Czwarty wpis wyjazdu Polska na tydzień / Małopolskie 2024 / Czy rzeczywiście tak zachwycające jak mówią?
Tym razem jedziemy na południe i skupimy się na rejonie Beskidu Sądeckiego – pasma górskiego, którego szczyty najczęściej sięgają 1000-1200m. Można powiedzieć, że droga krajowa 87 dzieli go na pół. Zachodnia, niższa część raczej sięga okolic 1000 metrów i znajdziemy tam kilka uzdrowiskowych miejscowości ze „Zdrój” w nazwie. Wschodnia część Beskidu Sądeckiego jest wyższa, to właśnie tam znajduje się szczyt Radziejowa 1266m n.p.m. Nie o zdobywanie szlaków i szczytów jednak chodzi w tej serii „Województwo na tydzień”, na górskie wędrówki jeszcze tam wpadniemy, a o zwiedzanie bardziej przystępnych miejsc.
Co zatem dziś mamy w planie?
Krynica-Zdrój – sanatoryjne, górskie miasteczko
Z Nowego Sącza do Krynicy nic nie zapowiadało takiej zmiany klimatu. Po drodze mijaliśmy zwykłe, małe miasteczka, bez przesadnej turystycznej oferty. To bardzo się zmieniło kiedy dotarliśmy do miasta z tytułu akapitu. Parking dorwaliśmy TUTAJ, w ten sposób zaczynaliśmy zwiedzanie Krynicy od głównego punktu – alei Nowotarskiego. To główny, szeroki deptak przeznaczony tylko dla pieszych ciągnie się kilkaset metrów razem z bulwarami wzdłuż rzeki Kryniczanki, którą możemy obserwować zza balustrad. Również wzdłuż tego deptaku zobaczymy naprawdę ładne i klimatyczne górskie budynki wliczając Domy Zdrojowe oraz te noclegowe, za rzeką.
Jeśli chodzi o centrum to w zasadzie tyle w Krynicy. Jest gdzie odpocząć, gdzie spokojnie spojrzeć na widok górskiego miasteczka w dolinie i gdzie zrobić ładne dla oka zdjęcia. Ci, którzy jednak nie tylko chodnikiem lubią chodzić na pewno zainteresują się miejską Górą Parkową. Przewyższenie to niecałe 200 metrów – możemy tam wejść, ale również możemy tam wjechać kolejką linową.
Kolejką możemy też wjechać po drugiej stronie Krynicy – na ścieżkę w koronach drzew z wieżą widokową. Szczegóły znajdziecie na stronie TUTAJ, ale osobiście moim zdaniem to już przesada, żeby płacić ok. 100PLN za osobę za ścieżkę w koronie drzew (które w wielu miejscach w Polsce są darmowe) czy za wieżę widokową (której od groma darmowych jest na szczytach górskich).
Geologiczna ciekawostka – mofeta prof. Świdzińskiego
Parę kilometrów na północ od Krynicy Zdrój (TUTAJ) znajduje się mofeta. To tajemnicze coś pojawia się w różnych przewodnikach dla ciekawskich, ale często nie spotyka się z uznaniem na szerszą skalę. Dlaczego?
Mofeta to miejsce w którym z wnętrza planety wydobywa się jakiś gaz. W przypadku tej mofety mówimy o dwutlenku węgla w stężeniu 95% w maleńkich oczkach wodnych. Woda bąbelkuje, zapach jest inny i nie ma żadnych owadów, bo nie są w stanie przeżyć w takim powietrzu. Podobno zdarzały się też przypadki padnięcia większych zwierząt domowych. Organizacyjnie jest moim zdaniem tak jak powinno być choć warto odświeżyć tablicę informacyjną przy tych kilku miejscach parkingowych.
Mofety są znacznie mniej spektakularne jak wulkany czy gejzery, ale czy mniej ciekawe kiedy to tak naprawdę system naczyń połączonych? Wszystko zależy od tego jak często zadajesz sobie pytanie „jak tak serio to w przyrodzie działa?„. Jeśli niewiele to możesz odpuścić, jeśli jednak lubisz kanały popularnonaukowe to warto rozważyć krótki przystanek.
