Co jakiś czas pojawia się w mediach komunikat, że „teraz to już nie ma 4 pór roku” tylko jest albo za zimno, albo za ciepło. Te śmieszne tytuły są oczywiście efektem spaczenia mediów i mają na celu przyciągnięcie uwagi, bo tak serio to cały czas mamy wiosenne temperatury, letnie upały czy jesienne spacery między pomarańczowymi drzewami, a kończąc na odśnieżaniu aut czy chodników. Może i nie ma równego przejścia pomiędzy tymi okresami, ale nie jest większym wyzwaniem dostrzeżenie, że przyzwyczajenia związane z czteremi porami roku możemy bez większego problemu kontynuować.
I w to jesienne przyzwyczajenie postanowiłem skorzystać z długiego weekendu jaki powstał przez 11/11/2024 wypadający w poniedziałek i odwiedzić Szklarską Porębę zwłaszcza, że to miasteczko zawsze pomijałem. Kojarzyło mi się z Karkonoszami, ale skoro Karkonosze to przecież bliższy był Karpacz i tak długi czas Szklarska nie była w ogóle w moim targecie zainteresowań. Także plan na 3 dniowy weekend nie był dopięty co do minuty, ale to pozwoliło mi szerzej i spokojniej spojrzeć na tą osadę.
Szklarska Poręba – podstawowe serio przydatne informacje
Jak doskonale wiecie z całej serii Góry z Poznania, w miasteczkach górskich bywam dość często. Co mnie zaskoczyło w Szklarskiej?
Podział na północ i południe
Brak zwartej zabudowy. Szklarska Poręba wydaje się być podzielona przez drogę krajową numer 3 na część południową, bliżej Karkonoszy gdzie też znajduje się ulica 1 maja, a właśnie tam całe miasteczko schodzi do knajpek. Szukając noclegu wydaje się, że z miejscówek położonych bliżej kurortu narciarskiego Ski Arena będziemy iść długo, ale nic bardziej mylnego – to max 15 minut marszu wśród zwartej zabudowy. I teraz wróćmy do drogi krajowej numer 3 i rzućmy okiem na północne uliczki Szklarskiej Poręby gdzie powstały takie miejscówki jak Radisson czy Norweska Dolina. Miejscówki na Bookingu kuszą, ale czy warto?
Jeśli chcesz mieć dodatkowe 20-30 minut spaceru do Karkonoszy, dylemat czy opłaca ci się schodzić do centrum bądź szukać taksówek albo po prostu lubisz jeździć autem na bardzo krótkich (dla aut) dystansach to północne miejscówki mogą zyskać Twoje uznanie. Ale jeśli wolisz mieć wyjście na szlak na Szrenicę, bliżej do centrum to bezapelacyjnie patrz na południe. Ja osobiście na takie wyjazdy zdecydowanie wolę nie być zmuszony do jeżdżenia autem – wtedy można lepiej poznać to konkretne miejsce w którym jesteśmy – w takim wypadku lepszą opcją jest południe Szklarskiej Poręby.
Czy turystów jest dużo?
Tutaj dochodzimy do jeszcze jednego problemu – jak wspomniałem wcześniej ulicą gdzie jest najwięcej knajpek jest 1 maja. Ale nie jest to ulica długości zakopiańskich Krupówek, a ilość naprawdę dobrych knajpek jest ograniczona dosłownie do kilku. Wiążąc fakty ile jest miejsc noclegowych oraz ile osób schodzi potem na ulicę 1 maja to przy tych najlepszych knajpkach tworzą się regularnie kolejki. I choć wydaje się, że oczekiwanie nie zajmuje dużo czasu, bo obsługi knajp działają sprawnie) to pojawia się pytanie czy ilość noclegów nie jest mimo wszystko za duża jak na taką ilość gastronomii. Bądź może inne knajpki powinny podwyższyć jakość, by być częściej wybierane przez turystów.
Co sprawdziłem jedzeniowo i gdzie spałem?
