Wpis jest częścią serii Powiat na weekend gdzie sprawdzamy po kolei każdy wielkopolski powiat pod względem turystycznym. Więcej wpisów z tej serii znajdziesz TUTAJ.
Międzychód to miasto położone tuż przy zachodniej granicy województwa wielkopolskiego. Trochę niedoceniany, bo leży na skraju, a i jeszcze ma niedaleko Sieraków, który jest położony bardziej centralnie, nie tylko w skali powiatu, ale również jako centrum turystyczne dla Sierakowskiego Parku Krajobrazowego. A skoro mamy park to mamy też rzekę, lasy i przede wszystkim jeziora. Wszak nie wiem czy wiecie, ale Wielkopolska też ma swoją krainę 100 jezior, która znajduje się właśnie tam.
Teoretycznie plan zwiedzania zakłada jeden dzień, może dwa, ale korzystając z urlopu podczas weekendu sierpniowego spędziliśmy tam łącznie cztery. Poza zwiedzaniem kolejnych punktów był więc czas na rower, na chillout w agroturystyce. Kajaki też mogły się pojawić, ale było zbyt gorąco. Takie idealne parę dni na odpoczynek. Potraktujcie zatem poniższą listę jako sugestię, ale nie wahajcie się pojechać na dłużej w okolice Sierakowa 🙂
Jazda drogą numer 92 i dalej 24 nie należy do szybkich. Stara droga na zachód cały czas cieszy się popularnością przez brak opłat w porównaniu do autostrady A2. Nastawcie się więc na spokojną jazdę, w sierpniu przerywaną raz po raz koniecznością wyprzedzenia ciągników rolniczych. W takim klimacie dojeżdżamy do pierwszego miejsca na trasie.
Góra Głazów
Jadąc od strony Poznania możemy pokusić się o wizytę na Górze Głazów (GoogleMaps). To punkt widokowy mający już swoje lata, ale posiadający parking oraz wiatę więc nie będzie więc problemu z zatrzymaniem auta. Trzeba przyznać, że widok jest imponujący jeśli chodzi o zasięg. Warto też zauważyć, że wcale nie jest tak idealnie płasko jak moglibyśmy sądzić po Wielkopolsce.
Olandia – skansen, ośrodek wypoczynkowy czy co to w ogóle jest?
O tym miejscu dowiedziałem się parę lat temu. Pojawia się raz po raz w jakichś reklamach na Facebook’u czy Instagramie. Do tego swego czasu przeglądałem ofertę SPA jako prezent i ceny nie należały do najniższych. To trochę zbudowało mi wizję nieco ekskluzywnego ośrodka dla tych którzy lubią zapłacić, by się pokazać. A co okazało się na miejscu?
Wjazd na parking bez żadnych szlabanów czy opłat. Jakaś rodzina obok wyjmuje z auta dmuchane flamingi, by skierować się w kierunku dostępnej plaży. Nieco dalej widoczne ceglane budynki. Obszar – duży, to prawda. Pora na spacer. Najpierw wystawa o Olędrach (w sumie to trochę na czasie dla skoro 2 miesiące temu byliśmy w Holandii). Potem zejście albo średniostabilnymi schodkami, albo przez winorośl w kierunku jednego z budynków i dalszej części parkingu – dla gości hotelowych. Plaża ogólnodostępna, ratownicy są. Jest też plac zabaw dla dzieci choć trochę oddalony od wody, bliżej budynku. Część tego budynku położona najbliżej jeziora jest przeszklona – można dojrzeć wewnętrzny basen i leżaki. Na prawo od plaży pewna ścieżka, którą można dojść do wiaty obok miejsca na ognisko.
Okazało się, że to miejsce wcale nie jest takie „ekskluzywne”. Nie ma opłat za parking na górnym parkingu z którego do pozostałej części mamy zaledwie kilka kroków. Budynki ładnie odświeżone, ale nie wyglądają sztucznie kiedy z tą renowacją się przesadzi. Okazuje się też, że miejsce powstało ok. 10 lat i po niektórych modelach domków na wystawie widać już, że to nie jest super-nowe. Ale… to dobrze. Patrząc na rzecz nadszarpniętą zębem czasu rozumiemy, że to dłuższa historia, część czegoś większego, a nie jednorazówka których teraz pełno.
Podsumowując – Olandia mnie pozytywnie zaskoczyła. To przyjemne miejsce na spacer, na obiad. Jeśli chodzi o nocleg… Ja wolę jednak mniejsze miejsca, ale totalnie rozumiem wybór osób, które tam wpadają.
Kiedy będziemy wracać na drogę 24 natkniemy się jeszcze na wiatraki oraz tablice informacyjne. Wiatraków już tyle w ostatnich miesiącach zwiedziłem, że tylko rzuciliśmy na to okiem z auta.
Centrum Edukacji Regionalnej i Przyrodniczej w Mniszkach
Sporo obiecująca nazwa, prawda? Dlatego tym bardziej byłem zaskoczony podczas szukania informacji o powiecie dlaczego o tym miejscu jest tak… cicho mediach. Wizyta w sobotę 12 sierpnia pozwoliła zweryfikować tę nazwę. „Dawny PGR” niech chociaż trochę zobrazuje Wam gdzie dojechaliśmy.
