Konin i okolice na weekend – co musicie wiedzieć, a co odwiedzić

Sezon weekendów z dobrą pogodą zaczął się w 2024 wcześnie, a to sprawiło, że mój plan, by podrzucać Wam nowe posty wydaje się być bezpieczny. W tym mowa o serii Powiat na weekend w której sprawdzam co mają do zaoferowania wielkopolskie prowincje. Czasami zderzam się z przereklamowanymi miejscówkami, ale pomiędzy nimi udaje się trafić czasem na perełki – i właśnie dla nich to robię.

W jeden z kwietniowych weekendów wybrałem się do Konina oraz jego okolic. Wstępny plan miałem przygotowany już wcześniej i zastanawiałem się czy warto bukować miejsce na nocleg, czy uwiniemy się w jeden dzień. Okazuje się, że jeden dzień Wam wystarczy choć bardzo możliwe, że jeszcze tam wrócę na weekend – choć w nieco innych celach. Ale zaczynamy od początku, my zaplanowaliśmy wyjazd na 9:00. Herbata w kubek termiczny i jedziemy!

Na początek – wieże widokowe

Znajdujące się na południowy wschód od Konina są idealnymi miejscówkami na początek dnia. Autostradowy dojazd powinien zająć godzinę z minutami aczkolwiek jest drogi – 64PLN choć można to obniżyć o połowę przez dojazd DK92 do Wrześni i dopiero tam wjechać na drogę płatną. Tylko spokojnie na DK92 – sporo tam fotoradarów i nieoznakowanych radiowozów – chęć oszczędzania może Wam się odbić z nawiązką jeśli będziecie się spieszyć!

Wieża widokowa na Złotej Górze

Najpierw kierujemy się na parking pod Złotą Górą (TUTAJ) gdzie zostawiamy auto. Dość charakterystyczne miejsce, ze strzelnicą naprzeciw uświadamia nam, że już tam byliśmy kilka lat temu podczas jakiejś przejażdżki, ale przecież nie odmówimy sobie możliwości odświeżenia pamięci. Ścieżka na wieżę widokową jest wyraźna choć warto dodać, że pod koniec należy skręcić w prawo, zobaczycie tam wieżę telekomunikacyjną, nasz cel za to jest kilkadziesiąt metrów dalej.

Na dole znajdziemy kilka miejsc gdzie Ci bardziej leniwi i lękliwi wysokości mogą poczekać, a my wbijamy na górę pokonując kolejne stopnie. A na górze mamy kwintesencję tego po co są wieże widokowe – panorama 360 stopni dookoła całej wieży pozwala nam zobaczyć najbardziej znane miejsca tego obszaru – Konin (stary i nowy), kominy Elektrowni Pątnów oraz błyszczącą na złoto kopułę licheńskiej Bazyliki. Nie zajmują one wcale jednak większości kadrów co pozwala nam wierzyć, że podczas wycieczki odkryjemy jeszcze kilka miejsc.

Wieża widokowa na Złotej Górze Wieża widokowa na Złotej Górze

Wieża widokowa Paprotnia

Pewnie niewiele osób dostrzeże drugą wieżę widokową ze Złotej Góry. Patrząc z góry jej linia nie wybija się znacznie ponad horyzont, ale wprawne oko dostrzeże jej okrągły kształt. Czy to powoduje, że nie warto jej odwiedzać? Nie do końca, bo znajdziemy tam nie tylko wieżę widokową, ale również plac zabaw dla dzieci, park nauki ruchu drogowego dla dzieci, tor moto-crossowy oraz średniej wielkości plac nauki jazdy, który służy za parking. Widoki – pierwsze skrzypce gra wspomniany tor, a potem mamy przede wszystkim lasy i gospodarstwa.

Wieża widokowa Paprotnia

Mikroskala – nieczynne!

Podczas zbierania materiałów często robię sobie notatki z gwiazdką. Takie, które nie są pewne i mogę sprawdzić przy okazji. Jednym z takich miejsc była Mikroskala czyli makiety edukacyjne i rozrywkowe. Strona internetowa działa (http://www.mikroskala.eu/pl/), na Facebook’u też co się dzieje, informacja o zamknięciu z 2021 do odwołania cały czas widnieje co nakazuje sądzić, że to chyba nieaktualne, a nowa informacja, o nowej lokalizacji, też daty nie posiada więc nie wiadomo kiedy wpadła.

Mikroskala mieściła się w Centrum Rozrywki Kropka, która na GoogleMaps pokazuje się jako „Zamknięte na stałe” i potwierdzam – budynek nie jest już skierowany dla dzieci, a dla tych, którzy potrzebują pomocy medycznej. Może kiedyś jednak Mikroskala wróci w innym miejscu?

