Raz na jakiś czas mam tak, że chcę po prostu odpocząć w weekend. I o ile potrafię odpoczywać równie dobrze we własnym mieszkaniu o tyle po miesiącach obostrzeń potrzebny był wyjazd. Udało się zebrać 6 osób (trzy pary) i ustalić kierunek – góry. Co w takiej konfiguracji sprawdzi się najlepiej i unikniemy tłumów? Wałbrzych i Góry Kamienne!
Nocleg
Znalezienie optymalnego noclegu w dobrej cenie dla dużej grupy jest zawsze wyzwaniem. A to za mało miejsca, a to nie taka konfiguracja łóżek, a to nie pasująca lokalizacja. Trzeba wybierać czasem i w tym wypadku najlepszym rozwiązaniem okazał się Ośrodek Wypoczynkowy Radosno.
Niech Was nie zmyli wielkość obiektu na stronie, że nie będzie przytulnie. To naprawdę porządna miejscówka w której odnajdziecie ducha górskich przygód. Miejsce gdzie można usiąść wieczorem, piwa spoza znanych browarów (chociaż nie są to szczyty dla kubków smakowych moim zdaniem), a do tego taras oraz wiata na ognisko. Czajnik z kubkami i herbatą na korytarzu pozwoli nam ogrzać się jeszcze dobrym napojem. A i nie zapominajmy o porządnym śniadaniu, które powinno nam dać siłę na nowy dzień. To ostatnie właśnie ratuje cenę, która wynosi 90PLN za osobę, ale w tych obecnych czasach, gdy knajpy pozamykane to cena jak najbardziej sensowna. Bo pamiętajcie, że oficjalnie teraz zjecie tylko we własnym samochodzie podczas podróży więc warto skorzystać z takich rzeczy jak śniadanie.
Dojazd
W naszym planie w dalszym akapicie będzie nocne zwiedzanie Zamku Książ (czy Wy będziecie mieli nocną okazję sprawdźcie za stronie Zamku Książ, ale wiedzcie, że bilety szybko znikają!). Jeśli chcecie ten zamek zobaczyć w dzień to wejściówki możecie zakupić online TUTAJ i pierwsze wejścia są od 10:40. W takim wypadku zalecam wyjazd o 07:00 – 07:15, by mieć jeszcze kwadrans na postój na stacji.
Poza tym – ważne są również bilety na zwiedzanie Starej Kopalni w Wałbrzychu, ale tutaj wydaje się mniejszy problem. Jednocześnie trudno kupić z wyprzedzeniem, bo jeśli ze szlaku dnia drugiego zejdziemy wcześniej to szkoda będzie czekać na ostatnie wejście.
My wyjeżdżamy wcześniej, o 06:15-06:30, bo o 10:00 już chcemy wyjść na szlak. A OW Radosno jest położone w bardzo dogodnym punkcie, bo w pobliżu skrzyżowania szlaków (trzeba nieco nawet się cofnąć do wioski). Także wyruszamy na dwa auta z Poznania, ale ze względu na różne dzielnice spotykamy się dopiero na drodze S5 w kierunku Leszna – jedno auto dogania drugie – w takiej jeździe jeśli wiesz, że kolega jedzie nieźle to możesz zaufać aktywnego tempomatowi. Dojazd do Wałbrzycha jest w zasadzie sensowny dwoma pierwszymi drogami:
- S5 do Leszna, następnie DK32 do Głogowa oraz S3 do Bolkowa – najbardziej optymalna
- S5 do Wrocławia, następnie kawałek A4 – nadriabiamy ok. 20 kilometrów, ale oszczędzamy 15 minut
- S5 do Leszna, przez Góra, Lubin i S3 do Bolkowa – bezsensowna – zaledwie kilometr krótsza od pierwszej opcji, a komfort jazdy znacznie niższy
Jedna uwaga – nie jedźcie na Yanosiku, bo może Was pociągnąć na końcu przez drogę gruntową z lekkim offroadem… Nie pytajcie skąd wiem.
Docieramy do miejsca noclegu. Potwierdzam z właścicielem, że auta mogą zostać, przebieramy się na szlak i wracamy pieszo do skrzyżowania.
Szlak na dzień pierwszy
Pytanie do Was – wolicie najpierw podejście, by potem już mieć w miarę z górki (z krótkimi podejściami raz po raz) czy powolne podchodzenie? Jeśli preferujecie pierwszą opcję to wyruszacie szlakiem czerwonym w kierunku szczytu Bukowiec (ulica Unisławska), a mapę szlaku macie dostępną TUTAJ. Jeśli natomiast preferujcie powolne podejście to zaczynacie szlakiem czarnym, a mapę szlaku macie dostępną TUTAJ.
