Budapeszt już długi czas był na mojej liście miast, które chciałbym odwiedzić, a które nie są jakoś specjalnie odległe. Okazja trafiła się, gdy wiedziałem już, że majówka 17-20 maja nie dojdzie do skutku. Zastanawiałem się jeszcze nad Pragą, ale czeska stolica miała dziwnie wysokie ceny w tym okresie stąd postawiliśmy z dziewczyną na Węgry.
Miasto też było odwiedzone przez kilku znajomych, a każdy opowiadał o nim w samych superlatywach dlatego też byłem bardzo pozytywnie nastawiony do wizyty. Udało nam się znaleźć nocleg za małą kasę i tak wyruszyliśmy w czwartek o 01:00 (w nocy) autem, z planem porannego dojazdu do punktu docelowego. Droga minęła bez większych utrudnień nie licząc opadów przed Wrocławiem oraz małego zatoru przed Bratysławą – akurat tam dojechaliśmy ok. 8 rano gdzie wszyscy jechali do pracy – trzeba to mieć na uwadze przy planowaniu podróży! Jakkolwiek na szczęście nie utknęliśmy tam dość długi czas i koło 10tej byliśmy na miejscu zachowując przy tym prędkość odpowiednią do limitów w danym kraju.
Po zameldowaniu się w miejscu noclegu [niezastąpiony booking.com] wyruszyliśmy do centrum do którego mieliśmy 10-15min drogi. Na 4 dni pobytu jest to akceptowalne, na więcej zalecam poszukać czegoś bliższego. Jako punkt odniesienia dla szukania noclegu można śmiało obrać Wielką Synagogę w Budapeszcie.
Podczas spaceru po mieście i podziwianiu kolejnych charakterystycznych budynków miasta wraz z płynącym obok Dunajem zweryfikowałem dotychczasowe wyobrażenie o tym mieście. Nie było tak huraoptymistyczne jak opinie znajomych – rozumiem, że historia zabytkowej linii tramwajowej nie pozwala na całkowitą zmianę nabrzeża rzeki, ale osobiście nie podoba mi się takie zabetonowanie. Zwłaszcza, że w Poznaniu można powiedzieć mamy dość dzikie tereny przy rzece, dopiero od niedawna zaadoptowane, które generalnie lubię, ale i tak według mnie idealnym kompromisem jest Kraków. Ścieżki przecinające trawniki, drogi rowerowe – w sumie Wartostrada powstaje więc może też dojdziemy do takiego poziomu?
Wracając do sedna postu – przyznam rację, że niektóre budynki (w tym monumentalny Parlament czy Zamek Królewski wraz z naprawdę oryginalną Basztą Rybacką) robią świetne wrażenie i z powodzeniem spełniają rolę wizytówek miasta. Życie nocne w Budapeszcie tętni, jest wszystko w miarę blisko centrum i nie ma problemu z wyborem gdzie iść. Jednak brakowało mi większej ilości zieleni. Oczywiście, Wyspa Św. Małgorzaty oraz park dookoła Zamku Vajdahunyad należy również docenić i zwiedzić to jednak to są tylko stosunkowo niewielkie rejony w porównaniu do wielkości miasta. A pozostałe skwery do dosłownie tylko skwerami.
Dochodząc zatem powoli do końca – moim zdaniem miasto jest idealne na 4 dni. Zobaczy się wszystko co potrzebne (mój plan zwiedzania znajdziecie niżej), będzie czas na wyjście do miasta, a i zatrzymanie się, by odpocząć. Na dłuższe wypady myślę, że warto zapoznać się z okoliczną ofertą.
Dzień 1
Zamek Vajdahunyad
Bazylika św. Stefana
Parlament
Dzień 2
Wyspa św. Małgorzaty
Baszta Rybacka
Wzgórze Zamkowe
Pałac Królewski
Castle Garden
Most Łańcuchowy
Dzień 3
Wielka Synagoga
Central Market Hall
Góra i Statua Gellerta
Dzień 4
Jak dojechać:
Nie licząc oczywiście stopa, mamy możliwość skorzystania z auta [w tym wypadku raczej konieczne będzie użycie płatnych winiet w Czechach, Słowacji oraz Węgrzech] lub skorzystania z PKP, które ma połączenie z Warszawy przez Katowice do Budapesztu.
Jakkolwiek – dodatkowym kosztem jaki będziemy musieli ponieść w przypadku auta to parking – znalezienie darmowego miejsca parkingowego w mieście graniczy z cudem, a i mandaty są wystawione bardzo szybko! Najlepiej skorzystać z miejsca noclegowego, które oferuje parking!
Podsumowanie:
Miasto jest najbardziej godne na polecenie na pomysł na przedłużony weekend. Jestem jednak przekonany, że można to lepiej wykorzystać przy jakiejś objazdówce po Węgrzech jako jeden z punktów na mapie. Co mam nadzieję w najbliższych latach zrobić.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.