Góry na jeden dzień z Poznania – Góry Sowie

Notka z przyszłości – jeśli poszukujesz więcej inspiracji na jeden dzień sprawdź koniecznie ten, nowszy wpis: 5 pomysłów na Góry z Poznania w jeden dzień

—————————————————————————————————-

I znowu zamknięto noclegi w całej Polsce. Ten rok dobitnie pokazał nam jak elastyczni musimy być podczas robienia planów. Razem ze znajomymi planowaliśmy wypaść w góry od 7 do 11 listopada jednak obostrzenia ogłoszone 4 listopada gdzie zapowiedziano zamknięcie hoteli pokrzyżowało nam plany. Co więcej i tak czekałem na publikację rozporządzenia (finalnie piątek 6 listopada o 19:00) ponieważ pojawiła się zapowiedź, że schroniska, kwatery prywatne mają pozostać otwarte. Ba, nawet z szerszym komentarzem uzasadniającym takie działanie. Rzeczywistość jednak zweryfikowała tę zapowiedź i plan się ostatecznie posypał. Chyba, że…

Skoro weekend miał być ładny na południu kraju, znajomi wzięli urlopy to szkoda siedzieć w domu. Popatrzyłem na mapę i wybrałem miejsce gdzie z kumplem zainaugurowaliśmy weekendowe wypady w góry. Wtedy wyjechaliśmy na dwa dni, ale wtedy nie było drogi S5 na Wrocław. To był TEN pomysł.

Dojazd

Wyjazd zaplanowaliśmy na 06:45. Dojazd do miejscowości Kamionki k/Pieszyc powinien zająć nieco ponad 2,5h z Poznania więc to był dobry czas, by zaliczyć jeszcze przystanek na stacji benzynowej w celu toalety przed wyjściem na szlak. Polecam TEN Orlen, 15min przed parkingiem. Parking za to znajduje się w samym centrum osady, przy przystanku autobusowym. Dokładnie chodzi o TEN. Alternatywą, gdyby tamten był pełen można sprawdzić TEN tuż obok. Dojazd zatem powinien być około godziny 10:00

Szlak na jeden dzień – wolisz krótszy czy dłuższy?

Z uwagi na fakt, że tym razem wypad w góry był w gronie mieszanym przygotowałem dwie wersje, ale generalnie pierwsza połowa jest dokładnie taka sama. Dopiero tuż przed 11 kilometrem należy podjąć decyzję – czy kontynuować jeszcze 8km (2h wg mapy) wersji pierwszej czy skorzystać z wersji drugiej (wtedy pozostanie nam 5km i 1h wg mapy). Zaczynamy żółtym szlakiem, wychodząc z parkingu w kierunku z którego przyjechaliśmy. Lada moment natkniemy się na skręt w lewo i czytelne oznaczenia szlaków. A o następnych kolorach dowiecie się z mapek turystycznych poniżej.

Wersja numer 1 – 19,1 kilometra i 6:14 godzin zabawy LINK
Wersja numer 2 –
14,7 kilometra i 4:50 godzin zabawyLINK

Zważając na listopadowy zachód słońca po godzinie 16stej to była maksymalna trasa jaką mogliśmy obrać za cel. Warto też zauważyć, że jak na 6-osobową ekipę w wieku 26-29 lat czas uważamy nieco za zawyżony, ale nie sugerujcie się proszę naszym tempem. My trochę za szybko chodzimy 😉

Podejście może się wydać nieco długie (5 kilometrów / 2,5h) i momentami co niektórzy mogą złapać zadyszkę, ale spokojnie – nikt Was nie goni. To zresztą na szczęście żółty, a potem niebieski szlak zamiast głównego, zatłoczonego czerwonego (który zobaczycie na szczycie). Mogę tylko obiecać, że po dotarciu na szczyt już będzie raczej z górki 🙂 Na szczycie Wielkiej Sowy, jak nazywa się najwyższy szczyt Gór Sowich, ludzi trochę było, ale to i tak nie tak popularne jak Śnieżka latem. Bez problemu można było znaleźć ławkę, by posilić się, a Ci bardziej ciekawscy mogli wejść na wieżę widokową z której rozpościera się bardzo ładny widok na otaczającą zieleń.

Po krótkim odpoczynku zaczynamy zejście czerwonym szlakiem w kierunku schroniska Sokolica. Jak wspomniałem – na czerwonym szlaku ludzi trochę więcej, ale na szczęście zaraz za schroniskiem odbijamy w lewo szlak żółty, a tam już wracamy do tego spokoju, którego szukamy w górach. I choć na kolejnym skrzyżowaniu wracamy znowu na szlak czerwony to od szczytu jesteśmy kawałek i ludzi jest zdecydowanie mniej.

Miejsce decyzji – iść dalej czy wracać?

Po minięciu polany po prawej stronie (zachęcam tam do odpoczynku) docieramy do miejsca zaraz obok schroniska Zygmuntówka. To właśnie tutaj musimy podjąć decyzję czy kontynuujemy spacer czerwonym czy zwracamy swe kroki w kierunku parkingu? W przypadku pierwszej opcji mamy tutaj niewielkie podejście (5-10min), by potem już schodzić w dół odpowiednimi kolorami po kolei (żółty, czarny, zielony – koniecznie spójrzcie na mapkę) bądź skręcić w lewo w zielony i dojść po godzinie do auta.

Powrót

Powrót jest taki jak dojazd tylko, że w drugą stronę – nic więcej za bardzo nie muszę dodawać. Zatrzymując się jeszcze w dzierżoniowskim McDonaldzie, wszak z uwagi na pandemię możliwości były ograniczone, dotarliśmy do Poznania po godzinie 19stej stojąc jeszcze w paru korkach.

Podsumowanie

Ekspresowa droga na Wrocław otworzyła nam dodatkowe możliwości w jednodniowych wypadach w góry. I pewnie nie szukałbym dalej takich opcji gdyby nie istniejąca pandemia. Kto wie co jeszcze odkryję przez nią?

Bez wątpienia jednak polecam ten pomysł na jeden dzień. Jadąc w sobotę jest jeszcze w niedzielę czas na odpoczynek. Koszt jest również znikomy ponieważ równa się kosztowi paliwa – w przypadku 4 osób wyszło nam zaledwie 40zł na osobę. To chyba niewiele na góry, prawda?

Dodaj komentarz