Przede wszystkim – zdecydowanie warto sprawdzić Restaurację u Chochoła. Choć kolejka liczyła kilkanaście osób to ustawiliśmy się grzecznie i nie czekaliśmy wcale długo 5-8 minut. Obsługa uwijała się naprawdę świetnie i kiedy tylko ktoś zwalniał stolik to momentalnie był sprzątany i następni goście mogli skorzystać. A miejsc było sporo więc praktycznie cały czas klienci rotowali. Jakościowo – naprawdę świetnie. W zasadzie nie miałem konkretnego celu wychodząc na tę obiadokolację, ale placki ziemniaczane z prześwietnym gulaszem okazał się być dokładnie tym czego potrzebowałem. Do tego deska degustacyjna tutejszego browaru i mamy naprawdę fajny pomysł na wyjście. Ale cenowo przyznam, że mnie trochę zaskoczyli, bo był to poziom Krupówek o których pisałem zaledwie parę tygodni temu, że były droższe niż inne miejscówki w Małopolskim.
Drugiego dnia nie było ochoty na kolejne stanie w kolejce czy swojskie jedzenie i uwagę zwrócił tylko trochę niepozorny Miejski Kebs. Czekaj co, czy ja właśnie pojechałem w góry i polecam kebaba? Dokładnie tak. Niesamowicie wysokie opinie na Google Maps plus za każdym razem jak tam przechodziliśmy to ktoś siedział (i nie byli to armatorzy taniego wina, a rodziny) sprawiło, że kebab idealnie na talerzu wjechał idealnie. Wielkość porcji ciut przerosła, w przeciwieństwie do cen więc rezultat mamy taki, że naprawdę nie ma się czego bać.
Trzeci dzień, powrotny, ostatecznie obiadokolacja wpadła w Jeleniej Górze. Po krótkim trekkingu udaliśmy się do Jeleniej, ale pogoda strasznie się popsuła – przeszywający chłód sprawiał, że ostatnie co chcieliśmy to spacer i wpadliśmy do Szarego Pieca – knajpki z włoską kuchnią firmującą się pizzą neapolitańską, a tej w dobrym wydaniu ostatnio mamy deficyt. Jeśli również lubicie te klimaty to śmiało tam wpadajcie, a nie będziecie zawiedzeni.
Jeść trzeba było, ale jeszcze dobrze było gdzieś spać – kilka tygodni przed wspomnianym weekendem zabukowałem na Booking.com pokój w Willi Szrenicówka w cenie ok. 100PLN/os/doba (+15PLN/parking/doba) Do tego ostatecznie dobraliśmy sobie śniadania 35PLN/os. ale przynajmniej nie trzeba było tracić czasu na szukanie śniadania w miasteczku, a do tego coś ciepłego pozwoliło skupić się, by wyjść na szlak jak najszybciej. Dostępne w przestrzeni wspólnej kawa, herbata czy kubki (jak ja nie rozumiem szklanek i filiżanek…) tylko polepszyły ocenę. Do tego widać, że obiekt jest praktycznie nowy, pewna wskazówka mówi, że powstał w 2023 roku więc przy następnej wizycie będzie to pierwsze miejsce, które sprawdzę i mogę śmiało polecić. Zwłaszcza, że leży przy czarnym szlaku i lada chwila wchodzi się do lasu.
Szrenica jesienią – szlaczek dla każdego
Patrząc od strony szlaków turystycznych najważniejszym punktem jest zdecydowanie Szrenica. Choć zajmuje dopiero 13 miejsce pod względem wysokości polskich szczytów Karkonoszy to wysokość względna jest naprawdę okazała i zapewnia świetne widoki. Do tego najważniejsze jest to, że nie jest to przesadnie długi szlak. Wg map powinien on zająć ok. 4,5h, ale jeśli Wasza aktywność jest regularna to bez problemu osiągnięcie ten czas wliczając w to również chwilowe przystanki czy obiad w schronisku Szrenica.
Generalnie trasa jest prosty – najpierw żółtym przez Schronisko pod Łabskim Szczytem, potem zielonym przez Szrenickie Mokradła i za moment czerwonym jesteśmy na Szrenicy. Zejście czerwonym z postojem przy wodospadzie/schronisku Kamieńczyk. Potem możecie albo czerwonym dojść do Kruczych Skał, albo wcześniej odbić czarnym do Szklarskiej. Łapcie tutaj linki do mapa-turystyczna.pl -> LINK + PDF.
