Dzień ósmy podróży Litwa Łotwa Estonia w dwa tygodnie – czy to się udało?
Estonia stawia na rozwój. Tallinn należy do miast najbardziej smart na świecie, ale to Tartu jest właśnie stolicą intelektualną kraju. To tutaj znajdziemy studentów na blisko 400-letniej uczelni, a historia samego miasta sięga V wieku. Co jednak miasto oferuje turystom i tym, którzy przygody na uczelni na razie skończyli? Okazuje się, że sporo. Szczegóły poniżej, a i warto poznać co jeszcze można zobaczyć w okolicy miasta.
Dojazd i Nocleg
Przejazd autem z Tallinn’a do Tartu powinien nam zająć nieco ponad 2 godziny, ale do naszej trasy zostały dodane dwa dodatkowe punkty prawie po drodze – Muzeum Techniki w formie Złomowiska oraz Viljandi nazywane czasem estońskim Biskupinem. Do każdego kolejnego punktu, dojazd zajął godzinę w efekcie trasa na wydała się tak odległa.
Nocleg natomiast znaleźliśmy na Booking.com w miejscu Hansa Hotel. O ile nie mam żadnych zastrzeżeń co do wygody, parkingu, śniadania o tyle niektórym może przeszkadzać myśliwski klimat oraz fakt, że do centrum jest kilkanaście minut spaceru. Z mojej strony jeśli nic innego w podobnej cenie bym nie znalazł – zabukowałbym ponownie.
Gdzie zjeść?
Przy najważniejszej atrakcji w Tartu wyskoczyliśmy na chwilę do pobliskiego… McDonald’a, by coś dosłownie przegryźć, bo zabawa zabrała nam sporo energii. 😉
Jeśli jednak mówimy o konkretach to sprawdziła nam się bardzo dobrze knajpka znajdująca w bardzo turystystycznym miejscu, tuż przed ratuszem – Willy&Rudy. Możemy tam zreszta nie tylko przyjemnie zjeść, ale i wypić piwo z szerokiego menu.
Alternatywą dla tego miejsca jest kuchnia włoska, której nie mieliśmy nie okazji przetestować z uwagi na brak wolnych stolików – kilka minut spacerem dalej deptakiem miasta: La Dolce Vita.
Złomowisko aut czy coś więcej?
Trzeba nadrobić kilkanaście minut jazdy, by dotrzeć do miejsca, które jest ciekawym, ale dyskusyjnym muzeum. Ciekawym, bo pomimo chwilowej radości z kupowania rzeczy nowych, odczuwamy satysfakcję kiedy naprawiamy stare, prawie nienadające się do użytku rzeczy. Muzea często pokazują nam pięknie wypucowane eksponaty i często nie wiemy nawet ile pracy trzeba włożyć, by każdy z prezentowanych przedmiotów wyglądął właśnie tak idealnie. Tutaj zobaczymy jak to jest przed „renowacją”.
„Vanatehnika varjupaik ja vanatehnika muuseumide keskus” – tak brzmi nazwa tego miejsca w oryginalnym języku. Zdjęcia z Google’a nakazują się spodziewać złomowiska aut i dość „dzikiego” zwiedzania tymczasem dojeżdżamy na miejsce – parking znajduje się naprzeciw sporego, ale odświeżonego budynku – możemy zostawić tutaj bezpłatnie nasz samochód. Bilet kosztuje kilka euro, a my mamy wrażenie, że to kolejne odświeżone muzeum po dotacjach prezentujące rzeczy, które mają większa wartość sentymentalną niż turystyczną. Budynek poznajemy dość szybko – jest część poświęcona straży pożarnej, miasteczku, wystawa starych telefonów komórkowych i masa technicznych „dupereli„. Tego dnia kiedy my bylismy, można było również skosztować drożdżowego ciasta czy wypić kompot – czujecie ten klimat, prawda? Tyle, że najlepsze czeka nas poza budynkiem.
Znajdź swojego grata!
Jeśli chcieliście wybrać swojego Transformers’a to miejsce właśnie jest dla Was. Znajdziecie tutaj składowisko starych aut, które nie znalazły finalnie właścicieli-pasjonatów zdolnych inwestować w nie wystarczająco, by wyglądały idealnie po dziś dzień. Garbusy, Wołgi to klasyka, jasne, że je tam znajdziecie. Ale poza tym jest tam jeszcze trochę użytkowych pojazdów, a do niektórych możemy wejść! Autobus? I to wiele. Wozy strażackie? Wysunięte drabiny wspierają postać renifera, który zapewne rozświetla długie, zimowe wieczory. Samoróbki drewniane? Wsiadaj, nie ma czasu do wyjaśnienia! A może tramwaj? Też to znajdziemy!
Łącznie spędzimy tak 30-45 minut. Z jednej strony to unikatowe muzeum, bo wiele takich rzeczy jednak trafia do recyklingu i zapominamy o tym. Z drugiej – jedna wizyta w takim miejscu wystarczy. To świetne miejsce na plener foto, jest tam też miejsce na ognisko, ale czy warto jako turysta? Nie byłem osobiście w Polsce w żadnym z takich miejsc więc uważam, że warto. Z drugiej strony to godzina, którą można było spędzić w centrum Tartu – gdyby nie fakt, że akurat tego dnia było zimno to pewnie bym żałował, ale skoro było zimno to w centrum Tartu było spokojnie i wiele chyba nie straciliśmy. Ale czy na pewno?
Viljandi – przepiękne, darmowe ruiny zamku i most wiszący
„Małe, niezwykle urokliwe miasteczko położone nad jeziorem na które spoglądają ruiny zamku z XIII wieku.” Pomimo starań, nie sposób opisać Viljandi w jednym zdaniu i trzeba koniecznie je odwiedzić. Auto możemy zaparkować w TYM miejscu (na Street View są nieaktualne zdjęcia).
