Darmowa nawigacja do auta – którą wybrać?

Lubię jeździć autem. Tak mam, że z dobrą muzyką nie są mi straszne wielogodzinne trasy czy nawet nocna jazda. Nie przerażają mnie drogi krajowe czy powiatowe, w specjalnych przypadkach nawet gruntowe, zresztą najczęściej są ciekawsze niż szybkie „eski” czy autostrady. Zanim jednak do podróży dojdzie to coraz częściej postanawiam rzucić okiem na mapę i porównać swoje wybory z tymi, które proponują super inteligentne i przyszłościowe algorytmy popularnych, darmowych nawigacji. Czasem wybory się pokrywają, czasem nawigacje wskażą zamkniętą drogę, ale generalnie uważam, że warto pochylić się nad wyborem odpowiedniej aplikacji dla siebie, bo nie zawsze najpopularniejsza aplikacja jest najlepsza i nie zawsze aplikacja nas dobrze wyręczy z planowania trasy. A czasem nawet i doprowadzi do nieczynnego promu.

Na warsztat wziąłem najpopularniejsze aplikacje w Polsce w której najwięcej jeżdżę. Poniżej znajdziecie ocenę każdej z nich. Nie tylko huraoptymistyczne hasełka jakie powielają przeciętne polskie media, ale również obiektywną ocenę co mi się nie podoba i na co uważać.

Google Maps

Zaczynamy najpopularniejszą aplikacją. Mapy preinstalowane na telefonach z Androidem od Google’a bez wątpięnią są tym czym powinny być mapy w cyfrowym świecie. Informacja o korkach w czasie rzeczywistym, bardzo dobra aktualność map czy zamkniętych odcinków dróg, a do tego to czego nie ma nikt inny czyli przeogromna baza punktów. Nie trzeba wpisywać mozolnie adresu, wystarczy podać McDonald Poznań i bardzo proszę – kilka opcji do wyboru do którego ma zaprowadzić. Pełna zgodność również z coraz popularniejszym CarPlay czy Android Auto bardzo fajnie się prezentuje z nowszymi modelami aut.

Ale… no właśnie. Jak wspomniałem, to doskonałe narzędzie do poruszania się w miastach. Jeśli chodzi o przejazdy między nimi to bardzo często spisze się wystarczająco i owszem, doprowadzi do celu. Problem zaczyna się w tym, że algorytmy Google’a często sugerują drogi znacznie gorszej jakości zamiast trzymać się głównych dla głupich 2-3 minut zysku. Przykład z dziś – przeglądałem dojazd z Poznania do Gdańska i zamiast poprowadzić DK5 do Bydgoszczy to w Żninie sugeruje zjazd na gorszą jakościowo drogę, by dojechać do miejscowości Brzózka. Nonsens, czas 2-3 minuty różnicy. 2-3 minuty różnicy to coś co mogę zaakceptować bardziej niż setki złotych na zawieszenie w aucie. I nawet jeśli pomiędzy samymi miastami to może mieć mniejsze znaczenie, to jeśli już zaczynamy jeździć po okolicach Poznania, często do punktów bliżej przyrody, to wielokrotnie prowadziło mnie przez polne drogi zamiast nadrobienia paru kilometrów asfaltem.

Brakuje mi również lepszych komend głosowych, ale to można zastąpić przez częstsze zerkanie na pasy ruchu. Brakuje mi informacji o aktualnym limicie prędkości. Podobno miało się pojawić info o fotoradarach, ale z tego co do tej pory widziałem to ostrzega o nich w momencie… ich mijania. Trochę za późno, nawet na uśmiech do zdjęcia.

Waze

Waze miał być takim globalnym Yanosikiem z fotoradarami i nawigacją. Aktualnie, przejęty przez Google’a jakiś czas temu rozwija się równolegle do Google Maps, ale nie zdołał przebić się do takiej popularności w Polsce jak Yanosik. Co o Waze konkretnie?

Przede wszystkim wita nas bardzo przyjazny interfejs. Prostota przede wszystkim i to się chwali. Zazwyczaj też wybór trasy jest od razu wraz z paroma alternatywami – to również bardzo użyteczne. Ba, nawet są ceny paliw na stacjach choć są podawane przez użytkowników z okolic stacji – a tych przesadnie dużo nie ma więc nie mogą być traktowane poważnie (nie ma nawet informacji kiedy ostatni raz zaktualizowano ceny ). Na plus dla mnie też to, że wyświetla aktualne ograniczenie prędkości.

W trasie – Jest nieźle, ale zdarzyło mi się, że Waze chciał mnie poprowadzić pod prąd. I to nie było jakieś małe, zapomniane skrzyżowanie opuszczonej wsi, a w zasadzie centrum miasteczka w Wielkopolsce. Czasami też uprze się na pomysł na trasę – chociażby sprawdzona przed momentem Poznań – Kołobrzeg – nie proponuje w ogóle przez Połczyn Zdrój, która jednocześnie jest najlepsza wg Google Maps (szybsza oraz krótsza od sugerowanej w Waze A2+S3). Pewnym punktem jasnym mogłyby być informacje o fotoradarach oraz ogólnie „zdarzeniach na drodze”, ale wracamy tutaj do kwestii popularności – Yanosik na tym polu jest nie do pobicia, a przez to znacznie bardziej wiarygodny. Pomimo więc fajnej funkcjonalności, z Waze jedziemy dość niepewnie jeśli zdarza nam się zwalniać do wymaganej prędkości trochę za znakiem ograniczenia.