Starówka Konina

Nie ma co czekać, wpadamy zatem do centrum Konina, tego starego, na południowym brzegu rzeki. Korzystamy z dużego i co ciekawego darmowego parkingu oddalonego od centrum o zaledwie parę kroków (TUTAJ). W Koninie mamy do zobaczenia zaledwie kilka rzeczy tak naprawdę:

Koniński Słup Drogowy

O ile słup ten ma już prawie 900 lat i wskazywał drogę pomiędzy Kaliszem a Kruszwicą to teraz jest w kościelnym ogrodzie. Spory, bo 2,5 metrowej wysokości, obok klasycznie tablica informacyjna i w sumie tyle.

Koniński Słup Drogowy

Ratusz w Koninie

Oddalony zaledwie o parę kroków od wspomnianego wyżej drogowskazu przywodzi na myśl bardziej rozwiązania z mniejszych miasteczek, a mówimy o mieście które obszarem ustępuje jedynie Poznaniowi w całym województwie! Ładny i owszem, ale nie zajmie Wam więcej niż 2-3 minuty z czego część zajmie Wam decyzja czy iść jego lewą, czy prawą stroną w kierunku rynku.

Ratusz w Koninie

Rynek w Koninie

Tutaj to już mnie położyło. Rynek miasta Konin jest w gruncie rzeczy niewielkim, betonowym placykiem, który jest zasłaniany w większości przez zaparkowane tam auta. Jest kilka ławek i w słoneczne sobotnie południe ktoś usiadł, ale go miejskiego gwaru nawet tego nie warto przyrównywać… Poza tym znajdziemy tam postać konia od którego pochodzi nazwa miasta, ale cóż… z czym on Wam się kojarzy?

Rynek w Koninie

Bulwary

Dajmy jeszcze szansę na turystyczną rehabilitację starówki w postaci bulwarów. Tam możemy przespacerować się na dwóch poziomach oraz skorzystać z pomostu widokowego. Znalazło się też miejsce dla jednej kawiarni, ale dziwi prawie całkowity brak ludzi. Sobotnie słoneczne południe, blisko 20 stopni i ludzi można zliczyć na palcach dwóch rąk. Dobre jednak to, że bulwarami możemy dojść do Parku Chopina.

Bulwary w Koninie

Park Chopina i Zwierzyniec

Wprawdzie wejście od ulicy Nadrzecznej nie zwiastowało nagłego spotkania z ludźmi to na szczęście okazało się, że ludzie w Koninie cały czas są. Tylko po prostu korzystają z uroków miejskiego parku w którym możemy nie tylko spacerować, ale również skorzystać z placu zabaw, a z ciekawszych rozwiązań – zobaczyć zwierzaki, których na co dzień nie widujemy. Zwierzyniec położony przy parkowych ścieżkach jest całkowicie darmowy i stanowi integralną część ogrodu, a my możemy zobaczyć jaki, strusie, alpaki i kilka innych gatunków zwierząt z którymi mieszkańcy miasta widują się rzadko.

Muzeum Okręgowe w Koninie

Dlaczego poświęcam temu osoby akapit? Bo Konin dzieli się na stary, ten starówkowy na lewym brzegu rzeki i nowszy, na północ. Tam właśnie, dokładnie 10 kilometrów od Rynku znajduje się Muzeum Okręgowe, które mnie zaskoczyło. Bo ile razu byliśmy już w muzeach, które totalnie nie pasują do dzisiejszych standardów? I nie mówię o tym, że musi kipieć interaktywnością, ale ważne, by nie przesadzić ze szczegółowością. I choć w koniński oddziale natrafimy nieco na te muzealne pozostałości to spędziliśmy tam zdecydowanie więcej czasu niż oceniałem.

Bo czy wiecie, że największy szkielet słonia leśnego znaleziono właśnie w okolicy Konina podczas prac kopalni? No właśnie, w sumie to rzuciłem tylko coś o elektrowni, a przecież to kopalnia jest tym co ma znacznie większy wpływ na to co widzimy na całym obszarze. To teraz znowu przenieśmy się w czasie i wpadnijmy do zamku. To wszystko dzieje się właśnie w Muzeum w Koninie. Spodziewałem się wizyty na dosłownie 15 minut tymczasem same trzy piętra w pierwszym budynku (wystawa o słoniu będzie na pewno świetna dla dzieci), a ta o historii kopalni wraz z makietami dla tych starszych zajęły nam więcej czasu. Potem spacer za budynek, by zobaczyć kilka kopalnianych urządzeń, a dalej wejść do Zamku w którym też nam trochę zeszło, bo ilość wystaw jest spora. Medale, Żydzi, Biżuteria – to tematy z którymi często spotykamy się w takich muzeach, ale wystawa oświetlenia z dziesiątkami eksponatów to już coś mniej spodziewanego i przykuwa uwagę na dłuższą chwilę.

