Wpis jest częścią z serii „Powiat na weekend” w której zwiedzamy konsekwentnie wszystkie powiaty województwa wielkopolskiego i odkrywamy atrakcje w każdym z nich. Zajrzyjcie na wspomniany wyżej link, by znaleźć inne atrakcje!
W końcu, dopiero w maju, zobaczyliśmy upragnione prognozy pojawienia się wiosennej pogody. I chociaż w zasadzie dopiero niedziela miała być typowo ciepła to warto było wykorzystać sobotę. Ciut jeszcze jedną nogą w przedwiośniu, ale słońce zapewniało, że pomoże w odczuwaniu nieco lepszej temperatury. Z takim nastawieniem wyruszylismy około godziny 10:00 z okolic Poznania.
Kaplica w stylu greckim na początek
Pamiętacie jak natknęliśmy się na styl zakopiański w TYM wpisie? Tym razem zaczynamy od stylu znacznie dalszego, kojarzonego bardziej z lekcjami historii (kto rozpozna tutejszy i przypomni pozostałe style kolumn?). Dokładnie w TYM miejscu znajdziemy XIX wieczną kaplicę, która nijak nie przypomina typowej kaplicy. To właściciele dworu Biegańskich na terenie której się znajdujemy zafascynowani takim stylem stworzyli ten budynek kiedy urzędowali w rejonie. Aktualnie kaplica jest odrestaurowana, ruch zerowy więc bez przeszkód można zaparkować tuż przed nią i wejść przez otwartą furtkę, by zbadać ją bliżej. Czy warto? Na pewno ciekawostką jest, ale jeśli to Was nie zadowoli w pełni to możecie zwiedzić też coś innego, zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej.
Generalnie powiat wągrowiecki oferuje masę drewnianych kościołów zatem jeśli ktoś lubi takie klimaty to na pewno się nie będzie nudzić. I tak właśnie pierwszy możemy zobaczyć zaraz obok wspomnianej kaplicy. Otoczony murem, będącym miejscem spoczynku istotnych dla miejsca osób, miał otwarte drzwi podczas naszej wizyty i można go było zobaczyć w środku. Zapach drewnianych kościółów jest jedyny w swoim rodzaju.
Wągrowiec – zaczynamy od Osady Rybaka
Wągrowiec to małe miasteczko liczące około 25 tysięcy mieszkańców. Stanowiąc stolicę regionu może pochwalić się kilkoma ważnymi szczegółami, które warto zobaczyć. Zostawiamy auto na parkingu naprzeciw Muzeum w TYM miejscu. Z oferty Muzeum nie było mi dane skorzystać i wybieramy się na spacer. Przy parkingu mamy staw, zbiornik wodny od którego odchodzi w prawo ścieżka (patrząc od wjazdu na parking). Trudno to nazwać standardowym opisem akwenu wodnego więc zostawiam Was z oficjalnym opisem „Osada rybaka – Strefa wolna od wirusa i PiSu„. Abstrahując od politycznych odniesień, miejsce urocze, widać, że zrobione z pasją i w życiu nie spodziewałbym się tego w stolicy powiatu. A jednak 🙂
Po chwili wytchnienia spacerujemy dalej ścieżką – może być mokro więc zalecam dobre buty, aż dojdziemy do ulicy. Miniemy też przy okazji lodową fontannę, która podobno ukazuje swoje prawdziwe możliwości zimą. Postaram się wpaść tam jak temperatury będą niższe, niewiele miast ma w ogóle coś wtedy do zaoferowania!
Spacer wzdłuż rzeki Wełny i skrzyżowanie – ale za to jakie!
Przechodzimy przez wspomnianą ulicę (uświadamiamy sobie, że zaraz obok mamy rynek gdzie jeszcze zawitamy) i maszerujemy wzdłuż rzeki spory kawałek. Odkrywamy przy okazji, że od wspomnianego rynku do rekreacyjnych miejsc tuż przy rzece to dosłownie 2 minuty. Idąc tak natkniemy się na skrzyżowanie będące niejako ewenementem podobno na skalę kontynentu. Skrzyżowanie dwóch rzek – Wełny i Nielby przez które ich wody przepływają i mieszają się w bardzo niewielkim stopniu. To moim zdaniem rzeczywiście warto zobaczyć, bo to bez wątpienia coś oryginalnego.