Yanosik

Bez wątpienia lider w Polsce jeśli chodzi o aktywnych użytkowników. Skupia się przede wszystkim na informowaniu o zdarzeniach na drodze i to robi wyśmienicie korzystając ze swojej popularności. Wystarczy dosłownie chwila, by pojawiło się info o utrudnieniu o którym zostaniemy poinformowaniu w miarę zbliżania. Fotoradary nie stanowią dla niego problemu, a nawet „odcinkowe pomiary prędkości” są oznaczane i sygnalizowane w sposób bardzo czytelny”. Zawsze u mnie działa w tle.

Nawigacja w Yanosiku to jednak inna para kaloszy. Swego czasu to w ogóle była zagadka – można było wpisać nazwę miasta, nawet ulicę, aplikacja wyznaczała trasę i… jedziemy. Brak możliwości wyboru trasy, brak łatwego podejrzenia czy w ogóle w dobrym kierunku jedziemy! Ostatnio jednak coś poprawili. Po wybraniu miejsca docelowego ukazuje nam się cała mapa. Do wspomnianego Kołobrzegu na przykład sugeruje zgodnie z Google Maps drogę przez Połczyn – to dobrze. Widzimy również aktualne ograniczenie – też na plus. Mały minus można przypisać, że działa jako nawigacja tylko w Polsce i na Litwie, ale w tym wypadku sprawdzamy tylko ten pierwszy kraj.

W miniony weekend przetestowałem nawigację Yanosik na krótkiej drodze (ok. 50km). Spisała się bardzo dobrze. Zasugerowana droga była rzeczywiście najlepszą opcją, a informacje o fotoradarach czy limity prędkości działają znakomicie. Z drugiej strony wydawała mi się dość oszczędna we wskazówkach głosowych choć muszę zauważyć, że droga nie była też zbyt skomplikowana. Z pewnością jednak zagości u mnie na dłużej, bo ma lepszą bazę punktów od dotychczasowego wyboru Here WeGo. Jeśli natknę się na jakieś wady – na pewno dopiszę.

Here WeGo

Historia map Here sięga czasów kiedy nie było Androida na rynku. To Nokia, legendarny wręcz producent telefonów, instalował mapy Here na ówczesnych smartfonach z systemem Symbian jako Nokia/Ovi Maps. Fińska firma jednak nie przetrwała bez uszczerbku na ewolucji telefonów do tego co teraz mamy i Here zostało przejęte przez czołowych niemieckich producentów… aut – Audi, BMW, Mercedes.

Może to sprawiło, że dla auta ta nawigacja jest tak dobra? Trzyma się głównych dróg przez co nie ma takich problemów jak Google Maps i obaw o stan dróg. Wyświetla aktualne ograniczenia. Aktualność map stoi na wysokim poziomie. Prawie zawsze pokazuje alternatywne trasy i które pokrywają się z tymi realnie najlepszymi. Co więcej, jakiś czas temu zaimplementowano radary i to w znacznie lepszy sposób niż w Google –  ostrzega zawsze z wyprzedzeniem chociaż trzeba zauważyć, że nie podaje głosowo jakie jest ograniczenie przy fotoradarze jak to robi Yanosik.

Jedynym minusem jest brak tak bogatej liczby punktów jaką ma jedynie Google Maps. Możemy wstukać dokładny adres zamiast nazwy restauracji czy hotelu – szukanie przychodzi tutaj znacznie trudniej. Ewentualnym czynnikiem negatywnym może być również brak zgodności z CarPlay/Android Auto – może wspomniani producenci budują w ten sposób sprzedaż wbudowanych nawigacji w autach?

Podsumowanie

Pomimo tego, że Google wydaje się dostarczać nam kompletny produkt to w trasie, a zwłaszcza przy odwiedzinach mniej znanych punktów o których piszę dużo na blogu – zachowałbym dozę ostrożności. Z drugiej strony Google Maps bardzo często pomoże nam w niebywały sposób odnaleźć te wszystkie miejsca.

Osobiście do tej pory korzystałem z Here WeGo i na pewno aplikacja ze mną zostanie przez wsparcie we wszystkich krajach Europy. Yanosika zawsze używałem tylko w tle, ale jak napisałem wyżej – jego nawigacja wygląda coraz lepiej i bardzo możliwe, że się do niej przekonam. A i dla Google Maps musi zostać trochę miejsca – baza punktów korzystająca z zasobów wyszukiwarki jest przeogromna przez co funkcjonalność cały czas jest bardzo duża.

Wam polecam przede wszystkim Google Maps – jest prosta, przyjemna w obsłudze , funkcjonalna i w większości wypadków spędzi Wasze oczekiwania. Zazwyczaj poprowadzi Was dobrą drogą, ale jeśli jeździcie więcej i produkt Google’a Was irytuje to warto zerknąć na inne darmowe produkty z tej kategorii o których pisałem wyżej.

Jedna myśl na temat “Darmowa nawigacja do auta – którą wybrać?

Dodaj komentarz