Dodajmy do tego na koniec jeszcze trochę kwiecistych terenów spacerowych i widok na jezioro Gosławskie oraz ponownie elektrownię Pątnów, już ze znacznie bliższej odległości niż z wieży widokowej.

Szkielet słonia w muzeum w Koninie Wystawa w Muzeum w Koninie Wystawa w Muzeum w Koninie Zamek w Koninie Wystawa oświetlenia w muzeum w Koninie Skansen w Koninie

Sanktuarium i Bazylika w Licheniu

Jak raczej można się domyślić z O mnie czy wielu postów kościoły i obiekty sakralne nie są moim domyślnym celem podczas wycieczek. Brak porównań, skupianie się na detalach, które zapomni się po powrocie do auta – to główne wady przewodników, którzy ciągają po takich miejscach. Ale bazylika w Licheniu to jednak największy kościół w Polsce z którego przepychu śmieją się przeciwnicy religii więc nie mogłem pominąć wizyty w tym miejscu.Po dojeździe do Lichenia zaczyna mi pachnieć okolicą Jasnej Góry – domy pielgrzymów, noclegi z sanatoryjnym wyżywieniem, tak, to ma swój target. Zaskakuje mnie jednak (pozytywnie) parking kościelny płatny co łaska, przy ulicy Klasztornej. Z niego schodami możemy dotrzeć do kościoła św. Doroty, a idąc w lewo dotrzemy do tej mitycznej złotej kopuły przechodząc obok kamiennej Golgoty.

Kościół św. Doroty w Licheniu Bazylika w Licheniu

Czy miejsce przytłacza swoją wielkością? Moim zdaniem mimo wszystko nie. To w końcu sanktuarium, całym kompleks budynków i miejsc, które mają wspierać wierzących, którzy tam docierają. Nie jest też tak, że to Bazylika na środku pola i nic więcej nie ma dookoła. Jest tam sporo miejsc w których ludzie przyjeżdżają i spędzają czas na licznych ławkach ustawionych na wielu alejkach, które tam znajdziemy. Niektórzy masowo przyjeżdżają na Rynek do Poznania, niektórzy wolą w takie miejsca i to indywidualny wybór każdego. Żaden z nich nie szkodzi drugiemu.

Warto wiedzieć, że w wieży bazyliki jest również punkt widokowy na wysokości 141,5 metra skąd możemy podziwiać okolicę. Wejściówka płatna cegiełkę (aczkolwiek dostęp do windy uzależniony od wielkości owej cegiełki), ale czynna dopiero od początku maja stąd nie sprawdziłem.

Ślesin – co za niespodzianka (+jedzenie)

Ślesin to niewielkie miasteczko, nieco ponad 3 mieszkańców, które dodałem do trasy z dwóch powodów. Przede wszystkim znajduje się tam Brama Napoleona, której ten nigdy nie widział. W 1808 roku rzeczywiście jego wojska oraz on sam przechodził przez to miasto. Cztery lata później mieszkańcy licząc na kolejne odwiedziny podczas trwającej kompanii rosyjskiej i prognozując zwycięstwo zbudowali Łuk triumfalny dla niego. Historia jednak okazała się inna, Napoleon nie jechał do Rosji święcić zwycięstwo i tak budowla została dając nieskończony materiał dla lokalnych śmieszków.

Drugi powód to bliskość do wody i dość bogata baza turystyczna – dostęp do dwóch jezior, plaża, przystań wodna z mariną, plaża towarzyska i jeszcze kilka innych punktów zapowiadały wręcz ilość atrakcji niczym na Mazurach. Okazało się, że naprawdę wygląda to solidnie, jest gdzie spacerować więc jeśli kiedyś najdzie mnie ochota na wizytę gdzieś w okolicy jeziora to sprawdzę ofertę noclegową w tym rejonie.

