6 września 2023 / Szósty dzień wyjazdu „Zachodniopomorskie w tydzień„.
Z reguły nad Bałtyk wpadam na przedłużony wakacyjny weekend. Ze znajomymi, raz na rok, by odpocząć, by grillować, ot klasyczny wakacyjny reset. Staramy się ciągle wybierać nowe miejsca choć oczywiście czasem odwiedzamy też te miasteczka i wsie położone niedaleko. Można więc powiedzieć, że wybrzeże od Pobierowa aż po Hel i Rewę zwiedziłem choć z reguły były to krótkie wizyty. Także podczas wycieczki Zachodniopomorskie 2023, Bałtyk widziałem dłużej niż zwykle. A dzisiejszy dzień to właśnie droga wzdłuż wybrzeża.
Niektórzy pukną się w głowę i stwierdzą, że nie ma co tam zwiedzać, a teraz jak jest droga ekspresowa S6 to już w ogóle nie ma po co się zatrzymywać. Cóż – dla mnie wypoczynek to właśnie możliwość spojrzenia na miejsca z punktu widzenia tych mniej uczęszczanych dróg. Stąd po drodze dodałem kilka charakterystycznych punktów. Nie ma też sensu zatrzymywać się w każdej nadmorskiej osadzie, bo w większości to są typowe wsie nadmorskie – po sezonie nie znajdziemy tam nic, a w sezonie wszystko jest dla masowego turysty.
Podziemne miasto Wolin
Najpierw jednak udajemy się w przeciwnym kierunku. Po sezonie Podziemne miasto Wolin jest dostępne tylko w niektóre dni tygodnia i to zmusiło do takiego „krążenia”. Dojazd jest całkiem nieźle oznakowany. Jesteśmy chwilę przed otwarciem, auto zostawiamy na skraju leśnej drogi przed obiektem. Bilety za 35PLN za normalny nie należą do najniższych, ale hej, to podobno ogromny i super obiekt, prawda? Razem z nami zebrało się kilkadziesiąt osób chociaż zorganizowana wycieczka na szczęście została przejęta przez innego przewodnika.
A więc… zaczynamy. Przewodnik, student historii, przebrany w mundur próbuje użyć trochę swojej charyzmy, by zaangażować w większości starszych turystów i nas. Wprowadza nas w historię tego obiektu zaczynając od niemieckiego pochodzenia przez wizytę radzieckich żołnierzy po Wojsko Polskie. Obiekt rzeczywiście jest ogromny i strategicznie zaczął tracić na znaczeniu niedługo po złotym okresie w latach 70. Wtedy zauważono, że tak duże centrum jest w zasadzie idealnym celem dla rakiet. Ah, bo przecież trzeba zauważyć, że „miasto” wcale nie jest podziemne! Kiedy właścicielem była niemiecka marynarka wojenna stropy nie były w ogóle przykryte ziemią! Dopiero potem trochę piachu znalazło się na dachach obiektu.
Jesteśmy więc oprowadzeni po kilku schronach. Wędrujemy długimi, choć nieco wąskimi korytarzami w grupie wielkości klasy. Organizacja oprowadzania idzie sprawnie, ale dość szybko zaczyna się robić powtarzalnie. Pierwszy schron jest przypomnieniem wiedzy o tego typu miejscach i poznaniu jak to wygląda. Każdy zagląda gdzie tylko drzwi otwarte próbując zobaczyć coś unikalnego, co zostanie w pamięci. Późniejsze schrony są już podobne, zainteresowanie spada, jedynie ostatni w ścieżce, Schron Dowodzenia jest warty, by poświęcić mu znacznie więcej czasu.
Mam dylemat z podsumowaniem szczerze mówiąc. Z jednej strony należy docenić, że pasjonaci z Muzeum Ochrony Wybrzeża pomagają zachować pamięć o tym sporym obiekcie. Ale zastanawiam się czy to nie przerost formy nad treścią… Kilka podobnych do siebie schronów, warunki mające przypominać te wojskowe, ale jednocześnie z dozą dość prostego humoru są moim zdaniem już oklepanym pomysłem na muzeum. Choć z drugiej strony – wspomniany adept historii potrafił zabłysnąć kilkoma głębszymi wnioskami co doceniam, że nie tylko opierał się na banałach.
A może po prostu fakt, że są w dobrym miejscu, nad morzem, gdzie masowy turysta przyjedzie i tak, sprawia, że to wystarczy? Zatem podsumowując – można, ale nie trzeba. Pomimo tego, że wydaje się to flagową atrakcją turystyczną okolic to zabrakło efektu wow.
