Nowy Rok zaczął się dość leniwie. Kontynuując świąteczny urlop i ze zmieniającą się pogodą, z pięknej słonecznej w jeden dzień na szaroburą w drugi, plan na spacer w lesie nie był do końca przekonujący. Dzień przed wycieczką sprawdziłem pogodę czy będzie szaro – na szczęście kolejny dzień mógł być całkiem ładny. Z konkretnym planem na spacer poszedłem spać.
Poranek minął szybko i chwilę po dziewiątej wrzuciłem buty trekkingowe i mały plecak z wodą i batonikiem do auta. Cel: Borówiec. Dojazd z Poznania jest bezproblemowy S11, a miejsce najłatwiej znaleźć przy małych parkingach przy ulicy Poznańskiej – albo przy Poczcie Polskiej, albo przed Żabką. Auto zaparkowane, buty przebrane, pora wyruszyć na ścieżki.
Ulicą Poznańską biegnie czerwony szlak. My udajemy się w kierunku drogi S11, by dojść do ronda będącego skrzyżowaniem drogi Poznańskiej z Leśną. Szlak jest oznaczony tak sobie więc trzeba mocno wypatrywać oznaczeń – czerwona barwa prowadzi nas w lewo tuż przed samym rondem. Skończył się bardziej zabudowany odcinek i wchodzimy do lasu dzis po raz pierwszy. Ten odcinek doprowadzi nas do wsi Kamionki i jest dość prosty. Parę kilometrów prosto, a następnie będziemy mieli dość czytelne oznaczenie na drzewie, by skręcić w lewo. Cały czas trzymamy się czerwonej barwy. Las tutaj jest wygodny do spaceru, ścieżka jest szeroka – czy zdecydowałbym się na rower? Owszem, trudnościowo można porównać do Nadwarciańskiego Szlaku Rowerowego biegnącego tuż przy rzece w Mosinie. Mija kilkadziesiąt minut i wróciliśmy do zabudowań przechodząc w międzyczasie przez prowizoryczną przeprawę przez rzekę Głuszynkę. Dotarliśmy na ulicę Leśną, my natomiast skręcamy ostro w prawo na ulicę Lisią. Idziemy nią do centrum wioski, by nie musieć korzystać z chodnika wszak im dalej od ludzi, tym lepiej, prawda?
Dochodzimy do centrum, a następnie przy sklepie spożywczym Blueshop wchodzimy w dość ładną ulicę Mieczewską. Tutaj przechodzimy na rowerowy szlak czerwony. Na początku trochę odpycha, bo mamy ładnie przygotowany chodnik po prawej stronie jezdni, a trochę dalej jest widoczny bardzo duży budynek i masa prawie tak samych domów jednodzinnych. Ten duży budynek to szkoła podstawowa, ale my nigdzie nie skręcamy tylko idziemy dalej prosto. Z czasem znowu droga stanie się leśna. Nie będzie to już ścieżka wszak spacer kontynuujemy szlakiem rowerowym, ale szeroka leśna droga – niewiele tam można spotkać prócz takich turystów jak my. Idziemy długo prosto, by w końcu skręcić w lewo – oznaczenie czerwonego szlaku rowerowego jest nieco przytarte, ale cały czas jest widoczne. Po skręcie czeka nas dalsza ładna i dość prosta droga – w pewnym momencie tylko dojdziemy do małego skrzyżowania paru dróg – wybierzmy oczywiście tę gdzie znajdziemy czerwoną barwę na korze drzewa. Leśna droga pozwala na dość szybki marsz w kierunku ulicy Kempingowej do której z czasem dojdziemy. Wtedy skręcamy nią w lewo i dochodzimy znowu do Borówca, by wspomnianą Kempingową, a następnie Szkolną i Poznańską wrócić do zaparkowanego wcześniej auta.
Podsumowanie
Połączenie dwóch szlaków (czerwonego pieszego oraz czerwonego rowerowego) sprawiło, że obeszliśmy Borówiec. Miejsce bogate w drzewa. I chociaż nie był to typowy Las na weekend wszak raz po raz trafialiśmy na zabudowania to myślę, że jest to bardzo dobry pomysł na poznanie tych okolic. Łącznie 13 kilometrów powinno zająć 2,5 – 3 godziny, a po tym już z pełną satysfakcją możemy wrócić do domów, by rozgrzać się ciepłą herbatą. Od siebie polecam!
Przy okazji zauważyłem też miejsce oznaczone „Borówiecki Ring Rekreacyjny”. Niestety to musi zaczekać i o tym post kiedyś się pojawi…