Muszyna – zamek i ogrody sensoryczne
Kolejne miasteczko w którym spotkamy wielu emerytów to Muszyna. Ich celem jest Park Zdrojowy (najlepiej zaparkować TUTAJ) gdzie możemy pospacerować nie tylko po chodnikowej kostce czy asfalcie. Oczywiście nie ma co polemizować z tym, że to naprawdę emeryckie miejsce, ale jeśli nie macie wiele czasu to mimo wszystko warto tam wpaść i wdrapać się na niska wieżę widokową, która daje świetny widok na całą Muszynę i doliny obok niej.
Jeśli mówimy o Muszynie dla innych grup społecznych to mamy mały ryneczek (parking TUTAJ), ale nie znajdziemy tam zbyt wiele ciekawych rzeczy. Dwie, najzwyklejsze kawiarnie i we wrześniu raczej ludzi na lekarstwo. Zdecydowanie ciekawiej jednak jest przy Złockim Potoku (parking wzdłuż ulicy Zazamcze TUTAJ). Bardzo ładne miejsce na rekreację sprawia, że w cieplejsze dni możemy tam spędzić naprawdę przyjemny piknik słuchając potoku wody.
Z tego parkingu też najłatwiej będzie Wam wdrapać się na wzniesienie z którego góruje Zamek w Muszynie. Ta odrestaurowana, trwała ruina jednak trochę nas do siebie zraziła. Ja rozumiem, że psy nie wszędzie są akceptowalne i mogłyby nie wejść do zamku (choć poza knajpką raczej wszędzie tam i tak kamień), ale zrobienie kwadratu 1,5×1,5m przy wejściu jako miejsce oczekiwania dla ludzi z psem jest trochę absurdalne. Sam zamek to głównie wieża widokowa z małymi wystawami na piętrach opowiadającą okoliczne historie. Trochę podobny klimat jak w zamku w Czchowie, który był darmowy, a o którym pisałem TUTAJ. Widok również nie zapiera tchu jeśli byłeś z emerytami na wieży w Parku Zdrojowym. Także ruiny zamku zwiedzić można, ale nie jest to konieczność.
Droga wzdłuż Popradu
Droga przez Krynicę do Muszyny niczym specjalnym się nie wyróżniała. Jasne, wjechaliśmy w doliny, ale trochę czekałem na powrót i drogę powiatową 971. Na mapie wije się niesamowicie, a w rzeczywistości? Po prawej stronie mamy wzniesienia Beskidu, a po lewej przyczynę tych zawijasów – rzekę Poprad. Za rzeką już jest Słowacja z ich wzniesieniami – choć niewysokimi to zalesionymi i świetnie budującymi widoki z meandrującą rzeką. Ale, ale to też nie jest tak, że miejsce jest totalnie niedostępne, bo razem z drogą dla aut wiją się tory kolejowe. Choć muszę przyznać – dawno nie widziałem tak dzikich wiejskich przystanków kolejowych, które wydawałaby się być pośrodku niczego. Bo tak poważnie to jedyną większą, choć ciągle maleńką, osadą jest Piwniczna Zdrój. Piwniczna też wskakuje już na drogę krajową 87, która pokieruje nas przez ewentualne Rytro (równie małe) do Starego/Nowego Sącza.
Jadąc wzdłuż tej drogi, owszem pięknej, poszukiwaliśmy miejsca by zatrzymać się w kawiarni na coś słodkiego i z tym jest tam problem. Miejsc do zatrzymania za to jest sporo także nie popełnijcie tego błędu co my – po prostu wrzućcie coś do auta i skorzystajcie z wielu możliwych miejsc postojowych, by popatrzeć na ładne widoki.
Podsumowanie
Zachodnia strona Beskidu Sądeckiego trochę potwierdziła to czego się spodziewałem czyli uzdrowiskowy klimat choć nie należy zapominać o tym, że spokojnie jest tam gdzie pochodzić po górkach. Gdybym jednak jechał tam z poszukiwaniem noclegu to zdecydowanie szukałbym czegoś w Krynicy Zdroju, który oferuje najwięcej udogodnień dla turystów. Ale jak będę planował wycieczkę po górach to nie wiem czy nie skuszę się właśnie na Piwniczną Zdrój…