Trzeci dzień wycieczki „Holandia 2023 – 7 dni w krainie mitycznych wiatraków, serów i kanałów„.
Brak hotelowego śniadania sprawił, że musieliśmy dojechać do Amsterdamu i tam czegoś poszukać. Wybór padł na Cosy by Mandy (GoogleMaps) co śmiało możemy polecić.
Czego spodziewać się w Amsterdamie?
Miasto to jest legendarne. Stolica europejskiej wolności gdzie z marihuaną nie ma problemu, Dzielnica Czerwonych Latarni. Przeciętne wyobrażenie dopełniają rowery i kanały i mnóstwo pubów i mamy wizję niekończącej się imprezy. Ci bardziej dociekliwi znajdą zapewne informację o Python Bridge, zabytkowym budynku wagi miejskie Waag. Znany również z wielu zdjęć I Love Amsterdam został zlikwidowany, bo ludzie widząc ów znak tracili jakiekolwiek granice bezpieczeństwa w przestrzeni miejskiej. Niektórzy jeszcze doczytają o Krzywych Kamienicach, o Beginażu czy ewentualnie Chinatown. A teraz zmierzmy to z prawdziwym obrazem tego miasta.
Miasto utkane kanałami i… ulicami
Wysiadamy z tramwaju tak, by dopiero wejść w tkankę z kanałami. Śniadanie to był tylko przystanek, ale kiedy wybraliśmy się na spacer to kanały rzeczywiście są unikalne. Podobno architekci miasta korzystali z Wenecji, ale nie popełnili błędu wąskich uliczek. To im wyszło, bo czasem jak się zakręcicie w tych uliczkach spędzicie dobre parę minut bez widoku wody. Oznacza to tyle, że kanały owszem są, ale nie przesadzajmy, że ciągle idziemy nad wodą. Pomimo całego układu to jednak przede wszystkim ogromne miasto.
Świetny klimat za to z pewnością jest nad główną rzeką – Amstel. Tutaj już widać, że rzeka nie jest jedyna, że nie wszyscy tłoczą się przy niej choć ludzi też tam znajdziemy sporo. Skręcając przy wodnych drogach trafimy oczywiście na prześliczne kadry, ale osobiście wzbraniam się przed ocenianiem miast na podstawie paru miejsc. To całość musi współgrać, być świetnie uzupełniającą się kompozycją, a nie jednym superpunktem.
Jak się zwiedza Amsterdam?
Jak wspomniałem w pierwszej części posta, punktowych miejscówek mamy niewiele. Do tego jak określimy, że Python Bridge jest znacznie na skraju miasta to okazuje się, że najważniejsze punkty miasta zaliczymy w trakcie jednego spaceru i to dosłownie na pół dnia. Amsterdam zwiedzimy więc bardzo szybko.
Dzielnica Czerwonych Latarni może zrobić wrażenie na kimś kto nie miał kontaktu z medialnym światem od dwóch dekad. Jak ktoś liczy na niesamowite pokazy za darmo to nie tutaj. Chinatown – nie przesadzajmy, że kilkanaście knajp będących na turystycznym i miejskim szlaku spacerowym zrobi klimat chińskiego miasta. Beginaż – no ładny, ale to atrakcja na dwie minuty i trzy zdjęcia. Dawny budynek wagi miejskiej – Waag – nie wyróżnia się totalnie niczym szczególnym, ot kolejna knajpa w starym budynku. Jedyne co jeszcze miałem na liście, ale nie odwiedziliśmy to Lochy Amsterdamu (Dungeon Amsterdam) gdzie w interaktywny sposób można poznać historię miasta.
Amsterdam jest idealny na wieczór. Gdy szukamy miejsca, by usiąść, kawiarnie w pobliżu kanałów wyglądają naprawdę dobrze. Z drugiej strony, te bardziej oddalone oferują upragniony spokój o który w tym mieście trudno. Bo to trzeba właśnie podkreślić – kanały kanałami, rowery rowerami, ale Amsterdam to przede wszystkim ogromne miasto razem z wadami ogromnego miasta. W sobotnie południe ulice wcale nie wyglądały lepiej niż poimprezowe polskie czy paryskie ulice.
A może muzea?
Muzealnie odpuściliśmy Amsterdam. Znajdziemy tam kilka mocnych punktów dla fanów sztuki jak Rijksmuseum, Muzeum Anny Frank, Centrum nauki NEMO. Sztukę wolę kontemplować samodzielnie, żydowskich tematów mamy w Polsce wystarczająco, a NEMO wydało mi się bardziej skierowane dla dzieci. Ale wracając jeszcze do Rijksmuseum – warto przejść przez budynek na ogród, który jest za nim. Wieczorową, ciepłą porą znajdziemy tam sporo tych, którzy poszukują spokoju w dużym mieście.
Gdzie zjeść w Amsterdamie?
Kuchnia holenderska w pewnej formie opiera się na przyprawach, które ojcowie narodu przywozili z dalekich morskich wypraw. Sporo opiera się też na wodnych stworzeniach, ale akurat od nich stronię. Dlatego pewną zagadką wydał mi się punkt Mister Meatball (GoogleMaps). Pojawiło się na kilku blogach, na Google’u blisko 500 wysokich ocen. Menu niewielkie i oparte na… zrazach zwanych mielonymi. Pomysł wydawał się niedorzeczny tak samo jak widok maleńkiej restauracji wciśniętej obok pubu. Jeszcze większą niedorzecznością był widok starszej pani, która stała za ladą i samodzielnie prowadziła ten przybytek. Ale cóż… kto nie ryzykuje ten… by nie zjadł najlepszego mielonego jakie jadłem.
Poważnie, jeśli chcecie coś swojskiego, coś oryginalnego to Mister Meatball jest prawdopodobnie najlepszym wyborem w Amsterdamie. Możecie oczywiście wybrać inne knajpy w których zjecie coś podobnego do czegoś co jedliście dzień wcześniej, czy później i o wizycie będzie Wam przypominał tylko rachunek. A możecie wpaść do starszej pani, która zrobi Wam naprawdę syte mięso z ziemniaczkami, które będziecie wspominać na lata.
Podsumowanie
Krótki post prawda? Bo taki okazał się być Amsterdam. Przy planowaniu wycieczki biłem się z myślami czy jeden dzień w Amsterdamie będzie wystarczający. Był całkowicie. To miasto idealne na wieczorny spacer. Ale przy dwóch dniach już pojawiałyby się spacery tymi samymi ulicami po raz piąty po to, by co? Zrobić kolejne zdjęcie tego samego ujęcia tyle, że z innej perspektywy, by pokazać jakie to wielkie i różnorodne miasto nie jest?
A może to syndrom paryski? Może legendy sprawiły, że spodziewałem się efektu wow, a dostałem po prostu fajne miasto na wieczór? Może. Ale wiem, że raczej Amsterdam nie będzie na liście miejsc koniecznych do odwiedzenia chyba, że przypadkiem i po drodze, bo towarzysz/ka podróży nie byli.
Sprawdź kolejny dzień wycieczki: Holandia 2023 – Haga i Rotterdam czyli „nad morzem”?