Najważniejszym punktem do którego musicie dotrzeć to wspomniane pozostałości budowli obronnej sprzed 700 lat. Znajduje się TUTAJ i generalnie to świetne miejsce miejsce na krótki spacer, ale możemy tam również usiąść z widokiem na jezioro i odpocząć. Wysokie mury, które się ostały prezentują się naprawdę świetnie, a dodatkowo widać, że miasto wykorzystuje to miejsce – scena pod najwyższymi murami na pewno sprawdza się dobrze. Jeśli do tego miejsca dotarliście przez most wiszący (tak, most wiszący w nizinnej Estonii) to widzieliście drugą atrakcję miasta. Gdyby ktoś dotarł jedną inną ścieżką – most wiszący znajduje się TUTAJ.
Następnie warto udać się na niedaleki placyk centralny zwracając szczególną uwagę na uliczki, które mijamy. Miasteczko jest na tyle małe, że warto zaspokoić ciekawość jeśli któraś z alejek zainteresuje Was bardziej, bo właśnie w nich odkryjemy też czym jest Viljandi.
W końcu Tartu – Centrum Nauki AHHAA jako konieczność!
Widzieliśmy sporo tego dnia? To odstawmy czym prędzej auto i pędźmy do Centrum Nauki AHHAA. Bilet normalny kosztuje 15€, a my dostajemy na rękę opaskę więc możemy podczas zabawy opuszczać budynek kiedy chcemy, na przykład jeśli zgłodniejemy i skorzystamy z oferty McDonald’a parę minut dalej. W budynku również znajdują się szafki w których zostawiamy kurtki, torby, bo pracy mamy tutaj sporo. A czym jest Centrum Nauki AHHAA?
Przed wejściem do budynku znajduje się samochód, który powinniśmy móc podnieść na zasadzie dźwigni. Jeśli nie, na pewno znajdzie się ktoś kto pomoże przeciążyć auto. Już wiecie co znajdziemy w AHHAA?
To miejsce w którym – w największym skrócie – pobawimy się fizyką. Czar prysł, bo fizyka kojarzy nam się ze szkolnym przedmiotem, żmudnymi wzorami? Tutaj tego nie uświadczymy, spokojnie. Tutaj poczujemy na własnej skórze jak tak naprawdę działa świat:
- Masa fizycznych eksperymentów czeka na Wasz punkt przyłożenia siły;
- Symulacja trzesięnia ziemi;
- Poczuj przeciążenie 3G – czyli jak to jest ważyć 3 razy więcej?
- Jak myślisz wciągniesz siebie i drugą osobę kilkanaście metrów w górę?
- A może chcesz poznać anatomię?
Mógłbym tak wymieniać długo, ale… to nie ma sensu. Jasne, że w dzień będzie trochę rodziców z dzieciakami. Ale centrum jest czynne do 19, a w piątki/soboty do 20 i z naszego doświadczenia od 17-18 jest tam naprawde pusto. Ile czasu Wam zajmie? Nam zeszły 3-4 godziny (wliczając wizytę w Mc’u) po drodze testując nie tylko wszystkie dostępne rzeczy, ale również uczestnicząc w pokazie fizycznym prowadzonym w języku angielskim i łotewskim.
Nie ma tutaj wątpliwości – zdecydowanie WARTO!
Tartu – centrum miasta
Po wizycie w Centrum Nauki AHHAA wróciliśmy do hotelu na moment, by ruszyć na podbój chłodnego Tartu. Najważniejsze punkty poniżej:
Ratusz Tartu
Znajduje się TUTAJ i razem z hasztagiem przed nim doskonale obrazuje czym jest studenckie miasto. Za budynkiem znajduje się natomiast Pirogov’s Park w którym znaleźć możemy obserwatorium. Nauka przede wszystkim!
Najważniejsze ulczki miasta
Będąc przed ratuszem, na pewno zobaczymy przede wszystkim szeroki, choć stosunkowo krótki deptak w kierunku rzeki, która przepływa przez Tartu. Jeśli szukamy jednak bardziej klimatycznych miejsc koniecznie przejdźmy się ulicą Ruutli – znajdziemy przy niej masę świetnie wyglądacych lokali w których możemy poczuć się jak za studenckich lat – spędzając kolejne godziny na rozmowach na tematy jakie tylko przyjdą nam do głowy. Czy nie jest tak, że patrzyliśmy na świat nieco szerzej wtedy?
Ogród Botaniczny
Nie zdążyliśmy sprawdzić przez długi czas spędzony w AHHAA oraz chłodną pogodę, ale podobno warto odwiedzić to miejsce znajdujące się zaledwie parę minut spaceru od centrum miasta. Dokładnie TUTAJ.
Podsumowanie
Mam wrażenie, że trochę niedoszacowałem Tartu. Centrum Nauki AHHAA okazało sie być na tyle zajmującym miejscem, że spokojnie można spędzić w mieście cały dzień. A może nie warto było zatrzymywać się na Złomowisku aut? Bo Viljandi jest obowiązkowe, to nie ulega wątpliwości. Z drugiej strony – pogoda nie sprzyjała, nie zachęcała do spacerów.
Pomimo pewnej unikatowości złomowiska aut, myślę, że warto je pominąć i pomknąc bezpośrednio do Viljandi, a następnie do Tartu, by mieć więcej czasu na odkrywanie tego miasta. Bo zdecydowanie warto poświęcić mu trochę czasu.
Jedna myśl na temat “Tartu – studenckie miasto Estonii gdzie nauki czeka sporo!”