Długie wieczory to bez wątpienia oznaka późnej jesieni czy zimy. Chociaż turystyka miejska ma wtedy znacznie mniej do pokazania (a przynajmniej w przyjemnej temperaturze) o tyle pojawia się coraz więcej atrakcji właśnie w tym okresie. Jedną z takich inicjatyw są parki iluminacji. Co to takiego i dlaczego akurat Poznań może gościć taką atrakcję?
Czym wydaje się być Park Iluminacji przed wizytą?
„Zapewne kolejna droga atrakcja dla mas” – przyznaję, że coś takiego również mi przemknęło mi przez myśl. Nawet jeśli jest tego sporo to zapewne porozrzucane bez ładu i składu, z setkami osób i generalnie festynowym klimatem. Wizyty setek osób potwierdzały doniesienia krótko po otwarciu – parkowanie gdzie popadnie, niszczenie zieleni miejskiej – to na pewno nie dla mnie.
Coś mi jednak mówiło, że miejsce, które firmuje się zwrotem „Magiczny Las” położone w Ogrodzie Dendrologicznym (który jak słusznie zauważyli włodarze w jednym z wywiadów – wygląda na prawie opuszczony w tych „ciemnych porach roku”) może przypaść mi do gustu. Miałem jednak to szczęście, że udało mi się wygospodarować wtorkowy wieczór i złożyć wizytę osobistą.
Czym się okazuje Lumina Park Poznań?
We wtorkowy wieczór bez problemu znajdujemy miejsce do pozostawienia auta w najbliższej okolicy wejścia do parku. To dobry znak, nie będzie dużo ludzi. Przechodzimy przez bramę ogrodu, by zobaczyć pierwsze światełka – jeszcze przed kasą. „Całkiem spore jak na początek”. Bilety również nie należą do najtańszych – 26PLN za bilet normalny jest w zasadzie ceną porównywalną do typowej atrakcji w stylu kino / Escape Room. Czy jednak spędzimy tutaj 90 minut jak przewiduje strona internetowa tej atrakcji?
Odpowiedź jest prawie jak zawsze: to zależy. Przede wszystkim na zdecydowany plus organizacyjny należy podkreślić świetnie wyznaczony szlak spacerowy. Jedynie buntownicy kierują się pod prąd, a ludzi jest tyle, że bez problemu możemy zrobić zdjęcie bez nich w kadrze. Figury mieniące się w światełkach przeróżnego koloru są bardzo zróżnicowane – to nie tylko Magiczny Las, ale również powrót do dzieciństwa, leśne duchy, a może burza w lesie? To wszystko tam znajdziemy. Co więcej – to nie są nawet najważniejsze punkty spaceru, bo Drzewo Życia pulsujące w rytm muzyki podbiło wprawdzie moje serce, ale to Zameczek przyciąga tłumy (tam już trudniej o zdjęcie bez ludzi, nawet we wtorek).
Jest jednak jeszcze jeden element, którego całkowicie się nie spodziewałem, a odpowiada moim zdaniem za połowę zbudowanego klimatu. Dźwięk. Z mniej i bardziej poukrywanych głośników sączy się to muzyka relaksacyjna, to odgłosy wspomnianej wcześniej burzy, to inne dźwięki pasujące do aktualnego fragmentu wycieczki. Bo opis „Magiczny Las” to spore uproszczenie i miejsce jest podzielone na wiele części podczas których klimat zdecydowanie się zmienia!
Podsumowanie
Wiecie doskonale, że nie przepadam za atrakcjami dla mas i jestem wymagający pod względem jakości. I chociaż spacer w chłodny wtorkowy wieczór zajął nam połowę szacowanego czasu to wizyta okazała się być świetną odskocznią po całym dniu pracy przed komputerem. Myślę jednak, że prognozowane 90 min zdecydowanie łatwiej spędzić z dzieciakami lub w weekendy kiedy sa otwarte stoiska gastronomiczne. We wtorek niestety tych drugich nie uświadczymy, a tych pierwszych niewiele. Swoich nie posiadam stąd nasza wizyta zakończyła się po niecałej godzinie.
Nie jest to może atrakcja, którą koniecznie trzeba zobaczyć, ale jeśli nie żal Wam tych niecały trzech dyszek, chcielibyście pospacerować w nowym/starym miejscu to moim zdaniem warto. Aczkolwiek z gwiązdką – zalecam w tygodniu, by uniknąć weekendowych tłumów.