Skoro dość dużo piszę o leśnych szlakach i wpadaniu w weekendy pomiędzy drzewa, to dziwnym trafem bardzo długo zwlekałem z odwiedzinami w poznańskiej palmiarni. Byłem tam już kiedyś jako dziecko, podczas ostatnich lat nie było o niej wcale głośno więc innowacji raczej się nie spodziewałem, ale na zimne dni w niepogodę wydawała się być całkiem niezłym pomysłem mając w głowie hasło z Wikipedii, że jest największą w kraju oraz jedną z największych w Europie.
Podejść były dwa. Pierwszy raz, w którąś sobotę dotarłem na miejsce po godzinie 11stej. W holu wejściowym zastałem tyle ludzi, że rzucając tylko okiem na ilość kurtek na wieszakach (w środku jest raczej dość ciepło i można oddać kurtkę za 1PLN na wieszak) stwierdziłem, że chyba to nie jest najlepszy czas na przygodę z naturą. Tak powstał ambitny plan, by pojawić się tam ponownie nazajutrz, jak najszybciej tuż po otwarciu – a otwierają o godzinie 9.
Podejście drugie, choć nie do końca udane punktualnie, bo dotarliśmy dopiero ok. 09:30 na wejściu wydawało się lepsze. Mniej ludzi, znacznie mniej kurtek – wchodzimy! Oddaliśmy kurtki, po czym okazało się, że kasa ma przerwę w godzinie 10:00-10:15… Na szczęście pani za szybą zaraz po skończeniu śniadania zabrała się do obsługi i sprzedała nam bilety (10PLN/osobę – bilet normalny) byśmy mogli wejść już na teren właściwy. Trzeba przyznać jednak dość osobliwy element atrakcji turystycznych w czasach obecnych. Zatrzymajmy się jeszcze na chwilę – w holu wejściowym można zakupić pokarm dla rybek za 1PLN jeśli chcemy coś podrzucić pływającym zwierzakom na dalszym etapie wycieczki.
Po przejściu przez drzwi w zasadzie wchodzimy do innego świata. Tutaj palmę pierwszeństwa bez wątpienia mają rośliny. Przed nami kilka sal, a każda z nich opisuje inną roślinność. Na pierwszy rzut trafiamy w klimat subtropikalny, później przechodzimy przez rośliny takich środowisk jak wodnego, tropikalnego czy umiarkowanego. Wszystko to z dziesiątkami opisów, które mają nam chociaż trochę przybliżyć zróżnicowanie tego świata w skali przyrodniczej jak i tego świat w skali Ziemi, bo trafiają się tam okazy z całej planety.
Możemy też zainteresować się mini zabawą terenową „Odkrywca poznańskiej palmiarni” gdzie będziemy na każdym etapie ścieżki zbierać poukrywane pieczątki, ale miejmy też na uwadze fakt, że na finale ścieżki za dyplom przyjdzie nam zapłacić parę złotych 😉
Spacerując ścieżkami trzeba czasem się pochylić przez wystające liście, z oczywistych względów uważać na kolce kaktusów (choć nie tylko kaktusy są ostre), a czasem można i usiąść na poustawione co chwilę ławeczki. Zwłaszcza w roślinności klimatu umiarkowanego jest miejsce gdzie można odpocząć, a jeśli już tam jesteśmy to z wykorzystaniem drzwi w bok możemy znaleźć się w tutejszej, niezwykle klimatycznej kawiarni. Ja sugerowałbym wizytę tam nieco później.
Bo tuż za wspomnianym klimatem umiarkowanym wchodzimy w świat akwariów. Niezliczone ilości ryb, rybek jak i większych okazów wydają się być w ogóle nie zainteresowane rzeszami gapiów po drugiej stronie szyby. Osobiście fanatykiem wędkarstwa nie jestem, ale podwodny świat jest dla mnie w jakiś sposób ciekawy, z tym większym zainteresowaniem zapoznawałem się z każdym stworzeniem.
Technicznie to w zasadzie koniec palmiarni, ale warto pamiętać, że obiekt jest na terenie Parku Wilson’a, którym możemy się jeszcze przespacerować. Nie jest przesadnie duży więc spacer na świeżym powietrzu będzie z pewnością przyjemnością, a nie wyzwaniem 😉
Podsumowanie
Palmiarnia Poznańska pomimo upływu lat cieszy się sporą popularnością w weekendy więc zdecydowanie lepiej dojechać tam na godzinę 9 lub 10. Nie jest może niesamowitą atrakcją, ale spacer tamże z rana może być przyjemny nawet w dwie dorosłe osoby tak jak i chwila odpoczynku na jednej z ławek. Nawy jeśli odwiedzających z dziećmi jest tam sporo. W końcu na co dzień nie widzi się roślin z całego globu, a dzieci to jakby nie patrzeć mali odkrywcy tego świata. Moim zdaniem brakuje jednak jakiegoś luźnego przewodnika, nawet w formie ulotki, która w jakiś sposób by ubrała spacer w konkretą historię. Bo to zawsze lepiej zapada w pamięć niż tylko być i zobaczyć.
Koszty:
- W weekendy parkowanie w miejskiej strefie oczywiście za darmo choć chwilę może zająć poszukanie miejsca
- Opłata za kurtkę w szatni: 1PLN
- Opłata za bilet normalny: 10PLN