Trzeci wpis z serii „Polska na tydzień – Przewodnik – Czym lubuskie wyróżnia się w całej Polsce?”
Tym razem sprawdzimy co ciekawego może znaleźć turysta w południowej części województwa lubuskiego. Sprawdzimy świetnie zachowane pałacowe ruiny, kilka małych miasteczek o wojskowej historii, a zakończymy wizytą w Parku Krajobrazowym Łuk Mużakowa. Choć ostateczna lista rekomendacji może być zgoła inna…
Ruiny pałacu w Zatoniu
Nie wiem jak Wy, ale przyznam się, że ja mam trochę dość tych odbudowanych pałaców w których tylko osoba pamiętająca niuanse różniące style poszczególnych epok będzie w stanie docenić staranność kustoszy takich muzeów. Jestem realistą. Przyjmuję do wiadomości, że pewne budynki nie przetrwały do dzisiejszych czasów w dawnej, pięknej formie i bez sensu je upiększać. Dlatego z zadowoleniem przyjmuję coraz częstsze zabezpieczanie ruin na tyle, by turystom nie groziła spadająca cegła i tym są również ruiny pałacu w Zatoniu.
Ta wieś oddalona o ok. 10 kilometrów od Zielonej Góry (idealna na podróż rowerem) w 2018 udostępniła ruiny XVII wiecznego zamku. Spalony podczas II wojny światowej nie został odbudowany i tak po przeszło pół dekadzie zabezpieczono ruiny, dodano trochę świateł w ważnych miejscach, a tylko mniejszą część przerobiono na kawiarnię. Ruiny są dostępne całą dobę, żadnych biletów nie ma. W okolicy jest Park Zatonie, a najbliższe okolica pałacu obok kawiarni jest wykorzystywana – np. w owy poranek na trawniku za pałacem odbywały się zajęcia jogi.
Moim zdaniem jest to naprawdę ładne miejsce. Świetnie wykorzystany potencjał, do tego dobry dojazd i mamy receptę na to, by turyści odwiedzali wieś nawet jeśli nic więcej tak naprawdę w niej nie ma. Miejcie tylko na uwadze, że parking znajduje się TUTAJ.
Skansen Muzeum Etnograficzne w Ochli
Teoretycznie to jest część miasta Zielonej Góry, ale Zielona Góra terytorialnie jest absurdalna. 7 kilometrów od centrum od którego dzielą nas lasy i kompletny brak zabudowań… Dla formalności – śmiało jeźdźcie do końca po wjeździe w ulicę Muzealną. Może Was zmylić w weekend ogromna ilość ludzi na jej początku – to położony obok targ generuje ich ilość. Parking spokojnie znajdziecie przed bramą muzeum na samym końcu drogi.
A co znajdziemy w miejscu tytułującym się mianem skansenu? Mając na uwadze, że skanseny zawsze są dość sporym i ważnym punktem na naszych wojewódzkich wyprawach założyliśmy na jego zwiedzanie godzinę minimum. Okazało się jednak, że to… dość kompaktowe miejsce. O ile wejście i chatka w której kupuje się bilety (trafił się terminal bez obsługi dotykowej przy okazji – miejcie na uwadze jak nosicie tylko zegarki/telefony) to potem nie mamy przesadnie wiele. W zasadzie żeby dobrze Wam opisać – to jedna wiejska ulica. Kilka domów, do każdego oczywiście możemy wejść, zobaczyć, ale jakoś tak bez szału. Nie spotkaliśmy też żadnych zwierzaków, a szkoda, bo to zawsze dodaję trochę życia do takich placówek.
W zasadzie jedyną oryginalną rzeczą jest winorośl oraz winna piwniczka. To oraz ewentualna gra dla dzieci mogą Was zachęcić do wizyty tutaj.
Wieża widokowa Joanna-Święte
Najlepiej zahaczyć o nią podczas podróży do/z Poznania. Na miejscu mamy ogromny parking, bo to rzut beretem od Lubiatowa, popularnego miejsca nadjeziornego wypoczynku. Sporo tam też ścieżek rowerowych, może kiedyś rozważy się na weekendowy wypad, a teraz zajmijmy się wieżą. Ta wydaje się naprawdę ogromna. Może to wrażenie spowodowane przez prosty kształt, ale dla tych, którzy za wysokością nie przepadają to oferuje dwa tarasy widokowe. Z najwyższego mamy właśnie piękny widok na zielone okolice oraz wspomniane jezioro w Lubiatowie.
Ruiny Zamku Karolat w Siedlisku
No właśnie… Zarówno ruiny w Zatoniu jak i ruiny zamku Karolat to według Google Maps ruiny. Tylko, że nigdy do końca nie wiesz co tam spotkasz, bo GoogleMaps pokazuje niezłe zdjęcia siedliskich ruin, a tymczasem na miejscu czeka nas jasny komunikat, że to własność prywatna i widać niewiele. Nie ma zatem co nachodzić gospodarzy, własność prywatna rzecz święta.
