Dziewiąty wpis wyjazdu Polska na tydzień / Małopolskie 2024 / Czy rzeczywiście tak zachwycające jak mówią?
Ostatni dzień wyjazdu nadszedł mimo wszystko powoli. Pomimo dziesiątek atrakcji jakie widzieliśmy nie mieliśmy wrażenia pogoni i był to jeden z tych urlopów, które naprawdę spokojnie dobiegły końca, a nie w moment. Droga z Krakowa do Poznania zajmuje jednak 4,5-5h więc postanowiliśmy jeszcze zobaczyć parę miejsc po drodze choć nie wszystkie wypaliły.
Lanckorona – Miasto Aniołów, które obiecuje za dużo
Dżizys ile o tym mieście jest w internecie. Że piękne, górskie miasteczko, które zatrzymało się w czasie, że wioskowy klimat jest na każdym kroku, że w ogóle będąc tam możecie żyć idyllą przez minimum tydzień.
A tak serio? To, że Lanckorona ma dawny układ urbanistyczny to miło, ale to niezbyt buduje wrażenie turysty. Znacznie większy wpływ na to ma charakter i utrzymaniu budynków na Rynku i najbliższych ulicach, a im więcej takich klimatycznych ulic tym lepsze wrażenie, bo zachwyt trwa dłużej. Tymczasem dojazd do Miasta Aniołów jak bywa nazywana Lanckorona nie do końca zwiastuje ten klimat. Tak na poważnie zaczyna się to dopiero tuż przed wjazdem na kwadratowy rynek, którego efekt dopełniają po jednej stronie budynki jak Cafe Pensjonat. Efekt psuje za to nierówny parking tuż przed nimi i to nie mówię o kocich łbach (bo to jeszcze bardziej buduje klimat), ale po prostu parkowanie gdzie się auto zmieści.
Nie znaleźliśmy miejsca na rynku to podjechaliśmy na parking kościelny gdzie co łaska możemy zapłacić za parkowanie, a do Rynku mamy dosłownie parę minut spaceru między innymi krótką, ale ciągle jedną z bardziej klimatycznych lanckorońskich ulic. Z Rynku rozpościera się ładny widok na góry, ale w zasadzie to jest to ten sam problem co w Starym Sączu. Można przyjechać i jedyne co tam zrobić dla przedłużenia pobytu w samym miasteczku to skorzystać z oferty kawiarni. A to moim zdaniem trochę za mało, by zasłużyć na tytuł turystycznego miejsca.
APILANDIA – Interaktywne Centrum Pszczelarstwa
Pierwotny plan zakładał powrót z Małopolski w ciągu tygodnia, ale szybki wypad do Chorwacji przeciągnął nam wyjazd aż do niedzieli. I trochę żałuję, bo niedaleko Lanckorony, a przed Wadowicami jest APILANDIA, czyli miejsce gdzie podobno możemy w bardzo ciekawy sposób dowiedzieć się wszystkiego o pszczelarstwie. Chciałem zwiedzić to miejsce tym bardziej by mieć porównanie możliwości lokalnego Muzeum Pszczelarstwa w Swarzędzu.
Stety/niestety wracaliśmy w niedzielę, a w weekend Apilandia jest zamknięta także innym razem to sprawdzę.
Wadowice – tylko papieskie miasto
Kolejne miasto o którym nasłuchałem się za dużo za dzieciaka, bo Polak, który został papieżem stamtąd pochodził. Jeśli jednak spróbujemy coś więcej znaleźć to okazuje się, że Wadowice nie wymyśliły jeszcze innego pomysłu na siebie. My chcieliśmy tam wpaść chociaż na wizytę na Rynku, może na sławne kremówki, ale niedzielny bieg i zamknie te ulice utrudniły dojazd więc ostatecznie odpuściliśmy. Jeszcze tam wrócimy.
Muzeum Małopolski Zachodniej w Wygiełzowie
Skansenów zwiedzamy mnóstwo, to akurat prawda i kiedy akurat wpada jakaś seria to może nawet znudzić. Bo niestety, ale większość skansenów jeszcze pamięta poprzednią szkołę muzealnictwa czyli pokazuj, by nie dotykali, a opowiadanie historii praktycznie nie istnieje. A jak jest w Muzeum Małopolski Zachodniej?
Akurat wpadliśmy kiedy był organizowany Odpust „Pod Czerwoną Jarzębiną” tyle, że byliśmy przed oficjalnym otwarciem tej imprezy. Bardziej więc widzieliśmy rozkładające się stragany z produktami z lokalnych pasiek, przetworów czy wiejskich specjałów, a co z samym skansenem?