Tego dnia odbywało się wydarzenie Spichlerz Letnich Plonów. Był wykład, było kilka namiotów z lokalnym jedzeniem, można było wypleść wiklinowy koszyk. Ale frekwencja tak czy siak raczej słaba. Kilkanaście osób było na wykładzie, w sali obok jadłodajni, a kilka rodzin z dziećmi realizowało grę w budynku z wystawą stałą i co jest najważniejszym punktem tego miejsca. Mowa o sporym budynku w wieloma warsztatami. Tytuł: Szlak Ginących Zawodów odkrywa karty dość szybko, ale warto docenić, że nie jest to muzeum typu „Niczego nie dotykaj!”. Tutaj możemy podnieść młot kowalski czy masę narzędzi, których używał szewc czy krawcowa.
To całkiem przyjemne miejsce, ale nie zajmie Wam więcej niż 20-30min. Mimo to warto tam wpaść jeśli zwiedzacie okolicę.
Kamionna – Kościół z widokiem
Pewne źródła mówiły o tym, że warto zatrzymać się w Kamionnej z którego rozpościera się widok na dolinę Kamionki. Dokładnie chodzi o tyłu kościoła NMP (GoogleMaps). Moim zdaniem to jednak przesadzone miejsce, bardziej dla tych, którzy dosłownie przejeżdżają rowerem albo mieszkają obok. Zdecydowanie bardziej podobał mi się widok z Góry Głazów o którym pisałem wyżej.
Międzychód – czy ma coś do zaoferowania?
Dojeżdżamy do Międzychodu. Auto zostawiamy na parkingu TUTAJ. Pozwoli nam to na spacer wzdłuż rzeki, by zobaczyć Stary Port, a potem wrócić na ulice miasteczka i unikać chodzenia tymi samymi drogami.
Dzięwięcioletni, a już stary – Stary Port
Najpierw idziemy wzdłuż rzeki, by rzucić okiem na Stary Port. Otwarty w 2014 roku miał przynieść miastu turystów i być praktycznie centrum życia. Rzut oka w 2023 roku smutno weryfikuje ówczesne plany. W sobotni, letni dzień długiego weekendu sierpniowego w Starym Porcie nie ma żywej duszy.
Spacer po Międzychodzie
Wracamy na miejskie uliczki. Gorąca sobota w mieście liczącym 10 tysięcy mieszkańców oznacza spokój. Nielicznych mieszkańców spotykamy na głównej ulicy 17 stycznia, by potem skręcić w Kilińskiego będący deptakiem. Po drodze natykamy się na Laufpompę – ponad stuletni wynalazek cieszy się popularnością do dziś, a mieszkańcy w sobotni dzień przybywali z butelkami, by uzupełnić zapasy wody. Podobno jest wyjątkowo smaczna w celach kulinarnych.
Zaraz obok stoi ławka w kształcie książki. Pomysł lokalnych działaczy kulturalnych jest tam od 2018 roku. Moim zdaniem to nieco przerost formy nad treścią, bo ani to wygodne, ani w super-miejscu, ale oceniam też to przez pryzmat dziesiątek odwiedzonych miejsc. W 2017-2018 roku zapewne ten pomysł mógł wydawać się najlepszy jako inwestycja w kulturę. Ostatecznie docieramy do Osiołka, który ma symbolizować pomoc tych zwierzaków kiedy transportowały mleko. Ustawiony na końcu deptaku (albo początku?), zaraz przy miejskim rynku całkiem fajnie komponuje się z otoczeniem. No, może ten Kebab obok średnio, ale to już własność prywatna 😉 Na Rynku warto za to rzucić okiem na stary budynek będący dawnym hotelem Bristol, w pewien sposób miasto lubi się chwalić jego historią.
Byliśmy nad rzeką, przeszliśmy miasto to teraz krok w bok i jesteśmy nad jeziorem. Tutaj znajdziemy parkowe ścieżki czy promenadę, ale temperatura sprawia, że spacer idzie nam dość szybko w kierunku auta z klimatyzacją. Jakkolwiek – całkiem przyjemne miejsce na spacer, ale czy unikalne by zwiedzać?
Podsumowując – czy warto odwiedzić Międzychód? Martwy Stary Port, brak atrakcji, które zajęłyby nam chwilę poza spacerem. Trochę to dziwi bo położenie na rzeką czy jeziorem mogłoby naprawdę sprawić, że ludzie mieliby się gdzie gromadzić. A tymczasem w tej centralnej częakcjiści miasteczka było niesamowicie cicho. Pewien uśmiech pojawia się gdy na lokalnej stronie można pobrać poradnik: „Jak turystę oprowadzić po mieście” (LINK), ale to zdecydowanie za mało. Czyli: z jednej strony – miasto powiatowe, z drugiej atrakcji brak, a do tego przeczytajcie co czeka nas w Sierakowie..