Pod względem kolorów jest zatem banalnie, a jak to wygląda w realu? Cóż – ilość turystów robi swoje i praktycznie cały czas z kimś idziemy. Przy podejściu żółtym szlakiem jeszcze będzie trochę ciekawego terenu przez jakiś czas, ale będzie też sporo równej leśnej drogi, która po prostu wspina się wyżej. Bardzo przyjemny jest za to odcinek zielony przez Szrenickie Mokradła – sporo pomostów, znacznie mniej ludzi.
Szrenica to punkt spotkań wszystkich. Widoki są świetne jeśli pogoda pozwala, polecam też wpaść na żurek w schronisku – dawno nie dostałem tak bogatego w kiełbaskę 😉 Co ciekawe też – schronisko zostało odnowione w środku – nie ma już masywnych stołów jakie kojarzymy ze schroniskami przez co trochę przypominało mi to stołówkę. Ale – kwestia przyzwyczajenia, trzeba iść z duchem czasów, pewnie kiedyś narzekali, że nie ma już stołów kamiennych 😀
Czerwony szlak przez Kamieńczyk to jednak już w większości deptak. Wiele osób jeszcze zatrzymuje się na Hali Szreniackiej (gdzie też jest schronisko swoją drogą), ale odległość pomiędzy Szrenicą, a Halą jest bardzo krótka – zwłaszcza, że idziemy po szerokiej ścieżce wyłożonej równymi kamieniami. Kamienie zaczynają nabierać realnych kształtów trochę dalej, ale widać jednak, że to naprawdę popularny szlak i nie ma miejsca na wąskie leśne ścieżki więc jeśli szukacie takowych to nie tutaj.
Wodospad Szklarki – nie trać nerwów na parking
Jadąc od strony Jeleniej Góry mijaliśmy parking do wodospadu Szklarki. W dni wolne jest oblegany, ale tak serio to z miasteczka nie jest daleko, a można zrobić bardzo fajną pętelkę, której większość turystów nie zobaczy. Z miasteczka wychodzimy czarnym szlakiem, by potem wpaść na niebieski, który doprowadzi nas bezpośrednio do wodospadu Szklarki. Tam też będzie znaczniej więcej osób, bo jednak przychodzą z parkingu. Skoro nie mamy samochodu to bez większych zmartwień możemy napić się grzańca ze schroniska Kochanówka, a potem idziemy w kierunku parkingu. Tutaj mamy dosłownie deptak – chodnik jest bardziej równy niż większość w centrum Szklarskiej 😀 I kiedy już mamy zamiar przekroczyć rzekę za którą jest parking to mamy kontynuację szlakiem zielonym – bardzo fajnym fragmentem, wzdłuż rzeki, dojdziemy do ulicy Naumowicza, którą przekraczamy, bo zielony szlak wiedzie dalej. Ostatecznie wyjdziemy na ulicy 1 maja. Po takim spacerze polecam wizytę na ciepłych pączkach u Al Pączino, choć trzeba chwilę poczekać to niebo w gębie.
Łapcie tutaj linki do mapa-turystyczna.pl -> LINK + PDF.
Szlak na Wysoki Kamień
Trzeciego dnia potrzebowaliśmy czegoś krótkiego. Wizja powrotu + prognozy ochłodzenia w późniejszej części dnia w połączeniu z rozsądkiem nakazywały wręcz taki plan. Okazało się, że Szklarska Poręba ma darmowy parking (choć niezbyt duży ) przy samym dworcu – TUTAJ. Wprawdzie zapewne samochód moglibyśmy zostawić jeszcze na parę godzin w Willi Szrenicówka to nie chcieliśmy tracić czasu na dojście – bo dworzec to jednak północna część Szklarskiej Poręby.