Nic specjalnego. Stare chaty o których mogliśmy przeczytać na małych tabliczkach to w zasadzie wszystko co tam znajdziecie. Nawet w taki odpustowy dzień nie było przewodników, którzy opowiadali nam chociażby w tak interesujący sposób jak w Sądeckim Parku Etnograficznym. Moim zdaniem zatem skansen w Wygiełzowie można pominąć.
Zamek Lipowiec w Babicach – zdecydowanie tak!
Jest jednak coś co nakłania do wizyty w najbliższych okolicach Muzeum Małopolski Zachodniej czyli Zamek Lipowiec. Położony na niewymagającym wzniesieniu niemrawo zachęca do odwiedzin, bo widok asfaltowej drogi pnącej się pod górę jest średnio przyjemny. Na szczęście droga ta kończy się szybko, a my wchodzimy na leśną ścieżkę, która łagodnie wspina się dookoła wzniesienia, by doprowadzić nas do wejścia na przedzamcze. Tam, możemy odpocząć na kawiarnianych leżakach i z kawą podziwiać położony jeszcze ciut wyżej zamek do którego dotrzemy drewnianym mostem (po zakupie zamkowych biletów w kawiarni).
Sam Zamek ma niewielki dziedziniec, ale znacznie więcej dzieje się kiedy odnajdziemy schody na górę. Zabezpieczony w formie trwałej ruiny w jednej z sal opowiada swoją historię prezentując również dawne detale, które na jego ścianach można było znaleźć. Całość kończy się wąskim wejściem na wieżę widokową i tutaj trochę niespodzianka – na samą górę prowadzi drabina zatem nie dla każdego będzie to komfortowe. Ale… warto się przemóc, bo widok jest zaskakująco dobry. Wzniesienie, pomimo swojej łagodności, nie ma wielu konkurentów w okolicy przez to oferuje panoramę daleko prawie w każdym kierunku w jakim spojrzymy. Jeśli czasem wieże widokowe są w naprawdę udanych miejscach to Zamek Lipowiec właśnie taką ma!
Oświęcim – miasto prawie turystycznie stracone przez historię
Myśląc „Oświęcim” niestety kojarzy nam się jedno. Obóz zagłady, który istniał tam przez zaledwie kilka lat całkowicie zredefiniował i utwierdził w pamięci wszystkich Polaków, że Oświecim to tylko obecne Miejsce Pamięci i Muzeum Auschwitz-Birkenau, a wizyta w tym mieście dla wielu jest jedną z tych wycieczek, które zapadają na całe życie.
Przede wszystkim – wejścia są bezpłatne, ale należy zarejestrować się, by otrzymać bilet wstępu. Wszystko po to, by kontrolować ilość zwiedzających, bo zwiedzanie w tłumie tego miejsca byłoby absurdem. My niejako chcieliśmy wpaść po drodze więc nie wiedzieliśmy dokładnie o której tam będziemy, a z drugiej strony dostępność biletów w weekendy kończy się szybko. Nie chciałem też zwiedzać tego miejsca patrząc ciągle na zegarek i mając z tyłu głowy jest 4-5 godzin do domu. Ostatecznie zatem doszliśmy do wniosku, że nie tym razem.
Oświęcim z innej strony
Z drugiej strony możemy zauważyć, że Oświęcim zaczyna dostrzegać, że wpadł w schemat jednej atrakcji. Kilka lat temu, w 2020 roku, Oświęcim otwarł Tunele pod Zamkiem gdzie możemy sprawić, by Oświęcim zapisał się w pamięci również pozytywnie.
Sam pomysł jest świetny i naprawdę chciałem sprawdzić to miejsce, ale uniemożliwiły mi to trochę godziny wejścia i plan powrotu do domu. Projekt jednak wydaje się być naprawdę solidny zatem na pewno będzie trzeba tam wrócić.
Podsumowanie
Po zachodniej stronie Małopolski mam spory niedosyt. Niedoszacowałem sporo tego obszaru i na pewno będę musiał tam wrócić. Oświęcim z obozem oraz tunelami pod zamkiem, Wadowice na moment oraz Apilandia są mocnymi punktami, by tam zajrzeć ponownie. Pewnym utrudnieniem jest fakt, że Apilandia działa tylko w dni robocze więc trzeba będzie przedłużyć weekend o dzień, czy dwa.
Dlatego też podsumowania Zachodniej Małopolski nie będzie. Zbyt mało rzeczy udało nam się faktycznie sprawdzić w tę niedzielę września, by skonsolidować ten region w dwóch zdaniach. Także pewnie kiedyś wpadnie tutaj aktualizacja 🙂
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.