Olchowy Młyn – Zagroda Bawołów
Jeszcze zanim przejdziemy do Sierakowa. Pewną ciekawostką powiatu międzychodzkiego jest pierwsza w Polsce zagroda bawołów. Jest ona w ośrodku agroturystycznym Olchowy Młyn i trochę drogi trzeba nadrobić by się tam dostać. Ale… Olchowy Młyn przykuł moją uwagę podczas przeglądania Booking.com kiedy szukałem noclegu. Ocena 7,1 i komentarze mówiące, że ktoś przyjechał i nikogo nie było, do tego na stronie ośrodka nie ma nic o możliwości zwiedzania – to wszystko sprawiło, że odpuściłem tam wizytę. Gdybym był w okolicy rowerem to pewnie bym zajrzał, ale specjalnie nie warto jechać.
Sieraków – tu się sporo dzieje!
Jak wspominałem na początku Sieraków to praktycznie turystyczne centrum dla wielu. To stąd rozchodzą się drogi do tych wszystkich wiosek w Sierakowskim Parku Krajobrazowym. To stąd mamy rzut beretem nad Jezioro Jaroszewskie czy Lutomskie będącymi centrum dla plażowiczów. Tutaj przepływa Warta, którą jak będziemy płynąć kajakami to można się zatrzymać pod wiatą, przejść przez most i przynieść pizzę do kajaka. To tutaj mamy knajpę i kawiarnię na rynku. To w końcu tutaj mamy muzeum zlokalizowane nie byle gdzie, ale w Zamku Opalińskich. I to właśnie przy zamku znajdziemy też parking dla turystów z widokiem na rzekę – tylko nie zapomnijcie o hamulcu ręcznym!
Nasze zwiedzanie zaczynamy właśnie od Muzeum. 6PLN za bilet normalny nie jest wygórowaną kwotę a zajrzymy do sali mauzoleum dawnych właścicieli plus na górze najbardziej interesująca będzie sala reprezentacyjna. Może nie jest to superinteresująca oferta, ale jeśli już zwiedzamy okolice to warto, by nieco bardziej poznać historię.
Poza tym świetnym przewodnikiem po miasteczku okazał się Quest o tych, którzy Sieraków rozsławili (LINK). To on przeprowadzi Was przez wszystkie zakamarki tego skądinąd małego miasteczka. Zobaczycie park, zobaczycie dawny kościół ewangelicki położony w niezwykle ładnym miejscu nad Wartą oddalonym zaledwie o parę kroków od Rynku. A na koniec czeka Was nie lada gratka bo skrzynka naprawdę nie jest mała, ale… dobrze ukryta, bo przechodziliście obok niej 😉
Punkt widokowy Łężeczki
Na samym końcu, już jadąc w kierunku Poznania mamy punkt widokowy Łężeczki. Z pierwszym monumentem w trzecim tysiącleciu! Poważnie, figura w kształcie grzybka została odsłonięta parę minut po północy 1 stycznia 2001 roku. To ciekawostka jednak jeśli chodzi o sam punkt widokowy to trzeba przyznać, że pomimo wielu lat na karku może być on wzorem dla wielu. Spory parking, food truck, naprawdę dużo miejsca gdzie można po prostu usiąść i podziwiać daleko sięgające widoki. I ponownie sobie przypomnieć tezy, że przecież wielkopolskie jest płaskie jak stół 😉
Zdecydowanie warto tutaj się zatrzymać.
Przydatne informacje
- Jeśli interesuje Was Sierakowski Park Krajobrazowy to koniecznie skorzystajcie z tej ulotki: https://zpkww.pl/wp-content/uploads/2018/11/SIERAKOWSKI-2017.pdf
- Niedaleko Olandii znajduje się Ośrodek Edukacji Przyrodniczej, ale nie posiada on stałych wystaw. Warto jednak mieć oko na ich Facebook’a (LINK), jakbyście byli w okolicy, może akurat coś się dzieje?
- Sieraków słynie również z Stadniny, którą czasem można odwiedzać. Do tego co roku organizowana jest impreza główna czyli Krajowa Wystawa Koników Polskich – Tarpaniada . Szczegóły na ich Facebook’u – LINK
- W okolicy punktu widokowego Łężeczki jest wieś Chrzypsko Wielkie. Ciekawymi obiektami są tam również wiadukt kolejowy (GoogleMaps) oraz w okresie wiosennym pola tulipanów (okolice GoogleMaps)
Podsumowanie
Powiat międzychodzki to świetny pomysł na wypad na jeden, dwa, a nawet cztery dni. Pod warunkiem, że lubicie klimat agroturystyki, a rower i kajaki dopuszczacie jako formę wypoczynku. Paradoksalnie najsłabszym punktem tego obszaru jest… Międzychód. Za to Olandia, Szlak Zapomnianych Zawodów, Sieraków z całym jego otoczeniem nadjeziornym – tam naprawdę można spędzić małe wczasy jednocześnie poznając kolejny skrawek województwa wielkopolskiego 🙂