Dzień czwarty naszego urlopu „Lubelskie na tydzień 2020„.
Noc minęła świetnie. Po tym poznaje się dobrą agroturystykę gdy jak gasną światła to jesteś ledwo odróżnić nocne niebo od ciemności pokoju. Zaczynamy od śniadania i tu dochodzimy do pierwszego wow na dziś. Jajecznica z wiejskich jaj – bardzo proszę. Sałata, pomidorki, ogórki, twaróg – naprawdę, szukałem lat dzieciństwa, by przypomnieć sobie te smaki. Do tego pani podrzuca opakowanie, by zrobić sobie kanapki na resztę dnia. Po 45min spróbowaliśmy wszystkiego – tylko rozsądek dzielił od nas od tego, by zostać przy stole na dłużej. Na szczęście jeszcze on się jakoś trzymał, bo plany na ten dzień były ciekawe.
W końcu pogoda zaczęła dopisywać, w końcu będzie sens wyciągnąć rowery z auta, które wrzuciliśmy w Poznaniu. Ale przed tym trzeba dojechać w nowe miejsce.
Lasy Janowskie
Nawigację ustawiamy na Skansen Kolei Leśnej w Janowie Lubelskim. Naprzeciwko jest mały, publiczny parking. Doecieramy na miejsce, zgodnie z przewidywaniami miejsca dużo, bez problemu wyciągamy rowery.
Po prawej stronie od małego Skansenu Kolei Leśnej (wstęp wolny, można wejść, obejrzeć i poczytać o leśnej wąskotorówce) znajduje się nadleśnictwo, a po prawej od nadleśnictwa – ścieżka którą łatwo zjeżdżamy przy przejechać się brzegiem jeziora. Przy drodze mijamy małą wieżę widokową oferującą ładny widok na wspomniane jezioro. Po przejechaniu wzdłuż jeziora, przy hotelu Duo SPA skręcamy w lewo, by dotrzeć lada moment do ulicy Turystycznej.
Chwilowa dygresja: za hotelem Duo SPA jest Park rekreacji ZOOM. Gdybyśmy odwiedzili to miejsce z dzieckiem to zapewne skorzystalibyśmy z tej oferty, ale na razie preferujemy ciekawsze, mniej sztuczne atrakcje.
Droga do Uroczyska Kruczak
Docieramy do ulicy Turystycznej, którą skręcamy w lewo. Mało uczęszczana droga, z ładnie oznaczoną ścieżką rowerową i dobrej jakości asfaltem sprawia, że jedzie się dobrze. Kierując się drogowskazami na „Uroczysko Kruczek” skręcamy z czasem w lewo w drogę leśną, którą bezpośrednio dojeżdżamy na miejsce. Miejsce, które przede wszystkim odwołuje się do religijności oraz patriotyzmu. Pomimo nadawaniu temu miejscu specjalnych właściwości uważam, że dla przeciętnego turysty jest jedną z wielu podobnych atrakcji na mapie kraju. To jak z kościołami – ja rozumiem, że one były ważne dla lokalnej społeczności, ale co w nich wszystkiego takiego niezwykłego, że turysta naprawdę powinien go zapamiętać?
Cel Szklarnia – w poszukiwaniu konia biłgorajskiego
Wracamy na ulicę Turystyczną, skręcamy w prawo tyle, że tym razem jedziemy cały czas ładnym asfaltem, aż nie dojedziemy do ul. Bohaterów Porytowego Wzgórza gdzie skręcamy w prawo. Na tej drodze również nie ma wzmożonego ruchu, jest pobocze, którym spokojnie docieramy po paru kilometrach do Szkarni – małej wsi gdzie poza ścieżką przyrodniczą możemy sprawdzić czy będziemy mieli więcej szczęścia. Na łąkach, za ogrodzeniem z odpowiednimi oznaczeniami jest hodowla konika biłgorajskiego – bardziej znanego jaok konik polski.
