Kłajpeda – odwiedź miasto i przepraw się na Mierzeję Kurońską

Dzień drugi podróży Litwa Łotwa Estonia w dwa tygodnie – czy to się udało?

Kłajpeda to litewskie okno na morski świat. I chociaż widok na pełne Morze Bałtyckie przesłania Mierzeja Kurońska to zobaczycie doskonale dlaczego jest dla Litwy tak ważne. Zwłaszcza, że historia nie obeszła się z nim łaskawie – historia pruska, polska, a nawet francuska, nie wspominając o rosyjskiej przewinęła się przez te tereny. Ale zacznijmy ten dzień od początku…

Dojazd

Z Kowna wyjechaliśmy chwilę po godzinie 10. Podróż do Kłajpedy zajmuje nieco ponad dwóch godzin i jest bardzo (dosłownie) prosta. Cały czas podążamy jedyną litewską autostradą A1 (darmowa). Ruch stosunkowo niewielki, aktywny tempomat się przydaje i tak chwilę po 12stej docieramy do hotelu pozostawić auto i wyruszyć do centrum nadmorskiego miasta.

Nocleg

Tym razem naszą miejscówką był Ibis Styles Klaipeda Aurora. Po wizycie niestety nie polecę w pełni tego hotelu – o ile wyciszenie pokoju jest w porządku (obok znajduje się port, a przetaczanie pociągów nie należy do cichych, a mimo to w pokoju nie było tego słychać), o tyle oddalenie od centrum i śniadanie poniżej średniej trochę dyskwalifikują ten hotel. Na plus jeszcze jest jednak duży darmowy parking.

Gdzie zjeść?

Mieliśmy nieco problem ze znalezieniem odpowiedniej knajpy. Dziewczyna znalazła jedną, polecaną, ale okazało się, że nie dysponują menu w języku angielskim co znacznie ograniczyło nam możliwość pełnego zapoznania się ofertą. Trafiliśmy zatem do Dock Burgers, gdzie postawiliśmy na burgery. W ogóle podczas tych wakacji często mieliśmy wrażenie, że masa knajp poszła w burgery wszak to przecież danie, które ciężko zepsuć i czasami nie było nawet innej, bezpiecznej opcji w menu. Trochę ogranicza to możliwość poznania kuchni, ale spokojnie, poczekajcie do Rygi. Tymczasem w Dock Burgers i dobrze zjedliśmy, i dobrze wypiliśmy, bo mają również ciekawy wybór kraftowych piw.

Co zwiedzać w Kłajpedzie?

Zamek w Kłajpedzie

Teoretycznie najważniejszym punktem historycznym na mapie blisko 200-tysięcznego jest zamek, a w zasadzie to co z niego zostało czyli ziemne szańce z małym muzeum wewnątrz. Podobno są plany odbudowy, ale z uwagi na otoczenie raczej nie ma co nastawiać się na szybką realizację. Pomimo tego jednak warto odwiedzić tę okolicę zwłaszcza, że w okolicy TEGO miejsca (nie zwracajcie uwagi na StreetView, jest sprzed 9 lat!) obok parkingu jest bardzo ładna makieta z przedstawieniem Kłajpedy kilkaset lat temu. Nie było ładnych białych żaglówek, nie było odrestaurowanych hoteli. Było proste życie, które kończyło się w zasadzie na najbliższej okolicy. Czy było lepiej? Nauka podpowiada, że nie, że żyjemy w najlepszych czasach jakie być mogą, ale każdy z Was z pewnością wie, że pytanie nie jest łatwe.

Czarny DuchCzarny Duch Kłajpeda

Skręcając przed mostem w lewo i przechodząc przez mały most (możliwe, że będziecie musieli chwilę zaczekać ponieważ są wyznaczone godziny dla ruchu pieszego oraz ruchu wodnego) zobaczycie rzeźbę czarnej postaci wychodzącej na ląd. Rzeźba jest symbolem legendy, która mówi, że ponad 400 lat temu strażnik zobaczył postać, która zapytała o stan spichlerzy miasta i ostrzegła, by robić zapasy ponieważ nadchodzą ciężkie czasy. Przepowiednia okazała się zbawienna w skutkach stąd mieszkańcy wierzą, że Czarny Duch nad nimi czuwa.

Idąc za figurę tak naprawdę dotrzemy na terminal statków wycieczkowych więc nic tu po nas, wróciliśmy i prześliśmy przez most nad rzeką.

Po co i jak dostać się na Mierzeję Kurońską?

