Czwarty dzień wycieczki „Holandia 2023 – 7 dni w krainie mitycznych wiatraków, serów i kanałów„.
Poniedziałek. W hotelu śniadania nie braliśmy więc zaopatrzyliśmy się dzień wcześniej w coś co dało nam trochę siły rano. Bo pierwsza możliwość śniadania była dopiero w centrum Hagi, a do niej jeszcze trochę…
Keukenhof – Pola tulipanowe tylko wiosną!
Zostawiam to jako ciekawostkę, bo podczas naszej wycieczki w czerwcu nie mieliśmy tak czego szukać. Coś co na pewno kojarzą się z Holandią to pola tulipanów. I to właśnie pomiędzy Amsterdamem, a Hagą możemy w okresie wiosennym zobaczyć największy na świecie ogród z roślinami cebulkowymi. Gdybym był w okresie wiosennym – na pewno bym zajrzał!
Haga nadmorska
Wsiedliśmy więc w auto, by wyruszyć do Hagi albo na jej skraj będąc precyzyjnym. To miasto jest na tyle duże od plaży do centrum mamy 6 kilometrów. Dlatego nie bawiliśmy się w długie spacery (zwłaszcza, że prognoza zapowiadała upalny dzień) czy komunikację miejską, która przedłuży nam dotarcie do poszczególnych miejsc. Parking znajdziemy tuż przy samej plaży (GoogleMaps), który nie kosztował majątku. Za poranny spacer zapłaciliśmy zaledwie 3€.
A co zobaczymy po wyjściu z parkingu? Przede wszystkim szeroką plażę, naprawdę szeroką. W poniedziałkowe poranek/przedpołudnie pojedynczy turyści, a może mieszkańcy, przechadzali się po piasku, który dopiero nabierał czerwcowego ciepła. Tutaj można wypoczywać nad Morzem Północnym za którym jest jest już Wielka Brytania. Zdecydowanie większy ruch był w obsłudze knajp na promenadzie, która doprowadzi nas do Grand Hotelu – 5-gwiazdkowego hotelu, który na pewno porównamy do tego co mamy w Sopocie. Poza tym – bardzo leniwy dzień, widać, że to nie był jeszcze sezon. Dodajmy do tego jednak ogromne molo, młyńskie koło – generalnie pełnoprawne nadmorskie miasteczko.
Knajpy jeszcze pozamykane więc nie było co liczyć na śniadanie, to dopiero w centrum. Spacer zajął nam więc niecałą godzinę, a my ruszyliśmy autem w kierunku centrum Hagi.
Haga w centrum
Jeśli mowa o wjeździe do centrum Hagi to należy zauważyć, że to jedno z miast ze strefą niskiej emisji. Sprawdźcie aktualne przepisy kiedy Wy będziecie się wybierać, ale na czerwiec 2023 dopuszczali EURO4 bez konieczności naklejek czy zgłoszeń.
Parking zarezerwowałem w samym centrum Hagi – za pomocą aplikacji/strony ParkBee wskazano mi Novotel Den Haag. Parking nie jest przesadnie duży, ale położony w najbliższej okolicy kilku punktów, które chcieliśmy zobaczyć. Warto jednak nadmienić, że zdecydowanie łatwiej do niego wjechać mniejszymi auta, ba ma nawet informacje, że auta powyżej 4,7 metra się nie zmieszczą. Wszystko dlatego, że wjeżdżamy tam windą, ale sam wjazd też do łatwych nie należy. Nie było za to problemu z płatnością i ceną – za 2h możliwego postoju zapłaciłem 6€.
A co tak naprawdę nas interesuje w centrum Hagi? To dosłownie kilka położonych niedaleko siebie punktów.
Konieczne do zobaczenia jest praktycznie Binnenhof. To zespół budynków pamiętających Wilhelma II, ale mające pochodzenie bardziej hrabiowskie niż królewskie. Położone nad wodą w której odbija się ich zarys stanowi aktualnie siedzibę premiera i paru innych ważnych instytucji. Najlepiej obejść to dookoła. Warto też zajrzeć do pasaży czyli ulic handlowych, które zostały zamknięte kopułami. Pasaże zobaczymy w takich miastach jak Paryż czy Mediolan. Nie jest to unikalne, ale jednak dość rzadko spotykane. Niektórzy wspominają jeszcze o tym, by zobaczyć Pałac Pokoju gdzie mieści się siedziba Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, ale jest on położony praktycznie pośrodku pomiędzy plażową dzielnicą, a centrum – dlatego pominęliśmy. I praktycznie tyle, ot spacer na godzinę z haczykiem.
Śniadanie w Hadze
Ah, nie wspomniałbym o miejscówce na śniadanie. Z widokiem na wspomniany pałąc Binnenhof stoliki na zewnątrz i ciekawe menu miał Jamey Bennett (GoogleMaps). Śmiało polecam gdybyście zastanawiali się gdzie zjeść posiłek na początek dnia.
Rotterdam – czym Ty w ogóle jesteś?
O tym legendarnym mieście słyszał praktycznie każdy. Rotterdam jest cały czas morskim oknem na świat dla Europy, to stąd wyruszało wiele wypraw we wszystkie punkty na kuli ziemskiej. Okazuje się jednak podczas researchu, że miasto ma stosunkowo niewiele do pokazania z zabytków, bo zniszczone znacznie podczas II wojny światowej nie zostało „odbudowane”. Zostało postawione od nowa.
Co to znaczy?
