Dzień piąty naszego urlopu „Lubelskie na tydzień 2020„.
W pierwotnych planach miał być Lublin najpierw, ale zważając na wypadające święto zdecydowaliśmy, że lasy będą łatwiej dostępne niż niektóre atrakcje w stolicy województwa. Po lekturze plan był taki:
- Ścieżka przyrodnicza-historyczna „Obóz powstańczy”
- Ścieżka „Czahary”
- Ścieżka „Spławy”
Pamiętajcie, że każda ze ścieżek wymaga biletu (Spławy bezpłatnego, ale zawsze), które kupicie TUTAJ.
Rezultat i opinie jak niżej:
Ścieżka przyrodnicza-historyczna „Obóz powstańczy”
Dojazd autem na parking przez leśną drogą nie pozwala na rozwinięcie prędkości autem większej niż 20-25km/h. Ścieżka jest dość krótka (4km czyli max godzina marszu), ale po drodze więcej czasu zajęło nam odganianie owadów niż podziwianie lasów. Na końcu ścieżki jest mała wieża widokowa. Moim zdaniem nie warto chyba, że ktoś jest ornitologiem to wtedy wspomniana wieża widokowa będzie jakimś spełnieniem jego oczekiwań.
Ścieżka „Ścieżka Czahary”
Google Maps prowadzi bez najmniejszych wątpliwości poprawnie, na sam parking gdzie można zostawić auto. Ledwo znajdujemy miejsce. Prawie w tłumie wyruszamy na ściężkę. Albo inaczej – najpierw trzeba trochę przejść przez polną drogę. Tak zaczyna się każdy z dwóch wariantów (krótki 4,8km oraz długi 6,5km). Dziesiątki ludzi, nie tak wyobrażałem sobie poznawanie leśnych zakątków. Potem zaczyna się nieco lepiej – drewniane ścieżki prowadzą przez bagna, a raz po raz napotykamy na podwyższenia z których może rzucić okiem nieco dalej. W czerwcu, przy wysokiej temperaturze niewiele tam się dzieje. Myślę, że zdecydowanie lepiej byłoby w inne pory roku. Ale trzeba pamiętać o dojeździe – czerwcowy sypki piasek może być trudniejszy do przejazdu w bardziej deszczowych miesiącach. Sprawdzę kiedyś.
Ścieżka „Spławy”
Dojeżdżamy na miejsce, które dostrzegamy z daleka. Turystów od groma, do tego lody, restauracja, niektórzy Janusze bez koszulek – długi weekend się zaczął bez wątpienia. Udaje się zaparkować przy drodze nie zastawiając żadnego wyjazdu. Skuszamy się na lody, butelka wody w plecak i idziemy zgodnie z oznaczeniami.
Spławy to moim zdaniem najładniejsza ścieżka. jest jednokierunkowa, wąski pomost z trudem pozwala na wyprzedzanie, ale ludzie na szlaku chętni do przepuszczenia szybszych czyli nas. Nie tylko robi to atmosferę obcowania z roślinami różnej wielkości, ale i długość (7,5km) sprawia, że robi to 1,5-2 godzinny spacer. A przypominam, że to już trzeci z kolei dziś, a słońce promykami sprawia, że jest ciepło.
Tak, to zdecydowania ta ścieżka, którą powinniście wybrać, by poznać Poleski Park Narodowy na początek. Świetna pewnie nie tylko latem, ale również w innych porach roku. Na pewno tam wrócę.
Cel: Lublin!
Wracamy do auta. W końcu ustawiamy cel na miasto, które tak wielu opisywało z takim zachwytem – Lublin! Sprawdzimy to samodzielnie. Nocleg mamy zarezerwowany w ibis centrum (wyrwaliśmy dobrą cenę), ale jeśli czegoś szukacie to śmiało patrzcie jak najbliżej ulicy Grodzkiej.
Gdzie zjeść w Lublinie – Jazzve
Zdążyliśmy dojechać i się zakwaterować. Przede wszystkim prysznic, a potem trzeba gdzieś wyjść coś zjeść wszak w zasadzie większość dnia minęła na śniadaniu, kanapkach zrobionych po śniadaniu i dodatkowym prowiancie w postaci batoników. Dziewczyna otrzymuje wiadomość od znajomej, że poleca Jazzve – kuchnia kaukaska. Nie przesadnie popularne, ale menu nam odpowiada – tam kierujemy się spacerem. Nie jest wprawdzie w bezpośrednim centrum, ale 2 uliczki dalej nie robią nam najmniejszego problemu. Przynajmniej w dotarciu do miejsca.
Zaczynamy w ogródku razem z trzema innymi stolikami. Zrywa się jednak wiatr, lada moment będzie padać, kelnerka zaprasza wszystkich do środka. To była dobra decyzja, bo o tych opadach w lubelskim będzie później w wiadomościach. Ale to się dzieje na zewnątrz. A wewnątrz? A wewnątrz trwa uczta. Uczta, która jest dokładnie tym czego oczekiwałem – ferią przypraw prezentującą tamtejszą kuchnię w sposób bezpośredni, wcale nie zniżoną do masowego turysty. Tutaj rozsądek nie za bardzo pomógł, ale przynajmniej byliśmy szczęśliwi po dobrym jedzeniu. Zdecydowanie polecam!
Niestety padać nie przestawało, a spacer w tak duży deszcz nie byłby przyjemnością. W mieście działa jednak Bolt i tak to hotelu dostaliśmy się za… 8 złotych. Pora odpocząć w hotelu, jutro też jest dzień.