Nowa Sól z parkiem…. krasnala
To blisko 40-tysięczne miasto wzięło swoją nazwę od warzelnictwa soli, którą mieszkańcy mogli oczyszczać po dostawie drogą rzeczną dzięki Odrze nad którą miasto leży. Niestety zamknięcie portu w Szczecinie sprawiło, że biznes upadł, wtedy zaczęli bawić się w inne branże, swego czasu wybijał się przemysł włókienniczy, ale i ten się skończył. I tak, w pewnym momencie okazało się, że miejsce było głównym ośrodkiem produkującym… krasnale ogrodowe. Bazując właśnie na tym, możemy znaleźć położony na uboczu Park Krasnala.
Powiedzmy sobie jednak szczerze – miejsce przykuje głównie osoby z dziećmi. To nawet fajny park z minizoo, z placem zabaw oraz kilkoma ogromnymi figurami, w tym oczywiście krasnali.
Szprotawa z Ratuszem o dwóch wieżach
Południe lubuskiego jest pełne małych miasteczek. Problem z nimi jest taki, że często próbują być turystyczne na siłę. Pierwsze opisywane miasteczko – Szprotawa to nieco ponad 10-tysięczna osada. Możemy zatrzymać się na rynku, spojrzeć na oryginalny (na skalę kraju) ratusz posiadający dwie wieże, z czego jedna jest krzywa, ale co po tym? Usiąść na kawę w cukierni czy kupić loda w Żabce? Później lecimy już klasykiem – kościół, wieża ciśnień itd… Także ratusz owszem jest ładny, ale to tylko punkt.
Żagan – czy to tylko wojskowe miasteczko?
Historia Żagania zaczęła się wcześnie, bo już ok. 700 roku. I chociaż miasto dotarło do punktu księstwa żagańskiego to większość z nas słyszy o Żaganiu w kontekście wojsk, które od dziesiątek lat mają swoją siedzibę w mieście. Nie przez przypadek też mamy tam możliwość zwiedzenia Muzeum Obozów Jenieckich.
Muzeum Obozów Jenieckich
To położone na obrzeżach miasta wymaga wprawdzie dojazdu autem, a co znajdziemy na miejscu? Cóż – z jednej strony to właśnie na podstawie wydarzeń z tego obozu jenieckiego nakręcono film „Wielka ucieczka„.
Z drugiej – to muzeum, które lata świetności ma zdecydowanie za sobą. Zaczynając od zakupu biletów podczas którego pani obsługująca nie odezwała się słowem po poziom filmu o jaki ostatecznie upomnieliśmy się, bo zobaczyliśmy, że inni turyści wychodzą z sali audiowizualnej. Mamy 2024 roku tymczasem dobrze, że oglądaliśmy ten film samemu i mam nadzieję, że parsknięć śmiechu nie słyszeli poza salą. Dosłownie jakbyśmy przenieśli się w czasie do klimatu kręcenia filmów promocyjnych 3 dekady temu, a Wołoszański był nieosiągalnym szczytem filmowego montażu. Wystawa powiedzmy była w porządku, podobna do tego z Muzeum Woldenberczyków z północy regionu (LINK) – statyczna, ukazująca najważniejsze rzeczy. Absurdem za to było wyjście z budynku muzeum, by dostrzec, że chętni mogą spróbować przejechać się tunelem podobnym do tego z historii o ucieczce. I wiadomo – na wygody nie ma co liczyć, ale gdybyśmy nie doczytali tego na tablicy informacyjnej to nijak byśmy o tym nie wiedzieli, bo jak wspomniałem – obsługa zbyt interaktywna nie była.
Obok muzeum jest jeszcze barak do którego można wejść, zobaczyć jak wyglądały podobne baraki w obozie jenieckim, ale wrażenie również było średnie. Kilka sal otwartych, ogrom miejsca, jedna z sal wykorzystana jako składzik wszystkiego – dość powiedzieć, że taki barak spokojnie może służyć na koloniach. Jak określić uczucia po wizycie w tym miejscu? Ambiwalentne. Moim zdaniem muzeum potrzebuje nowego pomysłu na siebie, bo to co teraz oferuje to poziom sprzed dwóch dekad.