Porytowe Wzgórze – pomnik i ścieżka
Niestety my szczęścia nie mamy, wracamy na drogę i kilkaset metrów za skrzyżowaniem skręcamy w lewo w kierunku Porytowego Wzgórza. Droga nieco gorszej jakości, ale jednak cały czas asfaltowa. Kompletnie nieuczęszczana co sprawia, że pedałuje się lekko, przyjemnie i tak dalej. Nie musicie odmierzać kilometrów, traficie po jakimś czasie na parking na kilkanaście samochodów po prawej stronie drogi. Mińcie go jednak i nieco dalej za zakrętem zobaczycie znacznie, znacznie większy parking.
Jeśli jesteście autem to zostawcie je i skierujcie na pieszo w prawo, w kierunku Pomnika. Rowerem jesteście w stanie do niego dojechać. Porytowe Wzgórze to nie punkt widokowy, ale miejsce jednej z największych bitew partyzanckich, a duży pomnik wydaje się w odpowiedni sposób to przypominać. My na rowerach przejeżdżamy za niego – jest tam leśna ścieżka w dół i tablica informacyjna, co stanowi początek i koniec ścieżki edukacyjnej (ścieżka ma formę pętli). Przypominamy rowery do tablicy informacyjnej, pora na spacer.
Spacer choć krótki jest bardzo przyjemny. Po raz kolejny zauważamy, że wszędzie jest bardzo czysto. Bardzo przejrzyście, nie sposób się zgubić. Ścieżki sa bogate w pomosty, które tak urozmaicają piesze wycieczki, że chce się więcej. Kilkanaście minut spaceru i wracamy po rowery. Dużo nie brakło byśmy dzwonili do nadleśnictwa z prośbą o pomoc – o mało co złamał nam się klucz do zapięcia… Na szczęście udało się rozpiąć, ale było gorąco.
Powrót przez las
Na wspomnianym dużym parkingu są dostępne mapy turystyczne. Jest tam ścieżka rowerowa, która doprowadzi nas przez leśną drogę bliżej Skansenu Kolei Leśnej. W razie braku umiejętności rozczytania mapy można posiłkować się Google Maps pamiętając, by wybrać rower jako sposób transportu. Jak w górach – szkoda tracić czas na powrót tymi samymi drogami! Zwłaszcza, że leśne drogi są w porządku. Pomimo opadów z poprzednich dni kałuże są niewielkie, a przebiegający lis drogę przypomina, że jesteśmy w części Puszczy Solskiej – wielkiego kompleksu leśnego.
Wracamy, wrzucamy rowery do auta, idziemy jeszcze zobaczyć wspomniany wcześniej Skansen Kolei Leśnej sprawdzając również mapę na tablicy obok. Wracamy do auta.
Rezerwat Imielty Ług
Następnym punktem w nawigacji jest Imielty Ług. To kolejny rezerwat przyrody, tym razem jednak mowa głównie o torfowiskach, bagnach i ostoi ptactwa. Problem polega na tym, że Google kieruje od złej strony, południowej – a tam 3km przed wejściem na ścieżkę jest zakaz wjazdu (wjazd tylko dla ALP – Administracji Lasów Państwowych). My zostawiliśmy auto, wyciągnęliśmy rowery i raz dwa obróciliśmy chociaż dużo nie brakło, by złapał nas deszcze. Oba punkty widokowe są jak najbardziej dostępne rowerami zwłaszcza, gdy nie ma ludzi. Może niekoniecznie miejskimi, ale trekkingowy wystarczy w zupełności. A gdyby tak jechać od północy to nadrabiamy kilometry autem więc zadajcie sobie pytanie – czy warto?
Niech Wam pomoże podjąć decyzję ten opis: pierwszy punkt widokowy to kładka na bagnach pośrod lasu. Punkt widokowy jest tu nieco nadużyciem, bardziej to przystanek przyrodniczy. Dla kogoś kto las lubi owszem, ale dla przeciętnego turysty szukającego widoków i zdjęć – niekoniecznie. Drugi punkt widokowy na podwyższenie przed jeziorem będącym ostoją ptactwa. Zapewne miejsce niezwykłe dla ornitologów, dla przeciętnego turysty ładne, ale jeśli ktoś nie jest zaangażowanym przyrodnikiem to bym odpuścił.