Pomnik w Ślesinie Jezioro w Ślesinie

Zwłaszcza, że skorzystaliśmy też z oferty restauracji Mozaikowy Piec, która miała niezłe oceny na GoogleMaps. Choć od wejścia padło pytanie o rezerwację to udało się dorwać stolik dla dwóch osób, a zamówione pizze dostaliśmy szybko i co by nie mówić – to były naprawdę dobre placki, dawno nie jedliśmy w jakimś nowym miejscu pizz, które by tak do siebie przekonały. Warto też docenić obsługę – kilka osób, choć młodych i niektórzy mieli plakietkę „Uczę się” ogarniało salę w sposób, który może pozazdrościć wiele innych miejsc, a uśmiech, naturalność i profesjonalizm w obsłudze były na 5 gwiazdek 🙂

Skansen Archeologiczny w Mrówkach

UWAGA – nie kierujcie się na Skansen domyślnymi wskazówki GoogleMaps – aplikacja ta błędnie prowadzi na drugi brzeg jeziora… Auto należy zostawić na TYM parkingu, a dalej leśną ścieżką pieszo dojście zajmie Wam 5 minut. Koniecznie weźcie gotówkę – wprawdzie terminal na płatność kartą jest to ograniczony zasięg skutecznie ogranicza tę możliwość.

Na samej północy powiatu znajduje się jeszcze jedna muzealna placówka. Ten niewielki oddział muzeum to dawne grodzisko stożkowe. I choć w zasadzie zostało zrekonstruowane blisko 50 lat temu to kilka dodatków z dzisiejszych czasów powoduje, że jest to ciekawe miejsce. Przede wszystkim namacalność i fakt, że wszędzie możemy zajrzeć dodają sporo wiedzy naszej wyobraźni przestrzennej o tym jak takie miejsca wyglądały dawno temu. A warto wiedzieć, że śladów po takich grodziskach na terenie Wielkopolski jest ponad setka!

Skansen Archeologiczny w Mrówkach

Kleczew – pośrodku bogactwa i koparek

Kiedy spojrzycie na Kleczew na GoogleMaps dostrzeżecie, że jest on otoczony z wielu stron żółtą plamą – to tereny kopalni. Pomimo tego, że część jest rekultywowana i przypomina trochę łąki to jednak kiedy zobaczymy skalę tej kopalni odkrywkowej z drogi na pewno zrobi to na nas wrażenie. Jak człowiek mógł przekopać taki teren? Między innymi dzięki koparkom odkrywkowym.

Jedna z nich jest dostępna do zobaczenia z bliska i obejścia w Kleczewie, TUTAJ. Na miejscu mamy mały parking na kilka aut i regularnie zatrzymują się tam turyści samochodowi, motocyklowi czy rowerzyści. Patrząc na nią pomyślałem, że to w sumie taki mini-statek na gąsieniach i pewnie jest w tym trochę racji.

Koparka w Kleczewie

Bo statki są mniejsza jak i te większe, liczące po kilkaset metrów. Taka jest też Dolores – koparka odkrywkowa większa od wieżowca, którą kierowcy mogą podziwiać TUTAJ. Jej dojazd z terenu wyrobisk trwał miesiąc, a teraz ma poczekać kilka lat, bo jest tam w planie utworzenie Parku wiedzy, którego naturalnie największą bohaterką będzie Dolores, ale znajdziemy tam też ścieżki edukacyjne czy sale multimedialne. Pożyjemy, zobaczymy. Na razie koparka jest pilnowana przez ochroniarza, który dba o to, by nie podchodzić bliżej, by żaden element tego ogromnego żelaznego stwora nie spadł i nie zrobił krzywdy, czy ludzie go po prostu nie uszkodzili. W planach ma być nawet wejście na niego! Parkując przy drodze możemy jednak wyjść z auta, podziwiać jej wielkość i zrobić zdjęcie. A warto, bo naprawdę robi to wrażenie.

Dolores koło Kleczewa

Podsumowanie

Niby powiat zrobiony w jeden dzień, a opowiadania sporo. Powiat koniński jest… zaskakujący. Zaskakuje Konin w którym niewiele jest co zobaczyć, jakby nie miał pomysłu na swoje centrum. Zaskoczyło pozytywnie za to jego Muzeum gdzie spędziliśmy sporo czasu poznając różne tematy – od kopalni przez archeologię i wielkie, dawne zwierzęta po wizytę w zamku. Licheń warto zobaczyć choć raz i wyrobić sobie zdanie na jego temat. Ślesin to za to naprawdę fajne miejsce na weekend nad jeziorem. Warto zauważyć, że wyżej, w okolicach Mrówek okolice jezior i lasów też wydają się być do tego stworzone. I wycieczkę kończymy w Kleczewie, który zapowiada coś sporego…

Z jednej strony zawiodło mnie centrum miasta, z drugiej – wykreślać go nie sposób, bo spacer bulwarami i parkiem wraz ze zwierzyńcem daje jakiś obraz miasta, a po to też zwiedzamy – by wyrobić swoje własne zdanie o każdym z miejsc.

Ale tak obiektywnie – to był dobry dzień, pełen ciekawych atrakcji, również unikalnych. Czyli jest dobrze, ale Konin musi popracować, by było lepiej. 🙂

Dodaj komentarz