Na ten dzień mamy zaplanowane zaledwie 12,5 kilometra. To 4 godziny marszu wg mapy przy ok. 650m podejścia oraz zejścia. Nie trzeba wybitnej formy, by to zaliczyć wszak weekend miał być lekki, a i my musimy wrócić o sensownej porze, bo moc atrakcji przed nami. Przyjemny spacer podczas którego w ostatni weekend lutego mieliśmy wszystko – śnieg, trochę lodu, błoto i przyjemne leśne ścieżki. I wiecie co jest najlepszego w tych niższych górach? Znikome ilości ludzi. 🙂
Powrót ze szlaku – czas na ognisko
Kiedy ostatni raz byliście na ognisku? To dość prosta techniczna rzecz zamieniła się dla mieszczuchów w tak rzadkie wydarzenie, że przy szukaniu noclegu koniecznie chciałem miejsce gdzie będzie można to zrobić. I właśnie to zaoferowało OW Radosno – po zejściu z gór wystarczyła chwila rozmowy, by za godzinę w wiacie było wszystko do ogniska (na szczęście wiata była wolna, a koszt na kilka osób nie przeraża). Prowiant można również było zakupić od ośrodka, ale my mieliśmy swój chociaż należy zauważyć, że otrzymany dodatkowo w prezencie smalczyk był przewyborny! Dziękuję w imieniu całej ekipy!
Samodzielnie przygotowane kiełbaski i czas spędzony przy ognisku są z pewnością oderwaniem od codzienności, a i w sumie świetnym zamiennikiem do aktualnie problematycznych obiadów w podróży.
PS. Gdybyście wybrali się od rana do Zamku Książ, a potem w góry to zapewne ognisko by było wieczorem – pamiętajcie, by sprawdzić prognozę pogody na godziny wieczorne by nie było zbyt chłodno, a ognisko na pewno się uda! 🙂
Wieczór – nocne zwiedzanie Zamku Książ
Mieliśmy szczęście. Kiedy jechaliśmy, Zamek Książ akurat organizował wejściówki na nocne, a w zasadzie wieczorne zwiedzanie. Do tego jak się później okazało, akurat wypadała pełnia więc warunki były naprawdę dobre. Wejścia domyślnie są dwa, o 20:00 oraz 20:30 i w myśl aktualnych ograniczeń może brać w nich udział max 25 osób. Przy 6 osobowej ekipie stanowiliśmy blisko 1/4 grupy co okazało się takim problemem, że kiedy zabrakło pakietu 6 biletów (również je możecie kupić na wcześniej wymienionej stronie internetowej) to zamek dodał kolejne zwiedzanie o 21!
By spokojnie dotrzeć do Zamku z Sokołowska wyruszamy ok. 20:00 – 20:15 i ustawiamy nawigację na Zamek Książ. Po dotarciu na miejsce są pewne znaki o tym, że główny parking jest gdzieś indziej, ale w zwiedzaniu nocnym tłumów nie ma i można podjechać bezpośrednio pod zamek – na tamtejszym parkingu zapłacimy 15PLN za pozostawienie auta.
Mieliśmy w szeregach ludzi, który byli na dziennym zwiedzaniu i przyznają, że zwiedzanie nocne jest czymś innym. Nie ma tutaj przesadnie dużej historii, ale co najwazniejsze zostaje powiedziane, a i dostęp do normalnie niedostępnych kondygnacji jest czymś z czego warto skorzystać. Poza tym nie można pominąć niespodzianek jakie czekają w ciemnościach – dla osób o słabszych nerwach nie polecam choć w grupie zabawa była przednia.
Całość trwa 90 minut i moim zdaniem warto. Wracamy do Sokołowska. Jeszcze się spotykamy, ale po dniu pełnym wrażeń widać, że wszyscy już marzą o łóżkach. Zwłaszcza, że po takich dniach sen jeszcze zawsze dobry.
Dzień drugi – wyjście na szlak
Pobudka o 08:45, by skorzystać ze śniadania chwilę po 09:00. To całkiem realny plan, który udaje się zrealizować, by zaraz po 10tej (doba noclegowa do 11:00) opuścić miejsce noclegu i podjechać parę kilometrów na przydrożny parking TUTAJ gdzie będziemy mogli zostawić auto. By dostać się na żółty szlak w górę korzystamy ze ścieżki pnącej się po prawej stronie parkingu, a następnie przechodzimy przez drewniany mostek i voila – jesteśmy na drodze żółtego szlaku.
Udamy się na krótki i przyjemny spacer – niecałe 3 godziny wg mapy, 8,5 kilometra trasy i niecałe 400 metrów podejścia/zejścia powinny być osiągalne dla każdego zwłaszcza, że nikt nas nie goni i możemy odpoczywać w dowolnym momencie. Cała mapka szlaku jest dostępna TUTAJ. Co ważne jednak – patrzcie uważnie na oznaczenia na drzewach, bo my mieliśmy przyjemność się zagadać i trochę nadrobiliśmy.