Na Biłgoraj! COUNTRY i Miasteczko Kresowe
Nie wspomniałem, ale po drodze gdzieś znikły kanapki z porannego śniadania i trzeba było zastanowić się nad obiadem. Kolejnym punktem wycieczki był Biłgoraj. Za opiniami Google Maps skierowaliśmy do restauracji COUNTRY. Ot, zwykła małomiejska restauracja – może i niespotykanych nut smakowych się nie doszukamy, ale porcje, ceny i świeżość nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości – dość bezpieczna opcja.
W Biłgoraju celem natomiast było Miasteczko Kresowe. Przyznam, że opis mnie zaciekawił: „W obrębie miasta Biłgoraja powstaje miasteczko prezentujące architekturę, kulturę oraz model społeczeństwa charakterystyczny dla rubieży południowo-wschodniej Polski z przełomu XIX i XX w.” Czekaj co? A no tak. Budujemy część miasteczka, które wygląda jak żywcem wyciągnięte sprzed ponad wieku. Założenie ciekawe bez wątpienia. Z aktualnym wykonaniem na razie gorzej – to jeszcze bardziej plac budowy niż pełnoprawne, kompletne miejsce. Na razie nie polecam. Może za kilka lat…
Zwierzyniec po raz trzeci
Tak oto wracamy znowu do naszego miejsca noclegowego, by chwilę odpocząć, ale dosłownie chwilę. Pogoda dziś w porządku i po raz kolejny atakujemy Zwierzyniec. Parkujemy na parkingu przed Browarem, a my spacerem udajemy się ulicą Browarną/Plażową do Ośrodka Edukacyjnego. Znajdziemy tam w ogrodzie całą masę atrakcji i zagadek powiązane z lasami i nie tylko. Spokojnie zejdzie Wam tam kilkanaście minut jeśli nie więcej.
Ścieżka na stawy Echo
Wróćcie na ulicę Plażową i idźcie dalej, gdy droga asfaltowa zacznie skręcać w prawo, Wy powinniście zobaczyć po lewej stronie leśną ścieżkę. Dojdziecie nią bezpośrednio w ciągu ~10 minut do stawów Echo. To kompleks sztucznych stawów, zimą podobno nie ma w nich wody – może kiedyś sprawdzę osobiście! Poza plażą znajdziemy tam pomosty na wydmie, które wykorzystamy i po dotarciu na miejsce nie wracamy tą samą ścieżką tylko kierujemy się w lewo. Przechodzimy po wszystkich pomostach zatrzymując się gdzie tylko chcecie po czym znowu wchodzimy w las. Wędrujemy wzdłuż potoku, zajmie nam to może kilkanaście minut. W pewnym momencie będzie drogowskaz w prawo. Korzystając z niego dojdziemy wprost do kolejnej atrakcji Zwierzyńca czyli Zwierzyńczyka – zabytkowego ukłu wodno-pałacowego. Gdybyśmy poszli prosto zamiast skręcać dotarlibyśmy do Ośrodka Edukacyjnego Lasów, ale z innej strony niż zaczynaliśmy nasz spacer na stawy Echo.
Zwierzyńczyk
Tu zostawiam Was na chwilę. To bardzo ładny park z pomostami, z ławkami na których można odpocząć. Przejdźcie się jego ścieżkami, a jak skończycie to skierujcie się pomiędzy białe budynki i do lektury dalszego akapitu.
Zwierzyniec – Kościół na wyspie
Gdy wyjdziemy z parku zobaczymy coś co pewnie przykuło już swoją uwagę – kościół na wyspie. Czy nie sądzicie, że to właśnie on prędzej zasługuje na miano „na wodzie” niż ten z wtorku? Na pewno bardzo charakterystyczny, zapadnie Wam w pamięć.
A co dalej?
Najlepiej obejść kościelny staw zaczynając od prawej stronie. Jak na moment wejdziemy do parku to po lewej stronie natkniemy się na… „Pomnik Szarańczy”. Wracając do obejścia mamy deptak, mamy Karczmę Młyn (bardzo turystycznie wygląda) i ścieżką możemy obejść cały staw. Wracamy do auta, trzeba trochę odpocząć w agroturystyce.