Możemy teoretycznie iść nieco dalej i za mostem kolejowym przeprawić się na drugą stronę, ale moim zdaniem nie warto. Zalecam więc wrócić tą samą ścieżką co przyszliśmy do wspomnianej wyżej ulicy i wejść na wągrowiecki Rynek.
Wągrowiecki Rynek, deptak i zejście nad jezioro
Rynek w tym miasteczku ma coś pozytywnego w sobie. Dość uporządkowany, z muzyką z głośników miasta (!) i fontanną sprawia, że mieszkańcy rzeczywiście korzystają z ławek na jego terenie. My natomiast przechodzimy dalej w ulicę Pocztową (skrzyżowanie za cukiernią Słodka Babeczka w lewo). Uliczka skręca w prawo i trafiamy na mikroskopijny deptak – moim zdaniem rynek zdecydowanie lepiej został do tego przystosowany i jest bardziej reprezentantywny.
Przechodzimy przez deptak, przechodzimy przez jezdnię i przejazd kolejowy po czym skręcamy w uliczkę w lewo, by zejść nad jezioro. Zobaczymy przede wszystkim tablice informujące o tym, że zostało tutaj umiejsciowione Lapidarium żydowskie. Raczej nie jest to nic oryginalnego z całym szacunkiem, ale kawałek historii miasta z pewnością. My tymczasem kierujemy się bezpośrednio nad jezioro.
Gdyby ogródki były otwarte zapewne moglibyśmy skorzystać z oferty Club Wenus, ale tym razem się nie udało. Poza tym zauważamy, że dość mocno eksponowane są rzeźby w mieście, ale generalnie jezioro sprawia wrażenie, że dawno nie widziało porzadnych inwestycji na tym odcinku. Niestety, ale jezioro jest za duże, by mieć czas na jego obejście zatem pozostaje nam skręcić w lewo za lapidarium, a następnie skorzystać z przejścia w lewo pod torami kolejowymi.
Tak znależliśmy się na ulicy Cysterskiej, skręcamy w prawo i na skrzyżowaniu ze światłami w lewo, by wrócić do auta. Jak Wam się podobał Wągrowiec?
Piramida w Łaziskach
Skoro był styl grecki to może teraz coś innego. Piramida w Łaziskach to grobowiec rotmistrza Franciszka Łakińskiego, który działał lokalnie i doczekał tam śmierci. W międzyczasie jednak wymyślił, że chciałby mieć pomnik o wysokości 10 metrów i tak powstała forma piramidy. Poza tym, kilkadziesiąt metrów obok jest widoczna kolumna z figurą konia na jego szczycie. Legenda głosi, że to grobowiec ulubionego konia rotmistrza. Moim zdaniem warto, bo to dość niestandardowa atrakcja.
Wskazówki techniczne: atrakcja znajduje się TUTAJ. Jest kilka miejsc parkingowych, ale tuż przy ruchliwej drodze i jadąc od strony Wągrowca możecie mieć problem z nawróceniem. Jest tam jednak również mały parking przy Zajeździe Łakina gdzie łatwiej Wam będzie manewrować. Po wyjściu z auta po prostu kierujcie się leśną ścieżką na wzniesienie.
Wiatrak holenderski w Brachlinie – jakie to śliczne!
Wiatraków drewnianych już się nieco opatrzyłem przyznam szczerze. Warto jednak wiedzieć, że są inne typy wiatraków i jeden z nich, typu holenderskiego, możemy zobaczyć TUTAJ. Ale zastrzegam od razu – sprawdźcie po trzykroć na Google Maps, bo może zapewnić Wam offroad! Powinniście dotrzeć tam przez miejscowość Rąbczyn, by nie musieć martwić się o podwozie samochodu i ewentualne zakopanie auta.
