Kopalnia Soli Kłodawa i okolice

Pomimo, że tytuł na to nie wskazuje to wpis należy do serii Powiat wielkopolski na weekend. Dlaczego więc nie mówię o powiecie kolskim na weekend? Generalnie z samym weekendem jest taki problem, że główna atrakcja w postaci tytułowej kopalni jest w weekendy jest nieczynna (szczegóły akapit dalej). Po drugie już podczas poszukiwań atrakcji był z nimi problem, by zebrać coś na dwa dni. I do tego jest to mały obszar z miasteczkiem stołecznym Koło, który zamieszkuje zaledwie nieco ponad 22 tys. mieszkańców.

Dlatego przygotowałem plan na jeden dzień z Poznania. Niestety po wizycie kilku z nich okazowało się, że niepotrzebnie tam jechałem. Kilka miescówek okazało się być na tyle zaniedbanych, że nie oferowały nic przyjemnego prócz klasyczną małomiasteczkowością i wszystkimi przypadłościami z tym związanymi.

Wracamy na planu. Kopalnia w Kłodawie od długiego czasu była na liście ciekawych obiektów w niedalekiej okolicy, ale nigdy jakoś nie było kiedy. Główną przyczyną jest fakt, że zwiedzanie zakładu jak wspomniałem jest możliwe tylko w dni robocze ponieważ jest to jednocześnie normalnie funkcjonujące przedsiębiorstwo. W końcu jednak trafił się kawałek wolnego tygodnia u mnie więc czym prędzej zadzwoniłem na numer podany na stronie (szczegóły TUTAJ), by umówić się na wizytę. Godziny są sztywne: 9:00 + 10:00 + czasem 14:30 więc dla mieszkańców Poznania z uwagi na drogę do pokonania najbardziej optymalna jest 10:00 albo 14:30 jeśli jest dostępna. My wybraliśmy 10:00 planując 2,5h na drogę darmową drogą 92. Przejazd autem autostradą A2 będzie szybsze (1,5-2h), ale jednocześnie kosztuje dodatkowo 45PLN za opłaty co znacznie podbija koszt paliwa, my byliśmy zmuszeni skorzystać na pewnym etapie z A2 ze względu na opóźnienia w wyjeździe z miasta, by zdążyć na czas. Z parkowaniem nie ma problemu – kopalnia jest na uboczu miasta, parkingi pracownicze są dostępne i miejsce na nasze auto powinno się znaleźć bez problemu,

Po dotarciu do kopalni i zgłoszeniu się do punktu obsługi turystów kupiliśmy bilety (41PLN dla ososby dorosłej) musieliśmy zaczekać chwilkę, aż wszyscy zapisani turyści dotrą na miejsce. Po dosłownie paru minutach byliśmy w komplecie, a lokalny przewodnik zabrał nas w trasę. Na początek skierowaliśmy się po kaski ochronne, by po krótkim wprowadzeniu wejść do najzwyklejszej windy pracowniczej i zjechać 600 metrów w dół przy czym przejazd trwał trochę ponad minutę (6m/s). Zmiana ciśnień jest na tyle duża, że obsługa zalecała przełykać ślinę 🙂

Po zjechaniu na dół zobaczyliśmy kopalnię, górników i całą masę sprzętu. Warto wiedzieć, że tą samą windą jest transportowany cały sprzęt razem z ekipami górniczymi do kolejnych wykopalisk. Na początku naszej drogi drogi sól na ociosach (ściany tunelów) była pokryta zanieczyszczeniami z powietrza lecz w miarę jak szliśmy dalej szlak się rozświetlał. Przewodnik w międzyczasie cierpliwie tłumaczył kolejne punkty na naszej drodze oraz same zawiłości i ciekawostki sztuki górniczej. W końcu naszym oczom ukazały się śnieżnobiałe ściany prawie całkowicie czystej soli, ale to i tak nie był koniec. Wisienką na torcie był jednak krok dalej – wyjątkowa (bo spotkana tylko w nielicznych miejscach na świecie) sól różowa. Mógłbym wymieniać dalej, bo widok ogromnych z punktu widzenia człowieka wyrobisk, wyrzeźbione herby najważniejszych kopalni soli w Polsce czy głównie skierowana dla dzieci Grota Draculi, a dla dorosłych Hala Koncertowa gdzie odbywały się koncerty muzyki symfonicznej są po prostu niesamowite. Plus tego warto dodać, że to i tak nie koniec, a i z pustymi rękami nie wyjdziemy z Kopalni Soli 🙂

Po całkowicie udanej wizycie w kopalni pojechaliśmy dwie uliczki dalej do samej Kłodawy. Niestety – centralny park nie jest wcale urodziwy – mała mieścina w której nie udało mi się znaleźć miejsca w które warto by podjechać. A szkoda, bo kopalnia na pewno jest świetną reklamą miejsca.

Nie oglądając się na miasteczko jedziemy dalej i trafiamy do poblskiego Przedecza na ulicę Zamkową. Tam właśnie swego czasu był zamek, a aktualnie na jego ruinach stoi bardzo ładny budynek otoczy zielenią pobliskiego parku (jest tam również plac zabaw dla dzieci). Dodatkowo tuż za płotem jest naprawdę ładny kościół – tak jak przesadnie za kościałami nie przepadam tak ten sprawił, że zawiesiłem na nim oko (choć wewnątrz nie byłem, bo trafiliśmy na rodzinne uroczystości). Po krótkim spacerze wracamy do auta i kierujemy się nad jeziora koło Brdowa. Problem polega na tym, że nic tam nie ma. Podjechaliśmy pod Klasztor Zakonu Paulinów w Brdowie, niestety maleński ogród, brak tarasu widokowego na jezioro, a samo zejście nad nie pamiętają pewnie poprzednią dekadę w żaden sposób nie zachęca do odwiedziń. Alternatywnie mogę zaproponować wizytę w Wietrzychowicach, by zobaczyć „europejskie piramidy” czyli Megality Kujawskie. Osobiście nie byłem ponieważ skupiłem się na wielkopolsce, a tu już zahaczamy o sąsiednie województwo, ale warto wiedzieć zwłaszcza, że czasu powinno wystarczyć. Więcej szczegółów TUTAJ.

Na prawie koniec jedziemy do stolicy powiatu czyli miasta Koło. Małe miasto leży przy krajowej drodze Poznań – Warszawa jednak jakby nie wykorzystało swojego potencjału. Maleńkie centrum miasta bez instagramowych zdjęć, park Moniuszki ocenię na dostateczny. Szeroko reklamowany Zamek w Kole jest ruinami i składa się w zasadzie z jednego boku, a dojazd polnymi drogami nie zachęca. Jedynym pozytywnym pomysłem, by tam jechać jest możliwość zrobienia tam pikniku na własnym kocu z widokiem na rzekę Wartę otoczoną terenami zielonymi. Jest jednak coś co sprawiło, że postój w Kole nie był bezsensowny – Kawiarnia Czajnik. Tam się dosłownie przenosimy z małego miasteczka na skraju województwa do dalekowschodnich klimatów mogąc jednocześnie posmakować przygotowanych ciast oraz pewnie blisko miliona herbat czy kaw. Zdecydowanie najlepsze miejsce na to, by przystopować na chwilę.

Powoli obieramy kurs na Poznań tym razem już mogąc spokojnie jechać drogą krajową bez pośpiechu. Zatrzymujemy się jeszcze w Kościelisku. Podobno znajduje się tam Zespół Pałacowy. Nie warto. Po pierwsze – totalny brak parkingu, a ten przy pałacu jest dla nauczycieli działającej tam aktualnie Szkoły Plastycznej. Po drugie – zwiedzanie jest dosłownie od święta (szczegóły TUTAJ). Po trzecie – zakaz komercyjnego wykorzystania zdjęć wita nas na samym wejściu. Po czwarte – park niedostępny, bo wycinka drzewa akurat. Nie polecam więc się tam zatrzymywać.

Podsumowanie

Powiat kolski nie ma wiele do zaoferowania jeśli chodzi o turystykę, ale ma coś szczególnego za to. Tym wyjątkiem jest oczywiście Kopalnia Soli w Kłodawie. Do tego wizyta w Przedeczu, może zobaczenia Megalitów, a na koniec wizyta w urokliwej kawiarni w Kole powinna być dobrym oderwaniem od codzienności i bardzo dobrym pomysłem na przykład na piątek – by tak turystycznie wejść w weekend.

Koszty:

  • 350km paliwa: 105PLN
  • Bilet do Kopalni Soli Kłodawa: 41PLN/os.
  • Kawiarnia Czajnik: 10-20PLN/os.
  • Łącznie: ~100PLN/os.

Dokładne plany:

Start Koniec
07:00 Przejazd do Kłodawy 10:00
10:00 Zwiedzanie Kopalni 12:30
12:30 Zamek w Przedczu 13:30
13:30 Przejazd do Kawiarni Czajnik w Kole 14:00
14:00 Odpoczynek w Kawiarni Czajnik 15:30
15:30 Powrót do Poznania 18:00

2 myśli na temat “Kopalnia Soli Kłodawa i okolice

Dodaj komentarz