Masyw Śnieżnika na 2 dni

Plan na dwudniowy/weekendowy wypad na Masyw Śnieżnika to kolejny z serii Góry na weekend. Tym razem jednak bez wątpienia był męski – z dwoma kumplami wybraliśmy intensywny wariant trasy; trochę z powodu błędnego wyboru szlaku, a trochę z powodu ambicji. W związku z tym do miejsca noclegowego doszliśmy już po zmroku, natomiast tutaj przygotowałem dwie wersje dnia pierwszego. Dzień drugi natomiast był już dość luźny.

Auto zostawialiśmy w Bolesławowie dokąd trasa z Poznania zajęła 4 godziny bez zbędnych problemów, ot klasyczna trasa na Wrocław zgodnie ze wskazaniami Google Maps. W związku z tym, że plany były ambitne, warunki zimowe wyjazd z Poznania zalecam o godzinie 5-6. Po dotarciu na miejsce i przebraniu się wyruszyliśmy na szlak. Problem polegał na tym, że wybraliśmy lewą odnogę żółtego szlaku zamiast prawego co sprawiło, że doszliśmy do Płoszczyńsca, a to w przeciwnym kierunku od zamierzonego. Po skorygowaniu trasy weszliśmy na zielony szlak dokąd nastepnie dotarliśmy do czerwonego, by dalej dotrzeć na szczyt Śnieżnika. Ludzi było trochę więcej niż przeciętnie gdzie chodzimy, tym razem spotkaliśmy kilkunastu na szlakach. Na szczęście to zdecydowanie mniej niż w najpopularniejszych polskich miejscach co pozytywnie dodaje uroku temu miejscu. Teoretycznie ze Śnieżnika moglibyśmy zejść prosto do Mięrzygórza gdzie nocowaliśmy, praktycznie wybraliśmy dłuższą drogę przez Mały Śnieżnik zwłaszcza, że bezpośrednie podejście na Śnieżnik był przewidziany na dzień drugi. Łącznie więc dnia pierwszego zrobiliśmy blisok 30km co wg wskazań powinno zająć 9 godzin, my zrobiliśmy w 7,5h. Cała nasza trasa dostępna jest TUTAJ, aczkolwiek moim zdaniem optymalnym wyborem jest wersja prostsza dostępna TUTAJ.

Po dotarciu na miejsce i chwilowym odpoczynku trzeba było poszukać jedzenia co w górskich wioskach nie jest wcale takie proste. Tym razem jednak nie było z tym problemu nie licząć ogólnego zmęczenia, ale doczłapaliśmy się do knajpy Nad Wodospadem w Międzygórzu gdzie mogliśmy dobrze zjeść, a prócz tego była kameralna impreza. Z braku odpowiedniego obuwia nie byliśmy jednak zbyt aktywni na parkiecie i po posiłku oraz niskoprocentowym złotym napoju wróciliśmy do miejscówki noclegowej którą była Willa Wichrowe Wzgórze. Do miejsca nie można mieć żadnych zastrzeżeń, wszystko w najlepszym porządku, wyspaliśmy się odpowiednio, by móc rano wyruszyć w dalszą drogę.

Trasa planowana na dziń drugi była zdecydowanie łatwiejsza od tej którą przebyliśmy w sobotę. Bezpośrednio wyruszliśmy przed 10tą z Międzygórza na Śnieżkę czerwonym szlakiem, który spokojnie piął się w górę. Do pobrania TUTAJ. Następnie prostą drogą wskazywaną przez kolor żółty obraliśmy azymut na Starą Morawą dokąd prowadziła bardzo łagodna droga w dół. Ostatni odcinek ze Starej Morawy do Bolesławowa to praktycznie 2 kilometry spaceru obok drogi lokalnej. Do auta dotarliśmy po 4,5h marszu i mogliśmy wyruszyć w drogę powrotną zwłaszcza, że część drużyny wracała do Gniezna. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze w Pizzerii Verona w Bardo, gdzie mogliśmy coś zjeść – lokal na przyzwoitym poziomie, ale bez szału.

Pomimo tego, że nie dodałem nic o stromych podejściach czy trudnościach jakie napotkaliśmy to nie można powiedzieć, że całe góry są delikatne, łagodne i proste. Warunki na szczycie jak i jego okolicach były znacznie trudniejsze niż w niższych partiach gór, a ogrom ilości śniegu nie ułatwiał przesadnie spaceru, ale za to dawał świetną satysfakcję i to co zawsze w zimowych górach – przekonanie, że zima to niekoniecznie szarość miasta, a również bajkowe klimaty.

Podsumowanie

Masyw Śnieżnika jest świetną opcją na weekend z Poznania. Ciut dłuższą drogę, a przez to wcześniejszy wyjazd rekompensuje zdecydowanie ilość śniegu i wszechobecna biel, a do tego dodajmy niezłą bazę turystyczną oraz umiarkowaną liczbę samych turystów i mamy bardzo dobre rozwiązanie na aktywny weekend. Zwłaszcza, gdy wszechobecna w mieście zimowa szarość dobija nasze zmysły.

W pigułce:

Trasa Poznan <-> Bolesławów: 4h
Trasa na dzień 1: LINK
Trasa na dzień 2: LINK

Koszty

Kosztowo jak to zwykle w przypadku gór na weekend, mowa o 150-200PLN na osobę. Tym razem jechaliśmy w trójkę więc koszty paliwa były nieco wyższe niż zwykle przez my dobiliśmy bliżej 200PLN. 150PLN jednak naj najbardziej jest osiągalne zwłaszcza przy takim niepotrzebnym wydatku jak np. McDonald, który u nas wystąpił.

MŚ

Dodaj komentarz