Dzień ósmy naszego urlopu „Lubelskie na tydzień 2020„.
Pobudka klasycznie o 08:30. W naszym miejscu noclegowym śniadania nie mamy więc wybieramy się do Piekarni Szarzyńskiego. Wprawdzie kolejka wystaje poza drzwi lokalu to „na szczęście” wszyscy za pieczywem. Kilka wolnych stolików jest więc bez najmniejszego problemu zamawiamy odpowiednią opcję śniadaniową dla nas.
Góra Trzech Krzyży
Po jedzeniu wracamy do pokoju, by się spakować. Wrzucamy wszystko do auta i wracamy raz jeszcze na kazimierski rynek, ale tym razem kierujemy się na Górę Trzech Krzyży. Na szczycie trzeba uiścić odpowiednią opłatę więc koniecznie zabierzcie gotówkę! Wejście na górę jest na prawo od kościoła widocznego z rynku. Dość dobrze oznaczone. Ścieżka w górę prowadzi głównie schodami i nie powinna stanowić problemu dla każdego kto rusza się trochę więcej niż z domu do samochodu. Na samej górze zgodnie z nazwą znajdziemy trzy krzyże, które upamiętniają ofiary cholery, oraz podobno najbardziej znany punkt widokowy na Kazimierz Dolny.
Zamek w Janowcu
By dostac się do Janowca potrzebujemy przekroczyć Wisłę. Można to zrobić albo w Puławach nadrabiając ok. 20 kilometrów albo skorzystać z przeprawy promowej Kazimierz Dolny – Janowiec. My wybieramy tę drugą opcję. Trzeba pamiętać, by mieć gotówkę (ok. 15PLN za auta i dwie osoby), by uiścić opłatę za przewóz.
Nawigacja bez problemu prowadzi nas do Zamku w Janowca choć droga nie jest najlepsza. Parkingi są dwa: jeden płatny (możliwa płatność kartą, przy zakupie biletu do zamku) będzie tuż przed zamkiem kiedy wjedziemy na jego teren przez swojego rodzaju bramę. Drugi, trochę dalej, ale darmowy jest zaraz przy drodze (przy dojeździe od strony promu parking zobaczycie mijając wspomnianą drogę wjazdową).
Co warto wiedzieć o Zamku w Janowcu? Poza dość dobrym zachowaniem i charakterystycznych paskach na froncie warto wiedzieć z ciekawostek, że do 1975 roku znajdował się on w prywatnych rękach, a na jego terenie urządzano bankiety. Powinniście bez problemu znaleźć odpowiednie zapiski o tym świadczące w wewnętrznych galeriach.
Poza zamkiem, po zakupie biletu, mamy do dyspozycji punkt widokowy (w sumie ten jest akurat darmowy) oraz spacer, by zajrzeć do dworu wraz ze spichlerzem gdzie przy okazji zobaczymy jak się dawniej przeprawiano przez rzekę. To akurat bardzo przyjemnie przygotowane miejsce, zdecydowanie warto tam zajrzeć.
Zwłaszcza, że to ostatni punkt na naszej mapie atrakcji. Wracamy do auta i ustawiamy nawigację na Dom. Przed nami nieco ponad 400 kilometrów drogi, którą powinniśmy pokonać w ciągu 4,5-5 godzin.
Bez wątpienia, Lubelskie nie jest blisko, na weekend ciężko tam „skoczyć”, ale bez najmniejszej wątpliwości to rejon w którym jeszcze się pojawię.