Niezliczoną ilość razy przejeżdżałem rowerem przez Puszczykowo docierając tam Nadwarciańskim Szlakiem Rowerowym i widziałem drogowskaz do Muzeum Arkadego Fiedlera. Potrzeba było jednak dobrych kilku lat bym w końcu tam trafił.
Przyznam, że nie wiedziałem za bardzo czego się spodziewać. Nie szukałem też przesadnie wielu informacji o miejscu, moim zdaniem pozwala to lepiej ocenić atrakcję „z marszu” zamiast dokładnego przygotowania i budowania oczekiwań. Przejdźmy więc do wycieczki.
Parkowanie nie sprawia problemu, bo najlepiej po prostu przykleić się do krawężnika. Po wyjściu z auta wita nas sfinks oraz dwa, łagodne i skore do zabawy psiaki. Całkiem skutecznie przekonały nas do poświęcenia im chwili, ale trzeba iść dalej. Zwierzakom to nie przeszkadzało, bo odprowadziły nas pod same drzwi. A wejść trzeba, by zakupić bilet w cenie 10PLN za jedną, normalną sztukę z dużą dozą szansy, że sprzedającym będzie potomek tytułowego Arkadego Fiedlera.
Teoretycznie można na początek zostać w domu, ale w wypadku chłodnej, mroźnej pogody zacząłbym od powrotu do ogrodu, by potem powrócić do ciepłego wnętrza. Sugeruję najpierw zejść na dół domu po prawej stronie. Przeniesiemy się nieco i trafimy do Ameryki Południowej. Po przebytych kilkudziesięciu Escape Room’ach śmiem twierdzić, że to miejsce ma naprawdę potencjał! Wejdźmy w każdy zakamarek, poczytajmy barwne i przystępne opisy pod kopiami rzeźb i stańmy twarzą w twarz z samym Arkadym choć moim zdaniem ciut za wysokim wszak według dokumentacji miał 178cm wzrostu. Tak czy siak jak dla mnie bomba, Ameryka Południowa za parę złotych zaliczona.
Nie kierujmy się jednak do kawiarni obok (nomen omen dostępna zapewne tylko w cieplejszym okresie), a przejdźmy dalej do Ogrodu gdzie dopiero zaczyna się jazda. Statek Kolumba Santa Maria, brytyjski samolot Hurricane, piramida i posąg buddy w skali 1:9. Brzmi jak jakiś rollercoster, jakby mój sąsiad zaczął coś podobnego robić to poczuł bym się jak w reality-show, a poważnie to zapraszam do piramidy…
…w której znajdziemy Fiata 126p czyli poczciwego „malucha”, trochę egipskiego klimatu i maleńki sklepik. Brzmi jak kolejna zbieranina wszystkiego, ale jest tam porządek, nic się nie może zmarnować. Spróbujmy jednak wyjść z piramidy, przymierzyć się do śmigła Hurricane’a i… do abordażu!
Tak, pisząc statek mam na myśli statek na który można wejść, który jest repliką 1:1 jednostki wchodzacej w skład trzech, które odkryły Nowy Świat, a podczas oficjalnego otwarcia, Puszczykowo odwiedził potomek prawdziwego Krzysztofa Kolumba! Warto wdrapać się po drabinie na pokład i stwierdzić, że to wcale takie duże nie było jak na podbój Nowego Świata.
Po zejściu na ląd przejdźmy się do Ogrodu Tolerancji gdzie znajdziemy zbieraninę rzeźb z różnych kultur. Moim zdaniem idea prześwietna – różne kultury, tolerancja w tle i gurująca nad nami rzeźba z Wyspy Wielkanocnej. Naprawdę – coś ciekawego w tym jest, czułem się tam prześwietnie odkrywając coraz to nowsze rzeczy nieważne gdzie spojrzałem.
Wpadnijmy jeszcze na piętro domu gdzie znajduje się pomieszczenie poświęcone stricte Dywizjonowi 303. Tutaj jest już bardziej muzealnie, można by tam dodać jakiś interaktywny element, który sprawiłby, że pobyt zapadłby w pamięć. Sama kolekcja zasługuje bez wątpienia na uznanie, ale jest powiedzmy „typowo muzealna”.
Na koniec wróćmy do domu gdzie zakupiliśmy bilety. Zobaczmy bogate zbiory zebrane zaledwie w trzech, czterech pomieszczeniach, zdjęcia, przedmioty, maski, dokumenty, pająki, motyle i babcię piranię. Czekaj, co? Tak, w Puszczykowie, w domowym akwarium jest babcia pirania, ale nie sama nazwa jest ciekawa, bo w opisie tuż obok, wspomnianych niecodziennych rzeczy jest jeszcze więcej.
Podsumowanie
Przyznam, że opis brzmi jak kalejdoskop. Zbieranina przeróżnych rzeczy idealnie jednak pokazuje ogrom i różnorodność wypraw Arkadego Fiedlera, a przygotowanie tego w formie Muzeum-Pracowni wraz z barwnymi opisami, które przypominają jeszcze zabawne teksty zamiast suchych muzealnych frazesów, tak obecnych w wielu dzisiejszych muzeach, perfekcyjnie oddaje ducha przygody.
Moim zdaniem miejsce obowiązkowe dla ludzi, którzy lubią podróże, którzy potrafią dostrzec w takim „chaosie” różne kultury, ciekawostki o nich. Wizyta w Puszczykowie może być inspirująca i choć dorównanie Arkademu będzie trudne to na pewno wyjeżdżając z podpoznańskiej mieściny znajdą się chętni do dalszego odkrywania świata. I choć nie spotkaliśmy tam dzieci to uważam, że to jest to miejsce, bardzo przestrzenne, gdzie dzieciaki czują się znakomicie.
Koszt – bilet normalny 10PLN
Jak dojechać
Najłatwiej oczywiście autem, ale niezłą ofertę ma również PKP, bo dojście do Muzeum ze stacji PKP Puszczykówko powinno zająć max. 10min. startując z Poznań Główny lub Poznań Dębiec. Warto rozważyć.