Dziwnów wraz z Mostem Zwodzonym im. WOŚP
Kolejnym punktem gdzie postanowiliśmy się zatrzymać na spacer był Dziwnów. Położony pomiędzy Morzem Bałtyckim, a uchodzącą do niego rzeką Dziwną wraz z Zatoką Wrzosowską i dalej Zalewem Kamieńskim wydaje się być wciśnięty na siłę. Pomimo jednak rzeki, która oddziela część miasta nie ma tam takich problemów z przeprawą jakie były w Świnoujściu. Wszystko za sprawą dużego mostu zwodzonego będącego jedną z ikon miasta. Co więcej dojeżdżając do miasta akurat trafiliśmy kiedy most był otwarty i musieliśmy trochę poczekać. Na pewno jest to coś ciekawego w Polsce, my nie byliśmy przesadnie zaskoczeni po wizycie w Holandii kilka miesięcy wcześniej.
Wracając do miasta – auto zostawione na jednym z wielu miejsc parkingowych, pustych poza sezonem. Spacer wśród domków jednorodzinnych, niektórych oferujących noclegi, promenadą. Trochę nadmorska klasyka, ale rzeczywiście należy docenić, bo wydaje się, że kiedyś nie było takich promenad w tych mniejszych miasteczkach. Tutaj jeszcze możemy znaleźć Aleję Gwiazd Sportu, ale mam do tego podejścia jak do Alei Gwiazd w Międzyzdrojach – nic specjalnego. Podsumowując – jedno z wielu nadmorskich miasteczek – na spacer idealne, ale jeśli oczekujesz atrakcji turystycznych na miarę XXI wieku bądź czegoś totalnie wow to musi Tobie wystarczy most zwodzony.
Kamień Pomorski na chwilkę?
Wprawdzie to miejsce zaliczyliśmy wcześniej, kiedy jechaliśmy do Międzyzdrojów to logistycznie można to dodać teraz. Wszak Kamień Pomorski to drugi kraniec Zalewu Kamieńskiego. To co warto tam zobaczyć to marina, wrak XIX wiecznego żaglowca, ale w zasadzie to tyle. Chociaż nie warto zapominać o zdrowym dystansie do własnej nazwy jaką mają włodarze, bo w mieście znajdziemy też… Muzeum Kamieni. Odpuściliśmy akurat, ale doceniam to puszczenie oka. Poza tym w miasteczku również jest Muzeum Historii Ziemi Kamieńskiej, ale to już totalna klasyka muzealna.
Kamień Pomorski zaskoczył za to płatną strefą parkowania w postaci pana, który stoi na rynku i podchodzi do każdego auta, które zajmie miejsce. Majątek to oczywiście nie jest, ale dawno się z nie spotkałem z taką formą oficjalnego poboru opłat. A poza tym to dosłownie 15min spaceru. Owszem można usiąść na lody w kawiarni czy restauracji położonych nad brzegiem, z widokiem na wszystkie łajby zacumowane w marinie, ale… niewiele więcej tam jest co robić.
Trzęsacz i ściana kościoła, który zabrało morze
Wracamy nad morze i zatrzymujemy się w Trzęsaczu. Rewal, Trzęsacz i Pustkowo to trzy nadmorskie osady, które zapadły mi w pamięć prawie jak Trójmiasto, ba, są nawet jeszcze bliżej siebie i bez problemu przejdziemy z jednego do drugiego brzegiem morza. Trzęsacz za to ma to coś unikatowego. Znanego oczywiście przez wszystkich, ale by wiedzy stało się zadość to muszę to napisać. To, że natura potrafi być niszczycielska wie każdy, a już uczniowie podstawówki wiedzą jak morze igra z lądem zabierając po trochu dla siebie. Istniał więc kiedyś pełnoprawny kościół, które zabrało morze. Oszczędziło jedynie, a w zasadzie to ludzie oszczędzili budując zapory, ostatnią ścianę tej budowli. Moim zdaniem to świetnie obrazuje prawdziwą moc rzeczy, które robimy przez długi czas, z uporem – znacznie lepiej niż wszystkie poradniki o wielkich słowach.
Do ściany kościoła prowadzi nas ulica Klifowa – klasyczna ulica nadmorskiej wsi turystycznej na której znajdziemy wszystko i nic. Festiwal najprostszych marketingowych sztuczek, ale pomimo tego udało się tam zjeść niezłe gofry w Kawiarni „Trzęsacz”. I pomimo tego, że niby nic to moim zdaniem ścianę w Trzęsaczu powinien zobaczyć każdy.
Muzeum Rybołówstwa w Niechorzu
To był w zasadzie totalny przypadek. Mieliśmy bardzo dobry czas i jadąc palcem po ekranie smartfona dopatrzyłem się, że akurat w ten dzień Muzeum Rybołóstwa w Niechorzu jest za darmo. Nie trzeba było powtarzać, wpadniemy. Parking wzdłuż ulicy, miejsce powinniście znaleźć i wchodzimy do dość estetycznie wyglądającego domostwa. Wejście raczej nie zwiastowało niczego specjalnego, ot Muzeum zapewne postawione dwie dekady temu, wystawa jakich wiele. Jak bardzo się zdziwiliśmy kiedy już w pierwszej sali układ może trochę nawiązywał do klasycznych muzeów, ale jednocześnie coś było nie tak – ktoś kto tworzył tę koncepcję usłyszał o nowoczesnych czcionkach, treściach w pigułce itd. A kiedy weszliśmy na piętro to już w ogóle szczęki opadły nam ogromnie kiedy zobaczyliśmy jak totalnie niewielkim nakładem i prostotą przekazu można pokazać historię rybołówstwa, ale też problem jaki sprawia plastik w wielkich wodach.