A jeśli już jesteśmy przy dworcu to warto zatrzymać się na moment. Połączenie kolejowe ze Szklarską Porębą istnieje i warto rozważyć jeśli nie chcecie podróżować autem. I choć skupiamy się na atrakcjach miasteczka to kiedy przyjdzie Wam wracać, a pogoda nie będzie doskwierać dworzec dysponuje poczekalnią z fantastycznym widokiem na Karkonosze…
Wracając do trekkingu – auto zaparkowane, buty zawiązane – kierujemy się dalej ulicą Dworcową, by wpaść w Słowackiego i zacząć iść szlakiem niebieskim. To pozwala nam też trochę ocenić jak wyglądają noclegownie po tej stronie Szklarskiej Poręby co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że spacer do centrum byłby chyba ostatecznością. Moje obawy potwierdzają gdzieniegdzie kartonowe pudełka po dostarczonym jedzeniu na zamówienie – no, niezbyt mi pasuje wizja wyjazdu gdzieś i zamawiania jedzenia, bo nie mogę iść do centrum. Szlak niebieski delikatnie pnie się pod górę choć kiedy kończą się ostatnie zabudowania wydaje się, że niedawno tę leśną drogę nawiedził potok. Ten ciutkę trudniejszy odcinek mija jednak szybko i idziemy szeroką drogą leśną. Warunki praktycznie zmieniają się wcale – jest to bardzo przyjemny szlak nawet kiedy przechodzimy na czerwony kierując się na Wysoki Kamień gdzie też czeka na nas schronisko (i wieża widokowa).
Kiedy tak maszerujemy czerwonym szlakiem uświadamiam sobie, że przecież to zachód Karkonoszy, w drugą stronę mamy już Góry Izerskie i właśnie taki klimat tam panuje. Lekkich, ale ciągnących się szlaków, idealnych do rozmów z kompanami naszej wycieczki. Trochę cierpliwości i docieramy do Schroniska Wysoki Kamień. Choć wieża widokowa jest zamknięta to możliwość wspięcia się na kamienie rekompensuje nam wszystko, a pogoda jeszcze pozwala coś zobaczyć. Po krótkim postoju czerwonym szlakiem zaczynamy kierować się do miasteczka po drodze mijając wszystkich tych, którzy postanowili iść tą, najkrótszą drogą. Przez chwilę też wpadamy znowu w zabudowania – duża bryła hotelu Radisson rysuje dość agresywną zabudowę tej części, ale przy okazji dostrzegamy, że nad Wysokim Kamieniem już gromadzą się ciemniejsze chmury, który później mają przyjść nad Szklarską Porębę.
Po zabudowaniach wchodzimy w bardzo przyjemny las i choć miejsce to nazywane jest Hutniczą Górką to nawet nie mamy podejścia idąc od tej strony. Czerwony Szlak doprowadzi nas prosto na dworzec choć ambitni i spostrzegawczy niech wypatrują skałek po prawej stronie – tzw. Skałki Miłości to punkt widokowy. Po metalowej drabinie (choć końcówka jest już uszkodzona, trzeba uważać) można wejść i spojrzeć na Szklarską Porębę z nad dworca. Po krótkim odpoczynku pozostało już niewiele kroków do auta. Zmieniamy buty na bardziej miejskie i ustawiamy nawigację do domu.
Łapcie tutaj linki do mapa-turystyczna.pl -> LINK + PDF.
Czy coś jeszcze zostało do odwiedzenia?
Chociaż Szklarska jest mniejsza od Karpacza to wiecie co jest najlepsze? Że pomimo tych 3 dni dalej jest po co wrócić. Sowie Skały, Chybotek z niedalekim Grobem Karkonosza oraz Złotym Widokiem czy wręcz prosta droga do czeskiego Harrachova. Nie zapominajmy, że Szklarska oferuje też całkiem niezłe miejsca do zimowych sportów.
Podsumowanie
Było warto! Żałuję, że Szklarską Porębę poznałem tak późno, bo zaoferowała naprawdę fajny, jesienny weekend zwłaszcza, że pogoda dopisała. Dla kogoś kto szuka pomysłu na lekkie górskie spacery Szklarska Poręba wydaje się być idealną opcją. Ale jak wspomniałem – jeszcze jest tam co robić więc na pewno tam wrócę. A wam już teraz polecam jako pomysł na weekend – zwłaszcza jesienią z dobrą pogodą.