Tyle, że w mieście nie znajdziemy wiele rzeczy mających setki lat. To miasto to kwintesencja nowoczesności wraz ze wszystkimi kształtami i kolorami jakie ta nowoczesność przyniosła. Trafiliśmy tam w upalny dzień i niestety ta nowoczesność odcisnęła ślad na tym, że spora część miasta to szklane budynki, betonowe chodniki, a cień jest praktycznie na wagę złota. A cień pod rośliną to już w ogóle jak wygrać w totka. Spacer w Rotterdamie był więc długi i męczący.
Spacer po Rotterdamie
Auto zostawiliśmy na parkingu przy dworcu (GoogleMaps), za parę godzin zapłąciliśmy 11,50€ płatne przy wyjeździe. Przeszliśmy pod dworcem i ruszyliśmy przed siebie. Naszym celem był MarketHall czyli koncepcja z jedzeniem, którą widzieliśmy już w wielu miasta – w dużej hali mamy pełen wybór jedzenia, zarówno mniejszych jak i większych porcji. MarketHall przypomina trochę halę sterowcową, ale jest nowoczesny i wydaje się być wciśnięty pomiędzy inne budynki. A może wcale nie, może taki po prostu jest Rotterdam?
Bo zaraz obok szklanej ściany MarketHall dostrzegamy sześcienne domy Overblaak 70. Tutaj style mieszają się dowolnie. Spragnieni usiedliśmy niedaleko, by chwilę odpocząć przed kolejną częścią spaceru.
Celem był most Erasmubrug wraz z flagowymi budynkami miasta De Rotterdam. Okazało się jednak, że pomimo niby bliskości to wcale nie jest tak blisko. Zwłaszcza kiedy jest to potęgowane upałem. Obie atrakcje zatem zobaczyliśmy bezpiecznie z drugiego brzegu podczas podążania do Euromast, który chowa się za parkiem. Park to jedyne miejsce gdzie można było schować się przed słońcem.
Euromast to blisko 200-metrowa konstrukcja. W jej połowie znajduje się punkt widokowy, który najlepiej pokaże nam czym w istocie jest Rotterdam. Dopiero stąd będziemy w stanie mogli sobie unaocznić co oznacza PORT. W zależności od widoczności możecie nawet nie dojrzeć morza. Dziesiątki nabrzeży dla różnego typu towarów i ich ogromnych ilości jakie są przeładowywane na terenie Rotterdamu uzmysławiają co to znaczy morskie okno na świat. Z drugiej strony mamy widok na miasto. Zobaczymy pewne pasy zieleni, ale bardzo niewiele. To jednak ogromne, nowoczesne miasto. Czy chciałbym w takim mieszkać? Pomimo możliwości jakie na pewno daje dla transportu morskiego – nie, nie chciałbym. Spacer z Euromastu na parking zajął trochę czasu, zatrzymaliśmy się jeszcze na czymś zimnym, by uzupełnić płyny, które upał nam zabrał.
Generalnie Rotterdam nas zmęczył. Upał na pewno był jednym z czynników, ale odległość pomiędzy punktami do zobaczenia jest dość duża. Potencjalnie nawet zastanawialiśmy się nad skorzystaniem z tramwaju wodnego (który może Was podrzucić również na SS Rotterdam, jeden z transatlantyków, które pływały przed paroma dekadami), ale ostatecznie pozostał spacer.
Zamek de Haar pod Utrechtem
Pamiętacie jak dnia pierwszego (LINK) nie udało nam się zwiedzić zamku? Podobnie stało się tutaj. Było jeszcze trochę czasu do wieczora więc dodałem do trasy zamek de Haar będący pewnym symbolem Holandii. Po dojeździe jednak okazało się, że jesteśmy trochę za późno więc musieliśmy obejść się smakiem.
Co jedliśmy?
Zmęczeni po Rotterdamie, bez zamkowego sukcesu trzeba było znaleźć jedzenie. Do hotelu i jeszcze jechać do Amsterdamu, by czegoś szukać? Sporo czasu to zajmie. Przesuwając palcem po GoogleMaps co mamy blisko po drodze trafiliśmy na WuSH (GoogleMaps). Dobre oceny, coś z menu wybierzemy. Położone w pobocznej dzielnicy Amsterdamu modliliśmy się, by było chociaż dobre. Chwilę trwały poszukiwania parkingu, bo budynki biurowe raczej przypominały warszawski Mordor niż restauracyjny zakątek. Zatem auto najlepiej zostawić na niedalekim parkingu pod blokami (GoogleMaps). A jedzenie? Kuchnia niemiecka rzadko kiedy jest specjalnością knajp. Wursty jednak idealnie trafiły w nasz gust i raczej nie był to wyjątek patrząc po ilości gości i rezerwacji na późniejsze godziny.
Podsumowanie
Haga pomimo swojej roli (uznawana za stolicę administracyjną Holandii) jest niezwykle spokojna. Czułem się jak w średnim mieście w Polsce pod względem tłumów tyle, że polskie miasteczka raczej nie mają pałacu premiera nad wodą. Jeśli jesteście w pobliżu koniecznie też wpadnijcie na część plażową – spacer tam jest naprawdę wart poświęconego czasu i kilku euro na parking.
Rotterdam za to mnie zawiódł. A może to złe słowo? Bo czego można spodziewać się po mieście, które powstało przed kilkudziesięcioma laty? Styl nowoczesny w budownictwie jednak mi się nie spina. Zdecydowanie wolę parki czy cegłę do której Holandia nas też przyzwyczaiła. Rotterdam to jednak miasto przyszłości, które gna i nie ogląda się za siebie. Beton, szkło i jeszcze inne, ale nowe materiały – z tym będzie kojarzyć mi się Rotterdam.
Sprawdź kolejny dzień wycieczki: Holandia 2023 – Zaanse Schans, Amersfoort, Arnhem i Zwolle – skansen i mniejsze miasta