Szlak dnia drugiego – Dodatek dla ambitnych
Poza tym dla tych bardziej ambitnych – gdy na ostatnim odcinku będziemy zmieniać szlak z niebieskiego na zielony możemy się zdecydować na podejście na szczyt Dzikowiec bądź na wieżę widokową. Całośc powinna zająć dodatkowo godzinę. Teoretycznie na Dzikowiec prowadzi zarówno niebieski jak i zielony szlak, ale polecam niebieski – zielony ma bardzo nieprzyjemny i stromy fragment po którym i tak wpada na niebieski. Celem obu szlaków jest droga leśna i oznaczenia na drzewach wskażą w lewo – tam dojdziemy na szczyt Dzikowiec, ale jeśli pójdziemy w prawo to dotrzemy do wieży widokowej – jej ikona wraz ze ścieżką są doskonale widoczne na mapie, skorzystajcie z tej pomocy!
Powrót staty/niestety tę samą drogą chyba, że zaryzykujecie ze ścieżkami widocznymi w aplikacji Mapa Turystyczna. Czyli wracamy niebieskim na skrzyżowanie skąd dodatkowo się wybraliśmy na szczyt/wieżę i w lewo skręcamy na szlak zielony, który doprowadzi nas do Unisława Śląskiego. I tutaj mało przyjemna część – będziemy szli drogą, która na szczęście nie jest bardzo często uczęszczana, ale jednak auta się pojawiają – uważajcie! Tą drogą dotrzecie po kilkuset metrach do parkingu na którym czeka na Was pozostawione wcześniej auto.
Teraz pora się skierować do akapitu niżej chyba, że Wy też zgłodnieliście. Jeśli tak to w tych dziwnych czasach poleca się KFC/PizzaHut w centrum handlowym Victoria, McDonald/KFC w Wałbrzychu czy Orlen.
Stara Kopalnia w Wałbrzychu
Jakim cudem ona mi umykała przez te kilka lat, gdy konsekwetnie zwiedzałem wszystkie góry zachodniej Polski? Jedyne co mogę powiedzieć to „Nie wiem, ale się domyślam”. W każdym razie to właśnie Wałbrzych ma muzealną perełkę lepszą od chociażby popularnego Karpacza i może zaoferować nam porządny 2-godzinny spacer po zabytkowej kopalni węgla kamiennego. Część, którą będziemy mogli zobaczyć jest oczywiście odnowiona, ale na parkingu od strony ulicy Piotra Wysockiego zobaczymy nieodnowioną część. To świetny obraz tego jak sporą część historii zawdzięcza Wałbrzych kopalniom.
W ogóle wchodząc do recepcji (kawiarnia niestety nieczynna) widać powiew podejścia do „muzeum”, którego nie powstydziło by się EC-1 w Łodzi. Może nie ma tutaj takiej interaktywności, ale spacer mając za przewodnika osoby, które pracowały w dokładnie tej kopalni ledwie kilka dekad temu pozwalają na imersyjność na równie satysfakcjonującym poziomie. Na naszym spacerze zobaczymy masę obiektów, a niektóre dosłownie pamiętałem z artykułów Wikipedii (kto nie zabłądził na Wikipedii?!). Zresztą – czego tam nie ma? Najpierw budynek pierwszy, potem kolejny z silnikami. Następnie spacer przestrzenią pomiędzy budynkami gdzie wiatr nie hula, bo zobaczymy wagoniki, kolejki czy inne „kopalniane artefakty”, by wejść potem na wieżę widokową (dla tych mniej sprawnych jest winda) i zejśc pod ziemię wybetonowanym korytarzem.
I może jest to już kopalnia przystosowana bardzo do turysty masowego, może zawiera masę uproszczeń, których owy turysta nie zrozumie. Ale pomimo swojej krytyczności potwierdzę, że jest to perełka muzealna Wałbrzycha i okolic – takie must-see jeśli tam będziemy i znajdziemy chwilę.
Spacer zakończony – pora wraca, bo podróż do domu zajmie nam 3 godziny.
Podsumowanie
Wałbrzych i Góry Kamienne to świetne rozwiązanie na miejsce gdzie chcecie odpocząć. Przejść się po górach, ale nie poświęcać całego dnia i sił na to. Zobaczyć wyjątkowo i zabytkowe miejsca (Stara Kopalnia i Zamek Książ). A do tego świetne miejsce noclegowe OW Radosno pozwoli Wam nie martwić się o jedzenie, zaoferuje miejsce gdzie spędzicie wieczór, a i jeśli wymyślicie sobie ognisko to pomogą. W zasadzie to… dawno nie organizowałem wcześniej takiego lekkiego weekendu. A takie spotkania są potrzebne zwłaszcza w tych czasach.