To było naprawdę pozytywne zaskoczenie tego dnia. Spodziewałem się raczej statycznej wystawy sprzed 20 lat, a dostaliśmy muzeum w którym pomysły nie skończyły się dwie dekady temu, a cały czas są aktualizowane. Warto tam wpaść jeśli będziecie w okolicy.
A co tam w Mrzeżynie?
Jak wspomniałem wyżej czas był niezły to może jeszcze odkryjmy Mrzeżyno, którego akurat nie miałem okazji odwiedzić odwiedzić podczas corocznych nadbałtyckich eskapad. To jednak była totalnie chwilowo wizyta. Ot, spacer do końca falochronu i powrót. Kawiarnia była w Trzęsaczu, na obiad za wcześnie. I choć za rybami nie przepadamy to za to w Mrzeżynie można było zobaczyć, że rybacy są tutaj blisko. W wielu miasteczkach są oni nieco oddaleni od głównych turystycznych chodników, a tutaj można było zobaczyć jak robią swoje.
Kołobrzeg – na to potrzeba więcej czasu…
Po dotarciu do Kołobrzegu mieliśmy trochę czasu. Kołobrzeg nie zmienił się przesadnie odkąd opisywałem go TUTAJ, przynajmniej tak sądziłem. Dlatego też podczas wycieczki Zachodniopomorskie 2023 nie przewidywałem dla niego wiele czasu. Ot jeden, spokojny wieczór, by przejść się po najważniejszych miejscach. Trzeba pamiętać, że to jeden z większych miejskich ośrodków nad morzem, we wrześniu zatem spotykamy tam sporo emerytów, ale ogólnie ludzi jest sporo, nie tylko tych starszych. Znajdzie się też kilka miejsc, nie tylko postawionych tylko na sezon, gdzie bez obaw można usiąść i spędzić czas z dobrym piwem – jak tylko znajdziemy wolne miejsce.
Z jednej strony Kołobrzeg oceniłem trochę negatywnie 4 lata temu. Teraz jednak widzę, że chyba trochę dojrzał. Oczywiście – znajdziemy tam też masę miejsc nastawionych na turystę masowego, ale mimo wszystko są ludzie, którzy do Kołobrzegu wracając regularnie. I myślę, że ja też tam będę wpadał co kilka lat.
Nocleg i jedzenie w Kołobrzegu
Za to jeśli chodzi o nocleg i jedzenie: Apartamenty Proeko Polonia z Booking.com okazały się być średnim wyborem. Zaduch i wilgoć jaka panowała w łazience dawały o sobie znać na ścianie. Zresztą szczerze mówiąc średnio do mnie przemawia koncepcja w jaki sposób jest prowadzony ten budynek – niby to ApartHotel Etna z recepcją, ale część pokoi/apartamentów jest u innych właścicieli. Może i biznesowo się to spina, ale w takich miejscach często jest ten element „wspólnego dobra” o które nikt nie dba. I zakurzone wejście plus puste piętra potęguję ten efekt.
Za to jeśli chodzi o jedzenie to pozytywną niespodzianką okazało się 7 światów. Knajpa, którą pamiętałem sprzed poprzednich wizyt, ale jakoś nie trafiała wtedy w cel poszukiwanej kuchni, tym razem znakomicie spełniła swoje zadanie. Standardowe ceny (a może to był taki efekt po pobycie w Świnoujściu?), dobre jedzenie, odpowiednie porcje i szybkość obsługi – warto. Jedyne co można zauważyć – stosunkowo niewiele miejsc, udało nam się wyrwać ostatni wolny stolik. Ale myślę, że jak będę następnym razem w Kołobrzegu to będę miał z tyłu głowy to miejsce.
Podsumowanie
Może nie wszystkie miejsca dają ten efekt wow. Ale to też wrześniowy roadtrip wzdłuż morza. Parking, spacer, kawiarnia, czasem coś więcej. W tych warunkach naprawdę można odpocząć jeśli ktoś lubi w ten sposób odpoczywać. Ba, już wtedy zaczęła mi kiełkować myśl, że może lepszym rozwiązaniem byłby ogólnie rower. R10 EuroVelo czyli nadmorski szlak turystyczny to nieco ponad 400 kilometrów. Jazda rowerem to idealna prędkość, by poznawać wszystko spokojniej. Może więc za rok, na jesień… Zobaczymy 😉
Przejdź do kolejnego dnia z wycieczki Zachodniopomorskie 2023 – Wzdłuż morza część 2 – od Kołobrzegu do Darłówka