Żagań jako miasto
Sprawdźmy jeszcze dla formalności Żagań w centrum. Nawigacja ustawiona na rynek, by rzucić okiem na wieżę ratuszową, która ma przypominać tę z włoskiej Florencji. I rzeczywiście – wieża jest widoczna z daleka, parkujemy samochód, by przejść to z drugiej strony i… szczęka nam opada. Wieża może i ma coś z tej florenckiej, ale wyrasta z budynku, który określiłbym mianem bloku bez zarządcy nieruchomości. No nie, po to to nie warto przyjeżdżać… Sytuację próbował uratować trochę deptak z drugiej strony, ale niewiele tam tej kawiarnianej przytulności. Łatwiej zjesz kebaba niż usiądziesz na porządną kawę. Chyba, że dotrzesz na jego koniec to trafisz na pomnik niedźwiedzia Wojtka, który służył w Polskich Siłach Zbrojnych.
Biblioteka w klasztorze – po to musimy wrócić
W Żaganiu było jeszcze jedno miejsce, które miałem zapisane na liście. Znajduje się w dawnym klasztorze poaugustyńskim, a mowa o położonej tam bibliotece. Niestety do Żagania dotarliśmy poza godzinami otwarcia więc pewnie jeszcze gdzieś tam w okolice zajrzymy.
Żary
Kolejne z małych lubuskich miasteczek południa. Tutaj miałem zapisany pałac, a co z tego wyszło?
Zaparkować jest łatwo przed deptakiem, na którym przy okazji polecam zjeść lody w Dolce Vita (śmieszne ceny, duże porcje) i popatrzeć na pomnik Woodstock’u. Następnie krótki spacer w kierunku Rynku, ale odbijamy w lewo, by zajrzeć na ten pałac o którym wspominałem. Ogromny, nadający się idealnie do zrobienia z niego zadbanych ruin niestety obecnie straszy. Uroku na zdjęciach może dodawać skwer, ale żeby był atrakcją wartą wizyty to niekoniecznie. Podobnie jak rynek, który obejdziemy w 10 minut.
Geopark – Łuk Mużakowa
O tym miejscu słyszałem już wcześniej. Park Krajobrazowy Łuk Mużakowa nazywany też Geoparkiem to ogromny obszar położony na terenie Polski i Niemiec. Przez ok. 50 lat w tym miejscu funkcjonowała kopalnia węgla brunatnego Babina co pozostawiło ogromny wpływ na to jak teren wygląda teraz i co tam się teraz dzieje. Oczywiście jak to w kopalniach – po ustaniu prac, niecki wypełniają się wodą, często różnokolorową przez pierwiastki jakie są w ziemi, ale to mimo wszystko często świetne tereny spacerowe.
Problem polega na tym, że nawet najpopularniejsza geościeżka Dawna Kopalnia Babina nie prowadzi w pętli, a spacer 1,5h w jedną stronę i drugie tyle, by wrócić na parking może być nużący. Zdecydowanie przyjemniejszym środkiem poruszania się po tym terenie jest rower, ale ten trzeba przywieźć. Jako alternatywę można jednak pokombinować i skorzystać z innych parkingów, by skrócić spacer. Jeśli pytacie jak wyglądają ścieżki? Mieliśmy lekkie buty trekkingowe w aucie, ale nic takiego nie było potrzebne – ścieżki są zadbane, adidasy Wam w zupełności wystarczą. Chyba, że popada i nie chcecie brudzić to wtedy lepiej coś bardziej znośnego 🙂
- Najważniejsze informacje o ścieżce znajdziecie tutaj: https://lipinki.zielonagora.lasy.gov.pl/sciezka_geoturystyczna
- Nawigację po ścieżce zapewnią mapy.cz
- Od siebie proponuję taki plan:
- Auto parkujemy na TYM parkingu
- Wchodzimy na ścieżkę
- W prawo mamy parę minut do ładnej wieży widokowej
- W lewo mamy spacer geościeżką – idziemy dopóki nam się nie znudzi, bo wrócić musimy tą samą drogą
Podsumowanie
Jeśli chcemy zjechać całe południe województwa lubuskiego to możemy odczuwać zmęczenie. Zmęczenie, które wynika z krótkich przejazdów i braków efektu wow. Na pewno unikatem w skali kraju jest Geopark Łuk Mużakowa, ale to też nie jest takie duże, by spędzić tam kilka dni. Na brak pomysłu małych miasteczek na swoją strategię turystyczną ponarzekałem już wyżej, ale to nie jest tak, że te miasteczka nie mają sensu. Mają, ale dla turystyki lokalnej, ewentualnie turysty, który zatrzymuje się nad niedalekim jeziorem. Do zdecydowanie fajnych i ciekawych miejsc na pewno trzeba dodać jeszcze ruiny Pałacu w Zatoniu, ale to w zasadzie Zielona Góra.
Czyli co – południe lubuskiego to tylko Łuk Mużakowa? Tak to rzeczywiście wygląda choć miejmy w pamięci nieodwiedzoną żagańską bibliotekę w dawnym klasztorze. Choć to atrakcja tylko na krótką wizytę to czuję, że może to być mocny punkt regionu. Czyli będzie trzeba wybrać się raz jeszcze w te rejony…
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.