Mierzeja Kurońska to długi na blisko 100km półwysep, który jest podzielony na Litwę oraz Rosję prawie idealnie po połowie. Od 2000 roku widnieje na listach UNESCO, a poza tym jest drugim kompleksem w Europe pod względem wysokości wydm. Tyle z podręcznikowych rzeczy, bo dla turysty ważne są 3 rzeczy:

  • Przeprawa promowa znajduje się TUTAJ. Bilet można kupić również w kasie automatycznej (język angielski jest, polecam), a statek kursuje w obie strony, wypłynięcie co 30min do późnych godzin wieczornych.
  • Najważniejszym celem po drugiej stronie (poza walorami rekreacyjnymi) jest możliwość wizyty w Litewskim Muzeum Morza. Zwłaszcza, że w niedzielę wejście jest darmowe (ale po bilety trzeba się zgłosić do kas), a wg naszego planu byliśmy tam akurat w niedzielę. Dobra pogoda przyciągnęła wprawdzie wielu mieszkańców, ale mimo wszystko moim zdaniem warto. Dodatkowo płatne są natomiast wejściówki na pokazy delfinów. My, bez opłat mogliśmy zobaczyć nie tylko podwodny świat z przeszklonego tunelu, ale również pingwiny, foki czy lwa morskiego!Nie sposób pominąć również bogate wyposażenie całego muzeum. Może nie będziecie gotowi na wyjście w pełne morze po wizycie tutaj, ale mam nadzieję, że wiele punktów podróży morskich będzie dla Was bardziej zrozumiałe. I pomyśleć, że to wszystko w forcie, który był budowany raczej, by odeprzeć ludzi.
  • Po przepłynięciu i wyjściu na ląd możecie zdecydować się na przejazd kolejką do Muzeum za kilka euro. Sugeruję spacer w jedną stronę i powrót kolejką w drugą. O ile droga piesza Wam zajmie max 30min o tyle będziecie mieli okazję zobaczyć (i wejść na niektóre) łodzie zaprezentowane po drodze. Pomimo faktu, że transport morski jest mi bliski zawsze jestem pełen podziwu gabarytów tego typu jednostek. Co więcej – tuż za łodziami jest dawna wiosna rybacka. I pomyśleć, że ludzie maszerujący chodnikiem omijają te atrakcje…

Hofas czyli coś a’la Nocny Targ Towarzyski w Poznaniu (tyle, że bliżej centrum)

Wrócilismy już promem na stały ląd? Kierujmy się teraz wzdłuż rzeki Niemen, która właśnie tutaj uchodzi do Bałtyku i znajdźmy bramę do pewnego miejsca gdzie nie znajdziemy białych obrusów, serwetek, a zwie się Hofas. Wita nas stara łajba, witają nas kontenery wszak jesteśmy cały czas w nadmorskim mieście. Zobaczymy scenę i trochę miejsca, które idealnie się nadaje, by wpaść tu wieczorem na niskoprocentowy alkohol i spędzić czas wśród ludzi, którzy nic nie muszą. Czy to kopiuj/wklej Nocnego Targu Towarzyskiego z Poznania? Zamysł podobny, ale jednak musimy samodzielnie sprawdzić co się kryje w każdym kącie. No i Nocny Targ nie ma łodzi. Z drugiej strony Hofas nie ma Krawczyka. Wniosek jest prosty – trzeba zobaczyć oba miejsca.

Spacer kanałem wzdłuż rzeki Niemen

Odejdźmy teraz kawałek od morza korzystając z bulwaru na prawym brzegu rzeki Niemen. Pojawiają się tu powoli knajpy, bary. Nie zwracajmy jeszcze na nie uwagi, a za cel obierzmy Jonas Hill. To kolejna pochodna fortecznego układu miasta tyle, że tutaj całkowicie już zaadoptowana na aktualne potrzeby mieszkańców. Jeśli już jesteśmy znowu przy historii to wiedzcie, że miasto podczas kilku dekad wpływu rosyjskiego znacznie ucierpiało architektocznie, ale i społecznie, bo przez wiele lat mogli się tu osiedlać tylko Rosjanie. Teraz w końcu, Litwini zmieniają miasto dla siebie. I pomimo swojego nadmorskiego uroku wydaje się, że nie zostało zepchnięte do roli kurortu dla turystów, a to cieszy, że się obroniło (przynajmniej na razie) przed tym zjawiskiem.

Kłajpeda

Spacer po centrum

Niby fort, a tak naprawde jesteśmy kilka kroków od centrum i zachęcam Was, by zgubić się w jego uliczkach. Jest klimatyczne, bo budynki nie są wysokie. Jest klimatyczne, bo nie jest zabetowane. Jest klimatyczne, bo nie jest duże. Z obowiązku wspomnę o centralnym Placu Teatralnym, ale nie poprzestawajcie na nim. Naprawdę, warto się tymi uliczkami przejść również w poszukiwaniu jedzenia, bo takich miesc w wielu uliczkach jest sporo.

Podsumowanie

Kłajpeda nazywana jest czasami konkurencją dla Gdańska zwłaszcza w branży w jakiej działam. Turystycznie jednak te miasta oddalone są o lata świetlne. Gdańsk jest zawsze tłoczny, Gdańsk jest pewniakiem na weekend. A Kłajpeda? Kłajpeda podobno jest tłoczna latem, zwłaszcza w lipcu podczas Dni Morza. Na koniec sierpnia jednak wygląda jak Kołobrzeg w październiku. Czyli jest co zobaczyć i gdzie zjeść. Zresztą, porównanie do Kołobrzegu jeszcze się pojawi tej podróży…

Jedna myśl na temat “Kłajpeda – odwiedź miasto i przepraw się na Mierzeję Kurońską

Dodaj komentarz