem dowiemy się skąd się wziął układ niektórych ważniejszych poznańskich arterii komunikacyjnych. Trzeba też mieć świadomość, że generalnie mowa o wiedzy specjalnej i w niejednym schronie mogłem posłuchać interesujących rozmów na tematy związane z wszystkim co dotyczy wojska, a jest poparte technicznym i specjalistycznym językiem zamiast ogólnych i nic nie wnoszących obiegowych pseudoopinii. Moim zdaniem zdecydowanie warto skorzystac z oferty, zwłaszcza z Fortów VI, III, Ia oraz Schron Babimojska.
3 myśli na temat “Twierdza Poznań – Część III – Dni Twierdzy Poznań 2018”