Wracamy do atrakcji. To, że ten wiatrak będzie inny to już powiedziałem. Ale robotę robi to wszystko dookoła, bo obiekt jest położony w niesamowicie klimatycznym miejscu, spójrzcie poniżej na zdjęcie!
Kościoły drewniane niby pomijam, ale tutaj możemy sprawdzić wyjątek
Jeśli kościoły drewniane to coś co Wam spędza sen z powiek to z pewnością musicie zajrzeć do Kościoła św. Mikołaja w Tarnowie Pałuckim. To według podań najstarszy taki drewniany obiekt w Polsce datowany na XIV wiek! Tylko może Wy będziecie mieli więcej szczęścia, bo my trafiliśmy na zamknięte drzwi. Poza tym dojazd przez Łekno od wspomnianego wyżej wiatraka, inaczej wpadniecie w jazdę offroad.
Zamek Pałuków w Gołańczy
Ten obiekt widziałem już nie raz w internecie, ale jakoś nigdy nie przekonywał mnie do wizyty, bo to pewnie jakieś małe ruiny. Może i niewiele względem naszych zamkowych wyobrażeń, ale bez wątpienia miejsce zachęca do odwiedzin. Świetnie przystosowany parking pozwala nie martwić się o auto, a króciutki spacer pod Zamek zajmie nam dosłownie 2 minuty.
Obiekt jest zamknięty normalnie dla zwiedzających, chętni mogą się umówić na zobaczenie dziedzińca. Może i nie jest już przesadnie imponujący, ale opowiadający historię sprzed ponad pół wieku, a to już robi wrażenie. Szczegółową lekturę o obiekcie znajdziecie TUTAJ. Moim zdaniem mimo wszystko warto.
A znacie historię o katastrofie górniczej w Wapnie?
Niecałe 50 lat temu w Wapnie nastąpiło zalanie ówczesnej Kopalni Soli co zakończyło jej działalność po sześciu dekadach działania. Była to jedna z największych katastrof górniczych w Polsce, ewakukowano 1400 osób (gdzie aktualnie w Wapnie jest 1700), a krótko po wydarzeniu nawet ukrywano ten fakt. Co ciekawe, plany produkcyjne przejęła wtedy inna kopalnia, w Kłodawie, którą mieliśmy okazję zwiedzić w powiecie kolskim (LINK). Aktualnie na miejscu, za stacją Orlen są opuszczone częściowo budynki po wspomnianej stacji. Myślę, że to atrakcja jedynie dla amatorów urban exploringu, raczej nie dla każdego.
Zwieńczenie wycieczki – Kamień św. Wojciecha
Po ostatnim napotkanym głazie narzutowym w powiecie chodzieskim oczekiwania nie były zbyt wysokie, ale „przy okazji zobaczymy”. Jakże się zaskoczyliśmy. Duży parking przed klimatycznym czerwonoceglanym kościołem? Jest (TUTAJ). Estetycznie urządzona ścieżka do głazu? Jest. Rzeczywiste „WOW!” po zobaczeniu kamienia? Jest. I do tego gdyby ktoś chciał akurat coś przekąsić to miejsca na to też są. Moim zdaniem miejsce obowiązkowe zwłaszcza dla dzieciaków i dla tych dla których termin „głaz narzutowy” nie jest obcy.
Podsumowanie
225 kilometrów. Wyruszyliśmy o 10:00, wracaliśmy bliżej 15-16stej. Powiat wągrowiecki oferuje naprawdę sporo atrakcji, które koniecznie trzeba zobaczyć:
- Skrzyżowanie rzek Wełny i Nielby
- Osada Rybaka w Wągrowcu
- Piramida w Łaziskach
- Wiatrak holenderski w Bracholinie
- Zamek w Gołańczy
I do tego historia o Wapnie i kamień św. Wojciecha.
Nie macie co zwlekać, ruszajcie niebawem